PolskaŚledczy przesłuchują dziennikarzy. "Niepokojący skok na wolność słowa"

Śledczy przesłuchują dziennikarzy. "Niepokojący skok na wolność słowa"

Warszawska prokuratura wznowiła postępowanie w sprawie publikacji tekstów dotyczących audytu w SKOK-ach. "Angażowanie prokuratury przeciwko dziennikarzom" spotkało się z pisemnym protestem szefów "Rzeczpospolitej". Ich apel popiera w sieci coraz więcej ludzi mediów.

Śledczy przesłuchują dziennikarzy. "Niepokojący skok na wolność słowa"
Źródło zdjęć: © Agencja Gazeta | Wojciech Surdziel
Arkadiusz Jastrzębski

O wznowieniu postępowania poinformował Andrzej Stankiewicz z onet.pl i były dziennikarz "Rzeczpospolitej". Stwioerdził, że na przesłuchaniu "długo przecierał oczy ze zdumienia". "Gdy pani policjantka otworzyła tom akt sprawy, zobaczyłem swoje teksty sprzed 4 lat, gdy w "Rzeczpospolitej" opisywałem audyty pokazujące fatalną kondycję finansową kas SKOK. W tej samej teczce teksty dziennikarzy z innych tytułów - "Dziennika Gazety Prawnej", "Pulsu Biznesu", "Gazety Wyborczej", "Polityki", "Newsweeka"" - napisał Stankiewicz w onet.pl.

Dziennikarz w czerwcu 2013 roku opublikował tekst o wynikach niezależnych audytów w Spółdzielczych Kasach Oszczędnościowo-Kredytowych, w których pojawiły się ostrzeżenia przed transakcjami, które mogłyby zagrozić w przyszłości SKOK-om. Sprawę opisywały też inne media.

Szefowie kas złożyli w sprawie publikacji prasowych zawiadomienie, ale w 2015 roku prokuratura wydała decyzję o odmowie wszczęcia śledztwa.

Jednak tuż przed wakacjami tego roku sprawa znów trafiła na biurka prokuratorów, bo wcześniej miał zostać pominięty jeden z wątków. Śledczy dopatrzyli się w działaniach autorów artykułów o audytach "przestępstwa dotyczącego ujawnienia informacji niejawnych na szkodę sektora SKOK-ów”. Grozi za to grzywna, ograniczenie wolności, a nawet dwa lata więzienia.

Dziennikarze zaczęli być więc wzywani na przesłuchania przez funkcjonariuszy z wydziału do walki z przestępczością gospodarczą i korupcją stołecznej komendy.

W reakcji na działania śledczych Bogusław Chrabota, redaktor naczelny "Rzeczpospolitej" opublikował komentarz, w ktorym już w tytule zaalarmował, że mamy do czynienia z "niepokojącym skokiem na wolność słowa".

Komentarz podpisali też trzej zastępcy Chraboty, a dziennikarz gazety Jacek Nizinkiewicz zazanczył na Twitterze, że to stanowisko powinien podzielać "nie tylko każdy dziennikarz, ale każdy człowiek ceniący wolność słowa".

"Dziennikarze to obywatele jak wszyscy inni i nie mogą być wyjęci spod prawa. Jeśli popełnią przestępstwo pospolite, powinni być karani tak jak każdy inny obywatel. Niemniej jednak publikując materiały, w których ujawniają informacje poufne lub uderzające w wizerunek polityków czy urzędników, nie działają na własny rachunek, lecz dla dobra opinii publicznej" - czytamy w stanowisku "Rzeczpospolitej".

Autorzy zaznaczają, że każdy, kto czuje się skrzywdzony publikacjami prasowymi, ma prawo dochodzić swoich praw w postępowaniach cywilnych.

Przypominają również doniesienie złożone w prokuraturze przez szefa MON Antoniego Macierewicza w związku z artykułami na jego temat, zawiadomienie śledczych przez Trybunał Konstytucyjnych w sprawie tekstów prasowych o sędziach TK. Odnotowują również sprawę kary dla dziennikarki Polsatu za nieujawnienie informatora, choć udało się jej doprowadzić do ujęcia groźnego pedofila.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (32)