Skrócone ferie?
Zamiast zarabiania przez sześć tygodni, górale będą zarabiać przez dwa. Na wyciągach zaś, w karczmach i Krupówkach będzie ścisk, tłok i złość... Górale obawiają się, że planowane przez Ministerstwo Edukacji wprowadzenie w tym samym czasie dla wszystkich województw ferii zimowych odstraszy turystów od Podhala. Pojadą w Alpy. Obecnie obowiązują ustalenia, jakie udało się podjąć kilka lat temu po długich rozmowach z przedstawicielami rządu.
Po dziesięcioletnich negocjacjach starostwa tatrzańskiego z kuratorami oświaty i Ministerstwem Edukacji, dwutygodniowe ferie rozłożono na sześć tygodni. Województwa pogrupowano tak, aby wypoczywający nie wchodzili sobie w drogę, mieli łatwy dojazd i powrót, a właściciele bazy turystycznej mogli im zaoferować więcej miejsc po znacznie bardziej przystępnych cenach.
Zrobić coś z Gubałówką! - Przez kilka lat obowiązywania wydłużonego okresu ferii mieszkańcy już przyzwyczaili się, że sezon trwa sześć tygodni. Okoliczne gminy radzą sobie z wydłużonym sezonem bardzo dobrze. Trzeba jeszcze zwiększyć nacisk na promocję Zakopanego i zrobić coś w sprawie Gubałówki, bez której wielu turystów nie wyobraża sobie zimowego wypoczynku. Sądzę, że dwutygodniowe ferie są dobre dla urzędników, dużych firm transportowych, a przede wszystkim dla włoskich i austriackich kurortów. Gdy tu znów będzie panował ścisk, wielu turystów ucieknie za granicę - mówi Andrzej Gąsienica-Makowski, starosta tatrzański. Walory dłuższych ferii zimowych doceniają turyści. Leszek Muza, który do Zakopanego przyjechał z sześcioletnim Tomkiem i ośmioletnim Kubą, pamięta czasy, kiedy zimowe wczasy dla wszystkich odbywały się w tym samym terminie.
Nie byli nigdy w Zakopanem - Wprawdzie nie odczuwam, że ceny są niższe, ale zdecydowanie luźniej jest na stokach. Można bezpieczniej i wygodniej wypocząć. Urzędnicy, którzy planują powrócić do ferii dwutygodniowych, chyba sami nigdy nie byli w Zakopanem, gdy panował tu tłok - oburza się Leszek Muza z Władysławowa. Nie podoba się pomysł ministerstwa także handlującym na regionalnych straganach. - Zawsze to człowiek coś więcej uhandlował w sześć tygodni! - mówi pani Maria, handlująca pod Gubałówką.
- Widać komuś się to nie spodobało w stolicy, bo może górale za dużo już zarobili! W tym sezonie sześciodniowy pobyt z pełnym wyżywieniem w grupie zorganizowanej kosztuje jedną osobę około 380 zł. W pensjonatach ceny za jeden dzień zaczynają się od 30 zł. Gdyby ferie zamiast sześciu tygodni miały dwa, wówczas ceny te poszłyby znacznie w górę, a organizatorzy wypoczynku nie nadążaliby z przygotowywaniem atrakcji. Wśród przedstawicieli branży turystycznej są jednak i tacy, którzy nie do końca są zadowoleni z wydłużenia sezonu. Czasami słychać pojedyncze głosy właścicieli kwater, którzy mają wiele wolnych pokoi w niższym standardzie bez dostępu do wyciągów. Dla nich tłok był dobry, gdyż zawsze znaleźli klienta.
Tomasz Skowroński