Skok na kasę? Zmiany w ochronie środowiska
Szefowie Funduszy Ochrony Środowiska piszą do Dudy. Znów chodzi o Jana Szyszkę, a dokładniej o pieniądze, którymi ma zarządzać. "Efekty mogą być druzgocące" - alarmują.
Z całego kraju do prezydenta Dudy płyną apele, by nie podpisywał nowelizacji prawa ochrony środowiska. Samorządowcy obawiają się bowiem, że PiS miliardami z ekologii zasili socjalne programy rządu - czytamy w "Gazecie Wyborczej".
"Projekt zmiany prawa ochrony środowiska może sparaliżować pracę Wojewódzkich Funduszy Ochrony Środowiska i zmniejszyć środki na ochronę środowiska. Wnosimy, by nie podpisywał pan ustawy" - piszą szefowie funduszy do prezydenta. Jak pisze gazeta, projekt nowelizacji leży już na prezydenckim biurku. Po podpisaniu ustawa wejdzie w życie. "Jej efekty mogą być druzgocące ' - czytamy. Dlaczego?
Trwa ładowanie wpisu: twitter
Chodzi o to, że nowelizacja zakłada m.in. podporządkowanie ministrowi środowiska niezależnych w tej chwili wojewódzkich funduszy. Organizacje nazwały ustawę PiS skokiem na kasę. Opinię uzasadniają tym, że Jan Szyszko ma zarządzać ponad tysiącem etatów i 10 mld rocznie na ekologię.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
O co chodzi w zmianach? Czego chce PiS?
Posłowie na początku kwietnia przyjęli zaproponowane przez Senat poprawki do noweli Prawa ochrony środowiska, która zmieni sposób powoływania i odwoływania członków rad nadzorczych funduszy środowiska. Po zmianie to wojewodowie ustalą pensje członków rad nadzorczych wojewódzkich funduszy.
Teraz ustawa trafiła do podpisu prezydenta.
Poprawki, jakie zaakceptowała niższa izba parlamentu stanowią m.in., że pensje członków rad nadzorczych wojewódzkich funduszy ochrony środowiska będzie ustalał wojewoda. Inna mówi o tym, że dotychczasowe statuty wojewódzkich funduszy ochrony środowiska zachowają swoją moc, ale nie dłużej niż przez 30 dni od wejścia w życie nowych przepisów. Jeżeli nowy statut nie zostanie uchwalony, to nada go wojewoda.
Akceptację Sejmu zyskała też poprawka, która przywróci 12-osobową radę nadzorczą Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej. Sejm chciał wcześniej, by rada liczyła 11 osób.
W trakcie prac nad nowym prawem w parlamencie ustawa wzbudzała kontrowersje.
Politycy opozycji, w tym PO, Nowoczesnej i PSL wskazywali m.in., że jej przepisy są niekonstytucyjne i naruszają zasadę decentralizacji władzy. Przekonywali, że po zmianie samorządy nie będą miały wpływu na wydawanie pieniędzy z wojewódzkich funduszy, gdyż czterech z pięciu członków rad nadzorczych tych funduszy wyznaczać będzie administracja rządowa. Dodawali, że nowelizacja to koniec samorządności w wojewódzkich funduszach.
Ministerstwo Środowiska odpowiadało, że zgodnie ze sporządzaną dla nich ekspertyzą, zagrożenia niezgodności z ustawą zasadniczą nie ma. Resort wskazywał, że wojewódzkie fundusze są samorządowymi osobami prawnymi, a nie wojewódzkimi samorządowymi jednostkami organizacyjnymi, dlatego zmiany w prawie nie wpłyną na zakres działania samorządu województwa.
Nowe przepisy, zdaniem PiS, mają przynieść oszczędności w funkcjonowaniu wojewódzkich funduszy rzędu kilku milionów złotych rocznie. Wskazywano m.in. na wysokie wynagrodzenia władz tych funduszy oraz występujące w funduszach patologie. Dodawano, że po zmianie prawa zwiększy się spójność polityki ekologicznej prowadzonej przez ministra z tą, za którą odpowiadają fundusze wojewódzkie.
Nowela dotyczy głównie wojewódzkich funduszy środowiska. Zakłada zmniejszenie liczby członków ich rad nadzorczych z siedmiu do pięciu osób. Zmienia też sposób określania składu rad. Uprawnienie do ich wyznaczania mają mieć: wojewoda, zarząd NFOŚiGW, sejmik województwa (wiceprzewodniczący rady), a także minister środowiska (przewodniczący rady).
Zgodnie z obowiązującymi przepisami uprawnienia do powoływania i odwoływania członków rad nadzorczych wojewódzkich funduszy mają sejmiki województw. Po zmianie to minister środowiska będzie ich powoływał i odwoływał. Minister ma mieć też prawo powołania swoich przedstawicieli do rad w przypadku niewyznaczenia członków lub wiceprzewodniczących rad przez wojewodę, zarząd NFOŚiGW lub sejmik województwa w terminie 30 dni od dnia wygaśnięcia ich mandatu.
Nowelizacja zakłada ponadto zmniejszenie liczby członków zarządów wojewódzkich funduszy do jednego, maksymalnie dwóch. Obecnie zarządy liczą od dwóch do pięciu osób.
Kto był przeciw i dlaczego?
Podczas prac w Sejmie opozycja (PO, Nowoczesna, Kukiz'15 i PSL) krytykowała zaproponowane rozwiązania. Przekonywała, że jest to "ustawa kadrowa", a jej cel to przejecie kontroli przez administrację rządową nad instytucjami, na który obecnie mają wpływ samorządy. Przedstawiciele opozycji dodawali, że jest ona niekonstytucyjna, przez naruszenie zasady decentralizacji władzy m.in. dlatego, że nie była konsultowana z samorządami, a nowe prawo wpłynie na ich sposób funkcjonowania.
Ministerstwo środowiska oraz partia rządząca przyznawali, że przeciwni nowym rozwiązaniom są marszałkowie województw oraz prezydenci dużych miast. Przekonywali za to, że pozytywnie wypowiadają się o nim włodarze małych miast i gmin, którzy liczą, że dostaną dotacje finansowe "niezależnie od koloru politycznego".
PiS argumentowało, że nowelizacja przyniesie oszczędności w funkcjonowaniu wojewódzkich funduszy rzędu kilku milionów złotych rocznie. Posłowie tej partii wskazywali m.in. na wysokie wynagrodzenia władz tych funduszy oraz występujące w funduszach patologie. Dodawali, że po zmianie prawa zwiększy się spójność między polityką ekologiczną prowadzoną przez ministra oraz fundusze.
MŚ powołując się na sporządzoną dla resortu ekspertyzę twierdziło też, że nowela nie narusza ustawy zasadniczej. Wiceminister Mariusz Gajda wskazywał, że wojewódzkie fundusze są samorządowymi osobami prawnymi, a nie wojewódzkimi samorządowymi jednostkami organizacyjnymi. Przekonywał, że zmiany w prawie nie wpłyną więc na zakres działania samorządu województwa.
Źródlo: Gazeta Wyborcza/radioszczecin.pl/WP/PAP