"Skończy się jak z robakami". Pokazali nowy plan klimatyczny
Fundacja ClientEarth Prawnicy dla Ziemi stworzyła projekt ustawy o ochronie klimatu. Jak mówią, to coś w rodzaju klimatycznego planu remontowego dla Polski. - To plan, który wreszcie umożliwi pociąganie polityków do odpowiedzialności - mówi w rozmowie z WP Jakub Wiech.
22.04.2023 14:33
Fundację tworzy ponad 250 osób w ośmiu biurach, a działalność prowadzą w ponad 50 krajach. Deklarują, że wykorzystują siłę prawa, aby wprowadzać systemowe zmiany, które chronią planetę i jej mieszkańców.
Co proponują w projekcie ustawy?
- neutralność klimatyczna najpóźniej w 2050 roku - projekt zakłada, że Polska osiągnie neutralność klimatyczną, później zapewni utrzymanie neutralności oraz będzie dążyła do osiągnięcia ujemnych emisji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Jak chcą to zrobić? Opracowane mają zostać krajowy oraz sektorowe budżety emisyjne, ustanawiające pułapy emisji gazów cieplarnianych dla każdego roku. Ma to doprowadzić do stopniowego uniezależnienia się Polski od sprowadzania paliw kopalnych i osiągnięcia bezpieczeństwa energetycznego w oparciu o własne zasoby energetyczne.
- co najmniej jeden procent PKB rocznie na ochronę klimatu - wydatki miałyby dotyczyć zarówno części budżetu państwa "klimat", jak i działu "klimat" w innych częściach budżetu państwa,
- obowiązek sprawdzania, czy znaczące inwestycje nie szkodzą klimatowi,
- przygotowanie planów walki ze skutkami ekstremalnych zjawisk pogodowych,
- powołanie Rady Ochrony Klimatu - do zadań Rady należałoby m.in. opiniowanie aktów prawnych, współpraca z organami administracji oraz organizacjami ekologicznymi, działalność edukacyjna i informacyjna, monitorowanie polityki klimatycznej, a także prognozowanie jej skutków. Natomiast za osiągnięcie celów klimatycznych, a także za przyjęcie krajowego budżetu emisyjnego, odpowiadałaby Rada Ministrów (a za przyjęcie budżetów sektorowych – odpowiedni jej członkowie),
- przyznanie mieszkańcom i mieszkankom Polski nowego prawa – prawa do bezpiecznego klimatu.
"Takiego ryzyka nie da się wykluczyć"
Dr Marcin Stoczkiewicz z ClientEarth pytany w rozmowie z Wirtualną Polską, czy wierzy w to, że politycy spojrzą przychylnym okiem na projekt, podkreśla, że od przygotowania projektu przez organizację społeczną do jego rozpatrywania przez parlament i do ewentualnego wejścia w życie droga jest długa. - Wierzymy jednak, że budowanie odporności państwa na zmiany klimatu jest ponadpartyjnym interesem wspólnym. Wszystkie partie reprezentowane w parlamencie powinny być zainteresowane merytoryczną debatą nad projektem oraz uchwaleniem prawa klimatycznego dla Polski tak szybko, jak to tylko możliwe - dodaje.
Czy jako organizacja nie obawiają się blokady w ewentualnej dyskusji z politykami i braku zaangażowania oraz lekceważenia problemu? Dr Stoczkiewicz podkreśla, że mają nadzieję, że problem budowania odporności państwa i społeczeństwa na zmiany klimatu nie stanie się przedmiotem walki politycznej. - Takiego ryzyka nie da się jednak wykluczyć - zaznacza.
Wśród celów projektu jest stworzenie Rady Ochrony Klimatu. Kto miałby w niej zasiadać? Jak proponują aktywiści, rada została zaprojektowana jako niezależny organ ekspercki, którego celem jest wspieranie polityki klimatycznej prowadzonej przez organy administracji.
W skład Rady ma wchodzić 16 członków powoływanych w równej liczbie przez Sejm, Senat, prezydenta oraz Rzecznika Praw Obywatelskich. - Członkami Rady mogliby zostać obywatele polscy cieszący się nieposzlakowaną opinią oraz odznaczający się szczególną wiedzą w zakresie ochrony klimatu lub dziedzin, które mogą mieć szczególne znaczenie dla wypełnienia przez Radę jej zadań, w tym w szczególności przedstawiciele nauki lub organizacji ekologicznych - dodaje fundacja.
Zobacz także
"Umożliwi pociąganie polityków do odpowiedzialności"
Jakub Wiech, ekspert ds. energii i klimatu, szef serwisu energetyka24.pl, w rozmowie z WP podkreśla, że propozycja ClientEarth jest bardzo ciekawa, ponieważ wykreśla pewne ramy odpowiedzialności za działanie sprzeczne z polityką klimatyczną i za zaniechania w tym zakresie.
- Mowa tu o planie stworzenia systemu, który wreszcie umożliwi pociąganie polityków do odpowiedzialności za to, że nas nie przygotowali do unijnej polityki klimatycznej - mówi.
I dodaje, że nie sądzi, by takie ustawodawstwo przeszło w obecnym kształcie polskiego Sejmu. - Jeśli rozpoczną się prace, a projekt zostanie zaproponowany jako postulat jakiejś partii wyborczej, stanie się on tematem w kampanii wyborczej i zrobi się wokół niego bardzo duży szum - dodaje.
- Restrykcje czy możliwości sankcjonowania działań sprzecznych z polityką klimatyczną zostaną od razu uznane za zielony faszyzm, totalitaryzm czy komunizm. Zrobi się z tego kolejny młotek na przeciwników politycznych i będziemy słyszeć, że chce się wsadzać do więzień za palenie ognisk czy w kominku. Oczywiście jest to nonsensowne i sprzeczne z zapisami projektu. Ale mając w pamięci dyskusję o jedzeniu robaków, spodziewam się, że tak właśnie będzie to wyglądało - prognozuje Wiech.
I dodaje: - Po raz kolejny pokażemy swoją niedojrzałość i spłycenie tematu, ośmieszenie go, dyskusję, z której nic nie wyniknie. Polityka klimatyczna to polityka gospodarcza, będzie stanowić o tym, która gospodarka odnajdzie się w nowej rzeczywistości, a która nie. Polska robi wszystko, by jej gospodarka była niekonkurencyjna.
Żaneta Gotowalska, dziennikarka Wirtualnej Polski