Nie tylko kierowca usłyszy zarzuty w związku ze śmiercią 19‑latki w Katowicach?
Kierowca autobusu usłyszał zarzut zabójstwa młodej kobiety oraz usiłowania zabójstwa dwóch innych osób. Śledczy zapowiedzieli odrębne postępowanie w sprawie bójki, z powodu której ofiara w ogóle znalazła się na jezdni.
02.08.2021 12:52
Prokuratura Okręgowa w Katowicach zorganizowała konferencję prasową w sprawie wydarzeń z soboty, 31 lipca, kiedy na ul. Mickiewicza pod kołami autobusu zginęła dziewiętnastoletnia matka dwójki dzieci.
Śledczy potwierdzili informacje, które kilka godzin wcześniej podaliśmy na portalu Wirtualnej Polski. Kierowca PKM Katowice był pod wpływem silnych środków antydepresyjnych oraz leków przeciwbólowych.
- Badanie toksykologiczne potwierdziło obecność trzech leków w organizmie podejrzanego - poinformował prok. Aleksander Duda. - W toku dalszego śledztwa będzie prowadzone postępowanie pod kątem tego, jak wpływ miały te leki z puntu widzenia możliwości prowadzenia pojazdu przez podejrzanego - dodał.
Do tej pory przesłuchano około 20 świadków, a trzydziestojednolatkowi przedstawiono zarzut zabójstwa oraz usiłowania zabójstwa dwóch innych osób.
Odrębne postępowanie w sprawie bójki na ul. Mickiewicza
Przypomnijmy, że do całego zdarzenia doszło tuż przed godz. 6.00 rano w centrum miasta. Na chodniku wywiązała się bójka, która szybko przeniosła się na jezdnię, brało w niej udział kilkanaście osób.
Wówczas nadjechał autobus. Kierowca zatrzymał się i trąbił, po chwili ruszył delikatnie, a następnie mocno dodał gazu, nie zważając na ludzi, którzy wciąż znajdowali się przed nim. Mężczyznom udało się uciec, ale młoda kobieta zginęła pod kołami.
Prokurator zapowiedział, że w sprawie bójki przeprowadzone zostanie odrębne postępowanie, a zgromadzone dotąd materiały zostaną przekazane śledczym.
"Kierowca bał się tłumu"
Kierowca PKM Katowice złożył obszerne wyjaśnienia, w których zaprzeczył, aby leczył się psychiatrycznie. Leki, które przyjmował, były jednak wystawiane na receptę.
- Z zeznań wnika, że kierowca bał się tłumu, który znalazł się przed autobusem. Wydawało mu się, że agresywne osoby atakują pojazd i chcą wedrzeć się do środka - mówi WP prok. Monika Łata.
Trzydziestojednolatek twierdzi, że był przerażony całą sytuacją i pojechał do zajezdni, ponieważ wiedział, że może się tam schronić.
Nie ma przepisów, które pozwalają na kontrolę kierowców
PKM Katowice wydał wyjaśnienie, w którym zaapelował o wyciszenie emocji i powstrzymanie się od niepotrzebnych ocen, które zalały internet.
"Z wielkim niepokojem i smutkiem obserwujemy falę hejtu, jaką to nieszczęście wywołało. Złe emocje i obraźliwe komentarze osądzające tak ofiarę tego wypadku, jak i jego sprawcę, są w naszej ocenie nie tylko niestosowne, ale przede wszystkim raniące uczucia bliskich tych osób, którym to tragiczne wydarzenie odebrało spokój na długi czas" - napisano.
Ponadto dyrektor PKM w rozmowie z WP zapewnił, że kierowca pomyślnie przeszedł wszystkie konieczne badania, a prawo nie przewiduje przepisów, które pozwalałyby skutecznie kontrolować pracowników pod kątem zażywanych na co dzień substancji. W tej sprawie wielokrotnie interweniowała już Izba Gospodarcza Komunikacji Miejskiej. Bezskutecznie.