Skazani na siebie? Prawdziwe powody awantury między Trumpem i Muskiem [OPINIA]
Odkąd Elon Musk i Donald Trump zaczęli współpracę, wielu komentatorów przewidywało, że prędzej czy później dwaj miliarderzy z tak potężnym ego wejdą ze sobą we frontalny konflikt. Ten moment przyszedł bardzo szybko. Wystarczyło mniej niż pół roku, by prezydent i kiedyś jego najbliższy doradca rzucili się sobie do gardeł - pisze dla Wirtualnej Polski Jakub Majmurek.
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Musk podał dalej post sugerujący możliwość impeachmentu Trumpa oraz zasugerował, że prezydent blokuje ujawnienie akt Jeffreya Epsteina - milionera, który wykorzystywał seksualnie nieletnie dziewczyny i miał "udostępniać" je innym mężczyznom z elit - bo mogą go one obciążać. Zapowiedział też, że może utworzyć nową partię i wystąpić z nią przeciw Trumpowi i republikanom.
Trump z kolei stwierdził, że po odejściu z Białego Domu Musk "oszalał", groził też anulowaniem wszystkich rządowych kontraktów z firmami miliardera. Steve Bannon, jeden z czołowych ideologów ruchu MAGA, wzywał z kolei prezydenta, by deportował Muska jako nielegalnego migranta - właściciel Tesli urodził się w RPA, ma też paszport kanadyjski, a obywatelem Stanów Zjednoczonych został w wieku 31 lat - oraz znacjonalizował jego firmę Space X, na której opiera się dziś obecność Amerykanów w przestrzeni kosmicznej.
Skąd ten konflikt i jakie mogą być jego polityczne konsekwencje? Czy Musk z czołowego sojusznika Trumpa zmieni się teraz w jednego z jego najbardziej niebezpiecznych politycznych przeciwników? Czy zasili szeregi antytrumpowskiej rebelii?
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kontrowersyjny gest Elona Muska. Nagranie z wiecu Donalda Trumpa
(Nie tak) piękna, wielka ustawa
28 maja Musk zgodnie z planem odszedł z prezydenckiej administracji - jego kadencja jako specjalnego doradcy kierującego nieformalnym Departamentem Efektywności Rządu (DOGE) dobiegła końca. Pożegnanie Muska w Białym Domu przebiegało jednak w kordialnej atmosferze. Miliarder i Trump wypowiadali się o sobie wyłącznie z szacunkiem, jeśli nie wręcz podziwem. Jednocześnie już dzień wcześniej Musk zaczął publicznie krytykować kluczową ustawę obecnej administracji Trumpa.
"Wielka, piękna ustawa" - jak nazywa ją Trump - przebudowuje amerykańskie finanse publiczne, wprowadzając cały szereg cięć wydatków publicznych i podatków. W sumie zwiększa jednak deficyt budżetowy w najbliższym roku fiskalnym o 600 mld dolarów i ma w sumie zwiększyć dług publiczny o 5,2 bln dolarów.
To nie podoba się Muskowi, który odkąd zaangażował się w politykę, przestrzega przed tym, że dług publiczny Stanów Zjednoczonych zbliża się do poziomu niebezpiecznego dla przyszłości amerykańskiej gospodarki. Główną misją DOGE, obok rozpoznania i redukcji rządowego marnotrawstwa, miało być ograniczenie długu publicznego. Jak twierdzi Musk, "piękna, wielka ustawa" przekreśla jego pracę.
Odkąd odszedł z prezydenckiej administracji, Musk coraz ostrzej krytykuje czołową ustawę Trumpa. We wtorek, 3 czerwca, nazwał ją "odrażającą abominacją", stwierdzając przy tym, że każdy kongresmen, który ją poparł, powinien się wstydzić.
Czy Muska faktycznie oburzyła sama ustawa? Najpewniej nie tylko ona. Miliarder może mieć pretensje, że Trump nie przedstawił mu propozycji dalszej pracy w ramach administracji. Konflikt z Trumpem zaostrzyło też to, że prezydent zmienił zdanie w sprawie przyszłego dyrektora NASA - miał nim zostać wspierany przez Muska miliarder Jared Isaacman.
Część komentatorów wskazuje, że tym, co szczególnie mogło zirytować Muska, jest to, że "wielka, piękna ustawa" kończy z subwencjami dla elektromobilności - co uderza w jedną z firm miliardera - Teslę. Także Trump zarzucił Muskowi, że sprzeciwia się jego ustawie tylko dlatego, że kończy ona ze wsparciem dla "elektrycznych samochodów, których nikt nie chce kupować".
Trump już od jakiegoś czasu był rozczarowany miliarderem
Wszystkie ataki Muska na Trumpa z pewnością nie usposabiają do niego pozytywnie urzędującego prezydenta. Jak donoszą amerykańskie media, relacja między tą dwójką miały się pogarszać od prawie dwóch miesięcy.
Trump miał być rozczarowany efektami pracy DOGE. Musk obiecywał, że w ciągu roku zaoszczędzi 2 bln dolarów rządowych wydatków. Następnie podzielił tę kwotę przez dwa. 29 maja, gdy miliarder kończył swoją misję w rządzie, DOGE na swojej stronie opublikował wyliczenia, wskazujące, że departament zaoszczędził 175 mld dolarów. Jak jednak wyliczył portal BBC, tylko 65 mld oszczędności zostało wyszczególnione, a zaledwie 32,5 mld udokumentowane. To znacznie mniej niż obietnice miliardera.
Działalność DOGE, gdzie Musk ściągnął bardzo młodych ludzi, bez żadnego doświadczenia pracy dla rządu, była też źródłem ciągłego chaosu. Musk, wzorem argentyńskiego prezydenta Javiera Milei, chciał ciąć rządowe wydatki piłą łańcuchową. Niejednokrotnie okazywało się, że cięciom ulegały takie wydatki, jak amerykańskie wsparcie dla globalnego programu walki z malarią i rząd musi przywrócić finansowanie albo ponownie zatrudnić zwolnionych w ramach oszczędności pracowników jednak niezbędnych państwu.
Kierując DOGE, Musk nieustannie wchodził w konflikty z innymi członkami gabinetu Trumpa - niechętnych temu, by miliarder wtrącał się w działanie poległych im departamentów rządu - oraz z republikańskimi kongresmenami, których okręgi wyborcze silnie zależne były od rządowych programów wziętych na cel przez Muska. W efekcie już w marcu Trump miał zdecydowanie zasugerować Muskowi, by zamiast piły mechanicznej używał raczej skalpela.
Skazani na siebie?
Co dalej? Jak ten konflikt się rozwinie? Czy Musk będzie próbował utrącić "wielką, piękną ustawę" w Kongresie, grożąc kongresmenom, że jeśli ją poprą, to w następnych republikańskich prawyborach hojnie wesprze finansowo ich konkurentów?
Nawet gdyby Musk poszedł na taką konfrontację, to wątpliwe, by coś udało się mu osiągnąć. Partia Republikańska jest dziś sektą opartą o kult Trumpa i nikt nie wystąpi przeciw obecnemu prezydentowi. W republikańskich prawyborach kandydat wspierany przez Trumpa wygra z tym wspieranym przez nawet największe pieniądze - Muska czy kogokolwiek innego.
Jest też oczywiste, że "partia Muska" - gdyby faktycznie ją założył, co dziś wydaje się bardzo odległą perspektywą - nie będzie w stanie sięgnąć po władzę. Może jednak, dzieląc głosy prawicy, ułatwić demokratom w wyborach w połowie kadencji, które odbędą się w listopadzie przyszłego roku, zdobycie większości nawet w obu izbach Kongresu.
Musk nie przyłączy się raczej do antytrumpowskiego oporu. Choć część demokratów chce teraz wyciągnąć rękę do miliardera, to dla większości demokratycznej bazy jest on dziś symbolem najmroczniejszej, skrajnej techno-feudalnej prawicy - ale może się jej przysłużyć swoim konfliktem z prezydentem.
Pytanie jednak, czy Trump i Musk nie są na siebie ostatecznie skazani. Model biznesowy Muska zależny jest od kontraktów rządowych. Z kolei amerykański program kosmiczny zależny jest i w najbliższych latach będzie od kontrolowanego przez Muska Space X. A dalszy podbój kosmosu, zwłaszcza w kontekście strategicznej rywalizacji z Chinami, stanowi jeden z kluczowych elementów agendy Trumpa.
Niezależnie od obecnego konfliktu i wszystkich obraźliwych postów w mediach społecznościowych, Musk i Trump mogą się okazać ostatecznie na siebie skazani. Choć czasy bliskiej współpracy z pierwszych miesięcy administracji już nie wrócą, a agenda prezydenta może w przyszłości w coraz większej liczbie punktów uderzać w interesy czy to samego Muska, czy innych techno-oligarchów, to ostatecznie nie dojdzie do otwartej wojny, bo więzy spójnych interesów - ekonomicznych, politycznych, strategicznych - okażą się zbyt silne.
Dla Wirtualnej Polski Jakub Majmurek
Jakub Majmurek to z wykształcenia filmoznawca i politolog. Działa jako krytyk filmowy, publicysta, redaktor książek, komentator polityczny i eseista. Związany z Dziennikiem Opinii i kwartalnikiem "Krytyka Polityczna". Publikuje także w "Kinie", "Gazecie Wyborczej", portalu "Filmweb". Redaktor i współautor wielu publikacji, ostatnio "Kino-sztuka. Zwrot kinematograficzny w polskiej sztuce współczesnej".