PolskaNie ruszyła sprawa "śląskiej mafii paliwowej"

Nie ruszyła sprawa "śląskiej mafii paliwowej"

Przed Sądem Okręgowym w Katowicach nie udało się odczytać aktu oskarżenia w procesie tzw. śląskiej mafii paliwowej. Powodem była nieobecność obrońcy jednego z oskarżonych, który nie zgodził się na prowadzenie rozprawy bez adwokata.

Sprawa, dotycząca oszustw na kwotę 500 mln zł, nie zostanie jednak zwrócona do prokuratury, jak chciał obrońca głównego oskarżonego Henryka Musialskiego. Termin najbliższej rozprawy - 28 października. Wtedy prokurator ma rozpocząć odczytywanie aktu oskarżenia.

Podczas sprawdzania obecności oskarżonych jeden z nich, Władysław G., oświadczył, że wypowiedział pełnomocnictwo reprezentującym go dotychczas obrońcom z uwagi na "niemożność ustalenia linii obrony".

Jak mówił, okazało się to w ostatnim tygodniu. Nowego adwokata, mec. Piotra Opławskiego, G. ma od poniedziałku. Obrońca przesłał do sądu pismo, że nie zdążył zapoznać się z aktami. G. nie zgodził się na prowadzenie procesu bez adwokata.

Sędzia Gwidon Jaworski uznał, że rozpoczęcie procesu w takiej sytuacji byłoby pozbawieniem prawa do obrony. Zaznaczył jednak, że Opławski miał obowiązek stawić w sądzie. O rażącym naruszeniu przez niego obowiązków powiadomił Okręgową Radę Adwokacką.

Wcześniej sąd nie uwzględnił wniosku obrońcy głównego oskarżonego, który domagał się zwrotu sprawy prokuraturze z uwagi na "istotne braki" w postępowaniu. Prokuratura sprzeciwiła się wnioskowi, argumentując, że w śledztwie przeprowadzono wszystkie niezbędne czynności. Oskarżyciel wskazał, że wniosek złożono w poniedziałek, choć akt oskarżenia jest w sądzie od wielu miesięcy.

Odrzucając wniosek sąd uznał, że w aktach nie ma żadnych istotnych braków, a obrona nie wskazała, jakie konkretne dodatkowe czynności powinna wykonać prokuratura. Sędzia Jaworski ocenił, że we wniosku chodzi w rzeczywistości o bezzasadne przedłużanie postępowania, co wcześniej adwokat Musialskiego zarzucał wymiarowi sprawiedliwości.

Sędzia Jaworski podkreślił, że nikt z kancelarii adwokackiej nie zgłosił chęci zapoznania się z aktami. Zwrócił też uwagę na - jak się wyraził - "delikatną sprzeczność" pomiędzy wnioskiem obrońcy o zwrot sprawy do prokuratury, a złożonym wcześniej wnioskiem o dobrowolne poddanie się karze przez Musialskiego.

Poza Musialskim także kilku innych oskarżonych chce poddać się karze. Sąd rozpozna ich wnioski po złożeniu wyjaśnień od podsądnych.

Główny oskarżony w rozmowie z dziennikarzami krytykował śląski wymiar sprawiedliwości. Przynajmniej w Katowicach kodeks dla większości prokuratorów i sędziów jest po prostu niczym, więc co można przewidywać? - pytał przed posiedzeniem. Według mojej subiektywnej oceny, i nie tylko mojej, ten wymiar sprawiedliwości jest wymiarem niesprawiedliwości - dodał oskarżony.

Inny oskarżony - Andrzej Dolniak ocenił w rozmowie z dziennikarzami, że proces, jeśli ma być rzetelny, będzie bardzo długi. Dolniakowi - adwokatowi, który przed zatrzymaniem działał w Samoobronie prokuratura zarzuciła legalizowanie ponad 70 mln zł pochodzących z przestępstw paliwowych. Był aresztowany przez 3,5 roku. Twierdzi, że został "klasycznie odstrzelony". Nie przyznaje się do zarzutów.

Do zarzutów w śledztwie nie przyznał się też znany detektyw Krzysztof Rutkowski, oskarżony w procesie m.in. o pranie brudnych pieniędzy i powoływanie się na wpływy w instytucjach państwowych. Też był aresztowany, na wolność wyszedł w maju ubiegłego roku po wpłaceniu kaucji. Detektyw miał m.in. uczestniczyć w praniu pieniędzy, polecając pracownikom swego biura wystawienie faktur na 2,5 mln zł za fikcyjne usługi na rzecz firmy Henryka M.

Rutkowski mówił w sądzie, że jego zatrzymanie było "pokazem siły i kiełbasą wyborczą przed wyborami samorządowymi". To była pewnego rodzaju zemsta za działania prowadzone przez wiele lat, które w jakimś sensie były policzkiem dla oficjalnych organów - przekonywał detektyw.

Musialski, Dolniak i Rutkowski zgodzili się na podawanie w prasie pełnych nazwisk.

Proces "śląskiej mafii paliwowej" to jedna z największych tego rodzaju spraw w kraju. W ciągu sześciu lat oskarżeni mieli oszukać Skarb Państwa na prawie 500 mln zł. Prokuratorskie postępowanie zostało zamknięte w kwietniu ubiegłego roku, oskarżono wówczas 21 osób. Pod koniec sierpnia tego Musialski, zwany śląskim baronem paliwowym, wyszedł z aresztu, w którym spędził blisko pięć lat.

Obrońcy wielokrotnie krytykowali niemoc wymiaru sprawiedliwości, która nie pozwalała przez wiele miesięcy rozpocząć procesu. Adwokat głównego oskarżonego zaskarżył w Strasburgu przewlekłość postępowania. Podkreślił, że jego klient przyznał się do zarzutów i to dzięki jego wyjaśnieniom prokuratura poczyniła w śledztwie wiele ustaleń. W ocenie obrony, niezrozumiałe jest, że mimo zgromadzenia materiału dowodowego Musialski tak długo był aresztowany.

Według aktu oskarżenia grupa przestępcza kierowana przez Musialskiego stworzyła mechanizm nielegalnego obrotu paliwami oraz fikcyjnego obrotu nimi i fałszowania faktur. Jej członkom zarzucono też wyłudzenia podatkowe i pranie brudnych pieniędzy. Sprawa jest niezwykle obszerna - liczy około 500 tomów akt, sam akt oskarżenia to 700 stron. Oskarżonym grozi maksymalnie do 15 lat więzienia.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
dolniakkatowiceproces
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)