Śmierć 19‑latki w Katowicach. PKM zabrał głos na temat kierowcy autobusu
Kierowca, któremu postawiono zarzut zabójstwa dziewiętnastolatki, zażywał antydepresanty i leki przeciwbólowe. - Nie ma przepisów, które pozwalają na kontrolę pracowników pod kątem zażywanych na co dzień środków - mówi WP prezes PKM Katowice.
Trzydziestojednoletni kierowca PKM Katowice został zatrzymany i usłyszał zarzut zabójstwa dziewiętnastoletniej kobiety, a także usiłowanie zabójstwa dwóch innych osób w Katowicach.
Przypomnijmy, że do zdarzenia doszło w sobotę wczesnym rankiem. Na ul. Mickiewicza toczyła się bójka, która z chodnika przeniosła się na jezdnię. Wówczas nadjechał autobus. Kierowca trąbił, delikatnie dodawał gazu, aż w końcu gwałtownie ruszył i odjechał. Pod kołami zginęła młoda matka dwójki dzieci.
"Nie ma przepisów, które pozwalają na kontrolę pracowników"
Mężczyzna zaczął pracę w PKM około dziesięć lat temu. Miał w tym czasie trzyletnią przerwę, a do pracodawcy wrócił w 2020 roku. Wtedy też przeprowadzono u niego badania psychologiczne.
- Prowadzimy wszystkie badania, które są wymagane prawnie od kierowców - podkreśla Roman Urbańczyk, prezes PKM Katowice.
To ważne o tyle, że wyniki toksykologi potwierdziły w organizmie kierowcy obecność silnych leków antydepresyjnych oraz przeciwbólowych. W toku śledztwa kierowca nie przyznał się jednak do tego, aby leczył się psychiatrycznie, ale leki, które przyjmował, były wydawane na receptę.
- Nie ma przepisów, które pozwalają na kontrolę pracowników pod kątem zażywanych na co dzień środków, więc jest to utrudnione - dodaje prezes PKM. - Na ten problem w przeszłości wielokrotnie uwagę zwracała Izba Gospodarcza Komunikacji Miejskiej, domagając się jasnych i jednoznacznych zmian w prawie.
Prok. Monika Łata w rozmowie z WP podała, że 31-latek był ośmiokrotnie notowany za wykroczenia drogowe. Ustaliliśmy, że w ostatnim roku za kierownicą autobusu miał jedną stłuczkę, jednak nie z własnej winy.
Fala hejtu. PKM apeluje o wyciszenie emocji
W związku z tragedią PKM Katowice wydało oświadczenie, w którym apeluje o wyciszenie emocji i powstrzymanie się od niepotrzebnych ocen, które zalały internet.
"Z wielkim niepokojem i smutkiem obserwujemy falę hejtu, jaką to nieszczęście wywołało. Złe emocje i obraźliwe komentarze osądzające tak ofiarę tego wypadku, jak i jego sprawcę, są w naszej ocenie nie tylko niestosowne, ale przede wszystkim raniące uczucia bliskich tych osób, którym to tragiczne wydarzenie odebrało spokój na długi czas" - napisano.
Jednocześnie przewoźnik zadeklarował pełną współpracę ze służbami, aby wyjaśnić sprawę.