Śledczy: ojciec winny ataku amstaffa na dzieci pod Mławą. Rodzeństwo nadal w szpitalu
Kara nawet pięciu lat więzienia grozi ojcu dwójki dzieci, które w ubiegłym tygodniu zostały ciężko ranne po ataku amstaffa w miejscowości Łomia w Mazowieckiem. Mężczyzna usłyszał już zarzuty. Znane są już też wyniki sekcji zwłok psa, a śledczy ustali jego poprzednich właścicieli.
02.07.2018 | aktual.: 25.03.2022 12:46
Dramat rozegrał się w ostatnią środę, kiedy wieczorem cała rodzina była przed domem. Amstaff najpierw rzucił się na 3-latka, a kiedy ojciec chłopca odgonił zwierzę, to zaatakowało 8-miesięczną dziewczynkę. Pies dotkliwie pogryzł rodzeństwo. Chwilę później mężczyzna uśmiercił czworonoga. Dzieci w ciężkim stanie trafiły do Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie.
Śledczy przesłuchali już rodziców dzieci. Wcześniej nie było to możliwe, bo cały czas matka i ojciec czuwali przy rodzeństwie w szpitalu.
Prokuratorzy uznali, że Kamil G. naraził swoje dzieci na bezpośrednie zagrożenie życia i ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Postawiono mu zarzuty. 23-latek przyznał się do winy.
Prokuratura Rejonowa w Mławie zastosowała wobec mężczyzny dozór policyjny. Grozi mu kara nawet 5 lat więzienia - podaje RMF FM.
Nie miał wścieklizny
Śledczy wiedzą też już więcej o poprzednich właściciela trzyletniego psa. Okazuje się, że było ich czworo, ale u dwóch z nich przebywał tylko przez kilka dni. Do domu w okolicach Mławy trafił z kolei dzień przed atakiem.
- O wiele dłużej amstaff przebywał u kobiety, która postanowiła się go pozbyć, bo był agresywny. Ostrzegała kolejnego nabywcę, że pies nie powinien trafić do rodziny, która ma dzieci - powiedział Polsat News Marcin Bagiński, prokurator rejonowy z Mławy.
Kobieta sama skontaktowała się ze śledczymi po doniesieniach medialnych o pogryzieniu dzieci. Są już także wyniki sekcji zwłok psa. Biegli wykluczyli, aby zwierzę było chore na wściekliznę.
"Nie ma ras agresywnych"
Lekarze nie informują o stanie zdrowia dzieci. Wcześniej śledczy ujawnili, że 8-miesięczna dziewczynka przeszła skomplikowaną operację. Sąsiedzi, którzy widzieli rodzeństwo przed przyjazdem pogotowia, relacjonowali że rany były bardzo rozległe. Jak podaje Polsat News, niemowlę zostało przewiezione na oddział ortopedii, ale czekają ją jednak kolejne zabiegi.
Prokuratorzy sprawdzają nadal dokumentację psa, aby stwierdzić, czy to rasowy amstaff czy pies w typie. Eksperci zaznaczają jednak, że nie jest to najważniejsze, bo agresywny może stać się każdy pies.
- Każdy może być też "przytulakiem". Wszystko zależy od właściwego wychowania i zrozumienia natury psów - wyjaśniała nam Aneta Awtoniuk, behawiorystka zwierzęca, która zajmuje się m.in. pracą z czworonogami z którymi właściciele mają problemy wychowawcze.
Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl