Polska"Chciał pełnić bezpieczny dyżur i wrócić do domu"

"Chciał pełnić bezpieczny dyżur i wrócić do domu"

"Chciał pełnić bezpieczny dyżur i wrócić do domu"
Źródło zdjęć: © PAP | Piotr Polak
05.03.2012 18:53, aktualizacja: 06.03.2012 04:37

Informację o zatrzymaniu dwóch dyżurnych ruchu przyjąłem z dużym niepokojem - mówił na antenie Polsat News Grzegorz Herzyk, rzecznik prasowy Związku Zawodowego Dyżurnych Ruchu PKP. Dodał, że być może prokurator "po raz kolejny działa zbyt szybko". Również Leszek Miętek, prezydent Związku Zawodowego Maszynistów Kolejowych w Polsce komentując w Polsat News informację o zatrzymaniu dyżurnego ruchu ze Starzyn, wspominał zatrzymanie maszynisty po wypadku w Babach. Wspomniał, że przyczyny katastrofy w Szczekocinach są "na pewno złożone".

"Przypomnijmy sobie Baby"

Jak mówił Herzyk, nie wiemy na razie nic o szczegółach wypadku i zatrzymania dyżurnych. - Przypomnijmy sobie sytuację w Babach kiedy też dość pochopnie podjęto decyzję o zatrzymaniu maszynisty - mówił.

- Chciałbym powiedzieć, że nie wolno z tych ludzi robić przestępców, to nie są przestępcy. Ci ludzie przyszli normalnie do pracy, byli trzeźwi, objęli dyżur po swoich poprzednikach, chcieli go pełnić rzetelnie i bezpiecznie. Chcieli po skończonej pracy przyjść do domu - uważa Herzyk.

- To nie są ludzie, którzy popełnili jakieś przestępstwo. Jeżeli już możemy mówić o czymś, to o jakimś błędzie. Ale jeżeli to nawet był błąd człowieka, to był to też błąd urządzeń, powiedziałbym szerzej - błąd systemowy. Bo urządzenia powinny wykluczać błąd człowieka - dodał.

Rzecznik Związku Zawodowego Dyżurnych Ruchu PKP powiedział, że w działaniu dyżurnych ruchu "na pewno nie ma winy umyślnej". - Błąd systemowy pracy dyżurnego ruchu polega na tym, że obarcza się go coraz większą ilością obowiązków. Jest kumulacja, nasilenie wszelkich czynności, które dyżurny ruchu, oprócz prowadzenia ruchu pociągów musi wykonywać czasie swojego dyżuru. Przykład z piątku, przed katastrofą: otrzymałem sygnał, że na jednej z nastawni kierownictwo stacji chce ukarać dyżurnych ruchu za to, że nie zrzucili węgla do piwnicy w odpowiednim czasie. No to jest lekka przesada - mówił.

Dodał, że są nastawnie gdzie dyżurny "przy okazji tego że jest dyżurnym ruchu i prowadzi ruch pociągów, jest też palaczem w kotłowni, jest sprzątaczką, jest megafonistą, jest osobą, która udziela informacji, jest osobą, która sprzedaje bilety, w razie potrzeby odśnieża perony". - mówił.

Tym ludziom wyrządzono krzywdę

Z kolei Jerzy Oleszak, wiceprzewodniczący Związku Zawodowego Dyżurnych Ruchu PKP, nie chciał mówić, kto - jego zdaniem - jest winny katastrofy kolejowej, do jakiej doszło pod Szczekocinami. - Na temat winnych ja się nie będę wypowiadał. Pracuje Państwowa Komisja Badania Wypadków Kolejowych pod przewodnictwem pana przewodniczącego Rysia, pracuje miejscowa komisja, podejrzewam, z ramienia zakładu linii kolejowych w Kielcach. Tam zapadną ustalenia, tam będzie wyjaśniona sprawa. Dopiero wtedy będzie można cokolwiek komentować i wypowiadać się na ten temat. W tej chwili za wcześnie na ferowanie jakichkolwiek wyroków, sądów i opinii - stwierdził w programie "To był dzień" Jerzy Oleszak.

Pytany, czy nie boi się, że zatrzymanie jednego z dyżurnych ruchu jest próbą znalezienia kozła ofiarnego, przyznał, że "takie zagrożenie istnieje zawsze". - Mieliśmy przykłady również z przeszłości. Zanim jeszcze zakończyły prace komisje badające przyczyny różnych zdarzeń, nie tylko kolejowych, w mediach, w internecie, przede wszystkim na forach internetowych, w wielu komentarzach prasowych pojawiały się opinie pseudoznawców, którzy tak naprawdę nie mieli pojęcia o tym, o czym piszą, o czym mówią - mówił. - Zdarzało się również w przeszłości tak, że wyrządzono krzywdę zwykłemu człowiekowi, który, później okazywało się, że nie ponosił winy czy odpowiedzialności. Tym ludziom wyrządzono krzywdę - mówił w Polsat News Oleszak.

"Tkwimy w epoce przedsiębiorstwa państwowego"

Również prezydent Związku Zawodowego Maszynistów Kolejowych w Polsce przestrzega przed szybkim wyciąganiem pochopnych wniosków. - Ja bym nie przesądzał. Decyzja prokuratora jest taka jaka jest. Ja pamiętam wypadek w Babach, kiedy jeszcze się akcja ratunkowa nie skończyła, dla potrzeby opinii publicznej aresztowano maszynistę - mówił w Polsat News Leszek Miętek.

Dodał, że w sprawie ustalenia przyczyn wypadku ufa kolejowej komisji wypadkowej. - Przyczyny są na pewno złożone. Boję się tylko, ażeby nie pójść na łatwiznę i nie uznać, że całej historii związanej z bezpieczeństwem ruchu kolejowego jest winny jeden dyżurny ruchu, bo to jest cały system, o którym mówimy już od dawna, sygnalizujemy te procedury.

Przyznał, że z zadowoleniem przyjął wypowiedź ministra Sławomira Nowaka, który zapowiedział, że zależy mu na podnoszeniu standardów bezpieczeństwa transportu w Polsce. Gość Polsat News ma nadzieję, że będą "podejmowane decyzje konkretne, które zlikwidują nieprawidłowości, o których od dawna się mówi". - Myślę, że ta śmierć naszych kolegów, śmierć tych podróżnych wzruszy osoby, które odwiedzały miejsce katastrofy na tyle, że kwestie bezpieczeństwa ruchu kolejowego staną się priorytetami nie tylko resortu transportu, ale całego rządu.

Uważa, że do tej pory te sprawy nie należały do najważniejszych w opinii rządu. - My w procedurach bezpieczeństwa jeszcze tkwimy w starej epoce przedsiębiorstwa państwowego PKP - stwierdził w Polsat News Leszek Miętek prezydent Związku Zawodowego Maszynistów Kolejowych w Polsce.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (1058)
Zobacz także