Amstaff pogryzł dwoje dzieci. Właściciel zabił psa
"Nieodpowiedzialność", "beztroska rodziców" i "niezrozumienie zwierząt" - to niektóre opinie, które można przeczytać po doniesieniach o dotkliwym pogryzieniu przez psa dwójki małych dzieci pod Mławą. Rodzeństwo jest w ciężkim stanie, a śledczy starają się ustalić, kto jest winny tragedii. - To nie będzie proste - mówią eksperci.
Ośmiomiesięczna dziewczynka i trzyletni chłopiec z miejscowości Łomia w pobliżu Mławy na Mazowszu od środy wieczorem przebywają pod stałą opieką lekarzy z Centrum Zdrowia Dziecka w Warszawie. Rodzeństwo trafiło tam po ataku trzyletniego psa, którego ojciec dzieci przyprowadził do domu zaledwie dzień wcześniej.
- W środowy wieczór cała rodzina była przed domem. Trzylatek bawił się w ogrodzie, kiedy w pewnym momencie rzucił się na niego amstaff. Zauważył to ojciec i natychmiast rzucił się na pomoc. Wtedy pies puścił chłopczyka, ale zaatakował z kolei małą dziewczynkę, którą na ręce trzymała matka - relacjonuje WP podinsp. Katarzyna Kucharska, rzecznik prasowy mazowieckiej policji.
Ojcu udało się odgonić psa, ale zwierzę wcześniej dotkliwie pogryzło ośmiomiesięczne niemowlę. Chwilę później mężczyzna uśmiercił psa. Policja nie ujawnia okoliczności, w jakich to się stało.
Pogryzione dzieci natychmiast trafiły do szpitala. Rany są bardzo rozległe i poważne. Nieoficjalnie wiadomo, że niemowlę przeszło operację.
Rodzice są cały czas przy dzieciach i nie można ich jeszcze przesłuchać. Śledczy muszą ustalić, jak wyglądał atak i co działo się wcześniej.
Amstaff albo pies w typie
- Wiemy, że ojciec dostał psa we wtorek. Mamy informację o tym, że mężczyzna posiada dokumenty potwierdzające rasę psa. Będziemy sprawdzać, skąd pochodził amstaff i czy hodowla była zarejestrowana. Wiemy, że rodzina ma też drugiego amstaffa lub psa w typie tej rasy, ale to zwierzę było już u nich od dłuższego czasu - wyjaśnia policjantka.
Rodzicom mogą zostać postawione zarzuty o narażenie zdrowia i życia dzieci oraz spowodowania u nich ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Kodeks karny przewiduje za to karę nawet trzech lat więzienia.
- Jest jeszcze za wcześnie, aby o tym przesądzać. Zleciliśmy badania zwłok psa, aby stwierdzić, czy nie miał wścieklizny. Sprawdzimy też, czy nie był używany do walk - zapowiada w rozmowie z WP Iwona Śmigielska-Kowalska z Prokuratury Okręgowej w Płocku.
"Nie ma ras z natury agresywnych"
Prokuratorzy będą chcieli ustalić, co wywołało agresję psa i doprowadziło do ataku. - To nie jest jednak takie proste. Koniecznie trzeba sprawdzić dokumenty psa i hodowli. Nie jest jednak z pewnością tak, że pies określonej rasy jest z natury agresywny wobec dzieci czy dorosłych - to mit - wyjaśnia nam Aneta Awtoniuk, behawiorystka zwierzęca, która zajmuje się m.in. pracą z czworonogami z którymi właściciele mają problemy wychowawcze.
Awtoniuk zaznacza, że każdy pies ma potencjał do tego, aby był "przytulakiem" albo agresorem, który terroryzuje nie tylko sąsiadów na klatce schodowej, ale nawet rodzinę w swoim domu.
- W tym przypadku znam za mało ustaleń, żeby oceniać, co się tam stało. Inaczej przecież mógł zachować się pies z zarejestrowanej hodowli zgodny ze wzorcem rasy, a inaczej taki, który trafił do tej rodziny z pseudohodowli i miał za sobą traumatyczne przeżycia - zauważa ekspertka w zakresie zachowań psów i rehabilitacji ich agresji.
"Poznać naturę psa"
Internauci komentujący doniesienia o ataku z okolic Mławy podkreślają, że zachowanie dorosłych puszczających wolno między dzieci psa, który dopiero dołączył do rodziny, było - oględnie mówiąc - nierozsądne. Inni zauważają, że pies ustalał po prostu hierarchię w stadzie, a kolejni domagają się wręcz zatrzymania rodziców pogryzionego rodzeństwa.
- Ucierpiały niestety niewinne dzieci. Za każdym razem, kiedy zdarzy się tragedia z udziałem dużego psa to pojawiają się stwierdzenia, że to kwestia rasy. Nie tędy jednak droga. Nowy pies to nowy członek naszej rodziny, o którym możemy mało wiedzieć. Niestety mało ludzi zadaje sobie trud, żeby poznać naturę psów, a jest to konieczne przy ich wychowaniu - podkreśla Aneta Awtoniuk.
Jej zdaniem w Polsce panuje błędne przekonanie, że każdy zna się na psach i wszystko o nich wie, bo np. wychował się z czworonogiem swoim czy sąsiada.
- To są lata zaniedbań w naszym podejściu do psów. Człowiek jak chce grać na fortepianie to nie tylko kupuje instrument, ale także bierze lekcję gry. Jak kupuje psa, to po powrocie z nim do domu już staje się ekspertem. Zresztą sama moda na kupowanie małych, białych piesków jako prezenty komunijne dla dziewczynek, pokazuje nasze nastawienie jako ogółu - stwierdza nasza rozmówczyni.
- W efekcie - na skutek braku wiedzy - ludzie traktują psy jak ludzi, więc psy traktują ludzi jak psy. I mamy nieszczęście - dodaje.
Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl