Śmierć Brunona Kwietnia. Paweł Moczydłowski: Teorie spiskowe mogą się okazać prawdziwe
- Brunon Kwiecień twierdził, że był sterowany przez służby. W tym kontekście jego tajemnicza śmierć bardzo niedobrze wygląda. Nie wiadomo, czy dowiemy się prawdy, bo więziennictwo jest odseparowane od kontroli społecznej - powiedział Wirtualnej Polsce Paweł Moczydłowski, były szef więziennictwa. Tak skomentował śmierć 52-letniego mężczyzny w celi więziennej.
06.08.2019 | aktual.: 06.08.2019 19:16
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
We wtorek Brunon Kwiecień został znaleziony martwy w swojej celi w więzieniu we Wrocławiu. Dwa lata temu mężczyzna został skazany na dziewięć lat więzienia za próbę wysadzenia Sejmu w powietrze. Nie wiadomo, jaka jest przyczyna śmierci 52-latka. Zdaniem służby więziennej, nie chorował ani nie skarżył się na kłopoty ze zdrowiem.
Zapytaliśmy Pawła Moczydłowskiego, byłego szefa więziennictwa, czy nie niepokoi go kolejna tajemnicza śmierć w więzieniu. W piątek samobójstwo w celi popełnił były bokser Dawid Kostecki. W targnięcie się na swoje życie nie wierzy rodzina Kosteckiego, która zgłosiła się po pomoc do jednego z warszawskich adwokatów.
- To jest bardzo poważna sprawa. Powstaną wokół niej teorie spiskowe, ale mogą się one okazać niespiskowe. Brunon Kwiecień twierdził, że był sterowany przez służby. Interesowały się nim, bo był chemikiem i miał do czynienia z materiałami wybuchowymi. Co to dokładnie miało znaczyć? Nie wiemy, ale w tym kontekście jego tajemnicza śmierć bardzo niedobrze wygląda - powiedział Wirtualnej Polsce Paweł Moczydłowski, były szef więziennictwa. Jego zdaniem, nie można wykluczać hipotezy o osobach trzecich, które się przyczyniły do śmierci mężczyzny.
Moczydłowski ma obawy, czy opinia społeczna pozna prawdę o śmierci Brunona Kwietnia. Jego zdaniem, "więziennictwo jest odseparowane od kontroli społecznej". Były szef więziennictwa nie ma też dobrego zdania o wrocławskich zakładach karnych.
- Wrocław to najbardziej podejrzany region w tej chwili. Prokuratorzy zrobili sobie tam spółdzielnię w więzieniach, w której więźniowie składali fałszywe zeznania na funkcjonariuszy - mówi nam Paweł Moczydłowski. Chodzi o słynną już sprawę więzienia na Kleczewskiej we Wrocławiu. Na podstawie fałszywych zeznań skazanych prokuratura postawiła zarzuty funkcjonariuszom, którzy walczyli z przestępczością narkotykową w zakładzie karnym. Właśnie w tym zakładzie Kwiecień odbywał karę więzienia.
- Niestety, wróciliśmy do sowieckiego modelu kontroli przestępczości. Zatarła się rozdzielność władzy sądowniczej od wykonawczej, bo choć więziennictwo jest pod patronatem Ministerstwa Sprawiedliwości, to minister tego resortu jest jednocześnie prokuratorem generalnym. I w tym modelu więźniowie są używani do ścigania innych przestępców - uważa Moczydłowski.
Tajemnicza śmierć
O śmierci Brunona Kwietnia jako pierwsza poinformowała wrocławska "Gazeta Wyborcza". - Nigdy wcześniej nie skarżył się na problemy ze zdrowiem ani nie chorował. Około godz. 9.00 rano funkcjonariusz przyszedł po niego, by zaprowadzić go na wcześniej umówioną wizytę u okulisty. Mężczyzna już nie żył - powiedział gazecie funkcjonariusz wrocławskiej służby więziennej.
Strażnicy więzienni próbowali reanimować mężczyznę. - Na miejsce natychmiast wezwano zespół pogotowania ratunkowego, który po kontynuacji akcji reanimacyjnej stwierdził zgon mężczyzny - informuje ppłk Elżbieta Krakowska, rzecznik prasowa dyrektora generalnego służby więziennej.
Brunon Kwiecień został aresztowany w 2012 r. Jak ustalili śledczy, mężczyzna, który był wówczas 45-letnim doktorem chemii i pracownikiem naukowym Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie, zamierzał zdetonować cztery tony materiałów wybuchowych. Bomba miała być skonstruowana na bazie saletry i umieszczona w pojeździe SKOT. Pod Krakowem przeprowadzał próbne eksplozje. Badał zasięg detonacji i możliwość pełnej kontroli nad ich przebiegiem. Niektóre eksplozje filmował.
W 2017 r. Brunon kwiecień został prawomocnie skazany za przygotowywanie ataku terrorystycznego na konstytucyjne organy RP, nakłanianie dwóch studentów do przeprowadzenia zamachu oraz nielegalne posiadanie i handel bronią. Sąd Apelacyjny w Krakowie wymierzył mu karę dziewięciu lat więzienia. Nie miał wątpliwości, że mężczyzna planował zamach.
Z kolei skazany złożył doniesienie na agentów Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, którzy prowadzili przeciwko niemu tajną operację. Oskarżył ich o nakłanianie go przeprowadzania próbnych wybuchów, podżeganie do zamachu na Sejm i namawianie do przeprowadzenia zamachu bombowego na Hannę Gronkiewicz-Waltz oraz ambasadę Izraela. Prokuratura w Ostrołęce uznała, że nie ma podstaw do wszczęcia śledztwa. W tym roku krakowski sąd zgodził się z prokuraturą.
Brunon Kwiecień pod koniec tego roku mógł starać się o przedterminowe warunkowe zwolnienie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl