PublicystykaSławomir Sierakowski: May, tak jak Komorowskiego, zgubiła pycha

Sławomir Sierakowski: May, tak jak Komorowskiego, zgubiła pycha

Wielka Brytania - ojczyzna racjonalizmu - znowu zachowała się irracjonalnie i uderzyła w samą siebie zupełnie bez powodu. A pycha zgubiła kolejnego lidera Torysów. Innymi słowy, posługując się słynnym cytatem z Adama Michnika (święcie przekonanego o tryumfie Bronisława Komorowskiego w wyborach prezydenckich), Theresa May właśnie "przejechała niepełnosprawną zakonnicę w ciąży".

Sławomir Sierakowski: May, tak jak Komorowskiego, zgubiła pycha
Źródło zdjęć: © PAP
Sławomir Sierakowski

Tych wyborów nie musiało być, tak jak nie musiało być referendum w sprawie Brexitu. David Cameron chciał podkraść trochę głosów populistom z UKIP i dlatego zarządził referendum na temat wyjścia Wielkiej Brytanii z UE, żeby później namawiać do pozostania i przegrać. Jego następczyni Theresa May miała jeszcze trzy lata do wyborów, spokojną większość i rozszerzające się poparcie dla Brexitu, który już rozpoczęła i zaraz miała siadać do negocjacji z UE.

Zakochała się w sondażach, które dawały jej nawet 20 procent więcej poparcia i połasiła się na więcej niż 17 miejsc przewagi w parlamencie nad opozycją. Zarzucano May, że jej przywództwo nie pochodzi z wyboru, ale z porażki poprzednika, więc dała się sprowokować, mimo że wielokrotnie zastrzegała, że przedterminowych wyborów nie ogłosi. Gdy je jednak zarządziła i dała pogrążonej w kryzysie konkurencji tylko siedem tygodni na kampanię, wszystko zaczęło się sypać. Ostatecznie może być najkrócej urzędującym premierem od 1922 roku. Zamiast okazać się nową Margaret Thatcher, doprowadziła swój kraj do stanu totalnego politycznego chaosu. Torysi wygrali, ale stracili większość. Partia Pracy przegrała, ale poprawiła wynik (z 232 do 266). Wzmocnił się system dwupartyjny w UK. Ale nie ma się z czego cieszyć, bo żadna z nich nie jest w stanie stworzyć koalicji z pozostałymi małymi partiami. Mniejszościowy rząd to odwrotność tego, czego chciała May, czyli zamiast silniejszego mandatu znacznie słabszy w negocjacjach z UE. Czyli całkowity polityczny bezsens.

Dlaczego tak się stało?

"Financial Times" uznał, że to była jedna z najgorszych kampanii urzędującego premiera w historii Wielkiej Brytanii. Ciągle powtarzanie przez May, że "Brexit means Brexit", nic nie dało, bo nic nie znaczy. Okazała się ona równie dobra w prowadzeniu kampanii jak Bronisław Komorowski. Tak była pewna wygranej, że nie przyszła w ogóle na debatę telewizyjną liderów, co zostało bardzo źle odebrane. Odmawiała wywiadów mediom, nawet BBC. Pycha w polityce nie popłaca, z czego wnioski powinien wyciągnąć – albo lepiej nie dla dobra Polski – nasz obóz władzy. Jeśli Andrzej Duda wpadł właśnie na taki sprytny pomysł, żeby połączyć referendum na temat uchodźców z wyborami parlamentarnymi w 2019, bo myśli, że tak mu się uda naciągnąć wyborców na więcej głosów dla swojej partii, na takim kombinowaniu może się przejechać tak samo jak Cameron i Corbyn.

Uwielbiany przez młodzież i wyśmiewany przez media i konkurencję "radykalny emeryt" Jeremy Corbyn nauczył się z Brexitu, że w polityce należy porzucić skrupuły i ukraść brexitowcom populizm. Miał to być lewicowy populizm (bo historycznie rzecz biorąc populizm bardziej pasuje do lewicy, bo to lewica powinna być ludowa, tymczasem prawie wszędzie ludowa jest raczej prawica zaś lewica elitarna). W obietnicach poszedł bardzo daleko. Zapowiedział zwiększenie wydatków na służbę zdrowia, budowę 100 tysięcy mieszkań komunalnych, nacjonalizację wodociągów i kolei, a nawet zniesienie opłat za studia. Głosując na Corbyna młodzie dostali okazję, żeby zemścić się za Brexit na starych - tych którzy poparli Brexit i częściej głosują na Torysów i dali więcej głosów Partii Pracy - ale to im niekoniecznie coś da, bo Brexit i tak stanie się faktem, a kraj na chaosie politycznym raczej straci niż zyska.

Upadek populistów

Do pozytywów należy zaliczyć upadek populistów z UKIP, inicjatorów idei Brexitu, którzy nabroili i uciekli. UKIP była ruchem jednej sprawy. Brexit przeszedł, Farage odszedł. Kwestie Brexitu rozgrywają ci, którzy mają wielkie partie, a nie jednego posła, jak dotąd UKIP, albo zero jak po tych wyborach. Zaliczanie do pozytywów, co zdarza się niektórym zwolennikom Partii Pracy z tego, że Wielka Brytania będzie miała teraz zawieszony parlament ('hung parliament'), to naiwność. Realizacji idei miękkiego Brexitu od tego nie będzie, zwycięży raczej idea chaotycznego Brexitu, złego dla wszystkich. Wielka Brytania dostanie gorszego przywódcę niż May, Zachód osłabi się po raz kolejny.

Choć przegrała polityk sprzyjająca twardym negocjacjom z Unią Europejską, Bruksela wcale się z tego wyniku wyborczego nie cieszy, mimo że może sobie teraz pozwolić na znacznie więcej w rozmowach z UE o wyjściu. Bruksela potrzebuje przyzwoitego rozstania, żeby móc rozpocząć korzystną dla obu stron współpracę gospodarczą i sojusz na rzecz bezpieczeństwa. Nikt w Brukseli nie otwiera szampana przede wszystkim dlatego, że za May może do stołu negocjacyjnego usiąść tylko polityk bardziej populistyczny i mniej przewidywalny. Najgorsza opcja jest jednocześnie najbardziej prawdopodobna i nazywa się Boris Johnson. Oznacza to jeszcze twardszy Brexit i jedną wielką kłótnię z Brukselą, którą Johnson będzie stale prowokował.

Co z tego wynika dla nas?

Inaczej niż Jarosław Kaczyński uważam, że to, co złe dla Unii, jest złe dla Polski. I to, co złe dla NATO, jest złe dla Polski. Corbyn nie wyleczył się zupełnie z naiwnego pacyfizmu, który w świecie pogrążającym się w konfliktach jest zaproszeniem do ekspansji dla takich państw jak Rosja. Był przeciwko wejściu Polski (i naszych sąsiadów z postkomunistycznego regionu) do NATO. Dalej jest krytyczny wobec Sojuszu. Ukraina, z którą nasz los jest integralnie związany i w której mieszkają ludzie zasługujący na to samo co mieszkańcy Wielkiej Brytanii czy Polski, to dla Corbyna jest raczej dziwactwo. Majdan uważał za inicjatywę CIA. Jest w tym sporo wyższościowego myślenia o naszym regionie, jakby nie zasługiwał na bycie częścią Zachodu. Corbyn w kwestii Brexitu raczej kluczył niż zajmował czytelne stanowisko. Vis a vis Rosji czy Trumpa wolałbym większego realisty niż Corbyn, jako reprezentanta drugiego najsilniejszego militarnie kraju w NATO.

Polityczne samobójstwo

Nie sposób dziś określić, jak wynik wyborczy wpłynie na los Polaków na Wyspach. W Wielkiej Brytanii nie wiadomo, jak powstanie rząd, co dopiero mówić o jego linii. Po Brexicie mieliśmy dostać dowód na to, że z UK wszystko jest OK. Tymczasem May popełniła identyczne samobójstwo jak jej poprzednik.

Sławomir Sierakowski dla WP Opinie

Źródło artykułu:WP Opinie
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)