Sławomir Sierakowski: wicepremierze Gliński, czy chodzi tylko o żonę?
Mam do wicepremiera Glińskiego trzy pytania po tym, jak na oczach widzów TVP doszło w niedzielę do jego otwartego starcia z TVP, a więc pierwszego tak dużego rozłamu w obozie władzy. Ale najpierw przypomnijmy kontekst.
Po serii ataków "Wiadomości" na organizacje pozarządowe, za które przeprosił Gliński, odcięła się od niego jego własna partia ustami rzeczniczki Beaty Mazurek. W ostatnim wydaniu "Wiadomości" już się nie krygowały, tylko otwarcie potraktowały Glińskiego jak wcześniej Zofię Komorowską i Różę Rzeplińską, zestawiając go z nimi. Jest tak samo winny, skoro jego żona zasiada w radzie fundacji Stocznia (jednej z najbardziej zasłużonych organizacji dla rozwoju trzeciego sektora w Polsce), a tam pracuje córka byłego prezydenta Bronisława Komorowskiego.
W rozmowie z Michałem Adamczykiem wicepremier w najmocniejszych słowach skrytykował oszustwa „Wiadomości” i wyprostował szereg kłamstw. Jest zwyczajnym standardem (obecnym w całym zachodnim świecie), że fundacje i stowarzyszenia dostają środki publiczne lub zagraniczne. "Ujawnianie" tego milionom ludzi, jakby to był jakiś szkodliwy proceder, to oczernianie organizacji pozarządowych. Jeszcze gorzej rzekomo ma świadczyć o nich to, że nie tylko dostają środki publiczne, ale że środki te trafiają do krewnych polityków opozycji, którym się zdarza pracować w którejś ze 117 tys. organizacji pozarządowych. Zarzucanie im następnie, że poprzednie władze preferowały te NGO-y kosztem innych, nie zostało w żaden sposób udowodnione. Samo podanie sumy dotacji bez podania, jak rozdzielone zostały wszystkie środki, nic nie znaczy.
Bardzo dobrze, że wicepremier Gliński przeciwstawił się tej propagandzie. Zrobił to w najmocniejszych słowach: "Wyście oszaleli w tej telewizji, te grafy, kto jest z kim powiązany, jak przestępcy", "Państwo nie mają do tego prawa, bo to jest nieprofesjonalne". Na pytanie Michała Adamczyka: "Czy to moralne, że fundacje, które organizują szkolenia, dostają miliony złotych, a inne, które ratują dzieci chore na nowotwory, borykają się z problemami finansowymi", Gliński odpowiedział: "To jest klasyczne pytanie, które studenci dziennikarstwa powinni badać jako przykład dziennikarstwa populistycznego lub propagandowego".
Ale w takim razie postawa wicepremiera zmusza do postawienia kilku zasadniczych pytań:
1. Dlaczego tę "populistyczną" propagandę wicepremier zauważył dopiero po tym, gdy dobrano się do jego żony? To pośrednio jakby powtórzenie "argumentu z krewnego" zastosowanego przez TVP. Czy tylko o krewnych tu chodzi? Jedni ich atakują, a drudzy bronią, a zasady dla żadnej strony się nie liczą? Wiadomości TVP z ostatnich wydań niczym nie różnią się od wcześniejszych za rządów "dobrej zmiany". Dlaczego wtedy pan wtedy milczał? Tamte wydania na inne tematy atakowały konkretnych ludzi i instytucje w identyczny sposób. Czy dopiero dzięki żonie zauważył pan „dobrą zmianę” w mediach? Sam pan do niej wzywał, brutalnie atakując dziennikarkę Karolinę Lewicką, wyrzuconą następnie, jak cały szereg wybitnych dziennikarzy, z mediów publicznych. A czy po tym sporze, będzie pan konsekwentny i napiętnuje przykłady podobnej populistycznej propagandy uprawianej przez TVP?
2. Czy zwolennikiem bezstronności i obiektywności w ocenie organizacji pozarządowych stał pan się dopiero ostatnio? Dlaczego na przykład z listy pism społeczno-kulturalnych skreślono lewicowe, a pozostawiono prawicowe? Gdzie ta niezależność ekspertów, skoro samo Ministerstwo ich dobierało tak, że wyniki konkursów jakoś zawsze sprzyjają opcji bliskiej pana partii? Dlaczego wielkie środki przyznawane są katolickim instytucjom takim jak Świątynia Opatrzności Bożej, a projekty NGO-sów, które krytykowały rząd, są najczęściej odrzucane? Uważa pan, że tak powinien rozwijać się trzeci sektor?
3. Czy skoro dostrzegł pan propagandowy atak mediów publicznych na NGO-y, to widzi pan też jego związek z przygotowywaną nową ustawą i jej niebezpiecznym kształtem? Każda władza, która chciała rozprawić się z instytucjami od niej niezależnymi najpierw próbowała je zdyskredytować. Dokładnie tak, jak robi dziś TVP po to, żeby przygotować społeczeństwo na zmianę prawa. I tu także po propagandzie przyszedł czas na ustawę centralizującą przyznawanie środków publicznych organizacjom pozarządowym. W ten sposób zostaną ekonomicznie uzależnione od władzy. I będzie tak, jak robiło pana Ministerstwo Kultury: tylko swoi dostaną. Ma powstać Narodowe Centrum Społeczeństwa Obywatelskiego, które jest sprzecznością samą w sobie. Jeśli organizacja ma być pozarządowa, to przecież nie może być uzależniona od rządu. Od kilku dekad bada pan trzeci sektor, więc takich oczywistości jak niezależność organizacji pozarządowych od władzy nie trzeba panu tłumaczyć. Czy pan sprzeciwi się wprowadzaniu tego prawa, które przesunie nas w stronę Rosji, czy będzie się temu biernie przyglądał? Dotąd nie słyszeliśmy ani słowa krytyki na temat tego projektu.
Trudno powiedzieć, dlaczego media zdecydowały się otwarcie uderzyć w jednego ze swoich najważniejszych polityków. Czy chodzi o to, że pozycja wicepremiera Glińskiego spadła? Czy jest „do odstrzału”, skoro odcina się od niego własna partia i jadą po nim media publiczne. Niedługo się przekonamy. Raczej nie ma w tym przypadku, bo przypadek w mediach narodowych został wyeliminowany wraz z ostatnim niezależnym dziennikarzem. Po bardzo nieciekawym roku sprawowania władzy w Ministerstwie Kultury wicepremier Gliński ma okazję zachować się przyzwoicie i pokazać, że nie chodzi mu jedynie o własny interes, ale o zasady. Szczerze mu życzę, żeby pokazał klasę, niezależnie od tego, czy go wyrzucą za to, czy nie.
Sławomir Sierakowski dla WP Opinii
Sławomir Sierakowski - socjolog i publicysta. Szef "Krytyki Politycznej" i Instytutu Studiów Zaawansowanych. Stypendysta Uniwersytetu Harvarda, Yale i Princeton. Publikuje m.in. w "New York Times", "Guardian" i OpenDemocracy.net.
Poglądy autorów felietonów, komentarzy i artykułów publicystycznych publikowanych na łamach WP Opinii nie są tożsame z poglądami Wirtualnej Polski. Serwis Opinie opiera się na oryginalnych treściach publicystycznych pisanych przez autorów zewnętrznych oraz dziennikarzy WP i nie należy traktować ich jako wyrazu linii programowej całej Wirtualnej Polski.