Trump kontra Musk, czyli krwawa jatka w piaskownicy [OPINIA]
Tysiące memów, prześmiewczych klipów, wyprodukowanych przez sztuczną inteligencję, przeróbek zdjęć i gier słownych. Gejzery dowcipu i niekontrolowane wybuchy śmiechu. Dawno nie było takiej zabawy w sieciach społecznościowych - pisze dla Wirtualnej Polski Marek Magierowski.
Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.
Scrollujcie dalej. To tylko najbogatszy człowiek świata walczy na śmierć i życie z najpotężniejszym człowiekiem świata. Jak ktoś przytomnie zauważył na X: "Facet dysponujący guzikiem atomowym starł się z oligarchą, który posiada dane osobowe całej ludzkości".
Donald Trump i Elon Musk byli do niedawna nie tylko ideologicznymi sojusznikami, lecz - jak się wydawało - także serdecznymi przyjaciółmi. Właściwie nihil novi sub sole. Wszak od początku istnienia Stanów Zjednoczonych zamożni biznesmeni mieli wpływ (lub przynajmniej do tego aspirowali) na politykę kolejnych prezydentów i kolejnych administracji. Nigdy jednak żaden kapitalistyczny rekin nie miał aż takiego dostępu do ucha głowy państwa, jak szef SpaceX. Niekiedy ta ostentacja biła wręcz po oczach: gdy Musk latał prezydenckim śmigłowcem do Mar-a-Lago, gdy Trump i jego współpracownicy własną piersią bronili najbardziej kontrowersyjnych kroków Muska, gdy promowano jego partykularne interesy, gdy na trawniku przed Białym Domem urządzano komercyjny spektakl pod tytułem "Prezydent USA kupuje piękną teslę".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Chiny nie odpuszczą USA? "Rozpoczęła się wojna technologiczna"
Chodziło o pieniądze
Niemniej, w całym tym tańcu nie chodziło o przyjaźń, ideologię czy wspólną walkę z biurokracją oraz "woke’izmem". Chodziło o - uwaga, siurpryza - pieniądze.
W ostatniej wymianie "uprzejmości" na platformie X Trump określił Muska mianem szaleńca, a ten odwdzięczył się insynuacją, że nazwisko prezydenta występuje w osławionych "Epstein files" (czyli że może być uwikłany w najgłośniejszy skandal pedofilski ostatnich lat). Jednak najważniejsze i najbardziej intrygujące były dwa inne tweety: kiedy Musk napisał o "niewdzięczności" ze strony prezydenta, a Trump z kolei zagroził zerwaniem federalnych kontraktów z firmami Muska.
Wedle szacunków "Washington Post", w ostatnich latach przedsiębiorstwa zarządzane przez Muska, tylko dzięki umowom podpisywanym z rządem, dotacjom, ulgom podatkowym, zarobiły blisko 40 mld dolarów. Jednocześnie Musk wydał prawie 300 mln dolarów na kampanię wyborczą Trumpa, jak również kandydatów republikańskich w wyborach do Izby Reprezentantów i Senatu. Rozmaite postępowania, prowadzone przeciwko firmom Trumpa przez kilka instytucji państwowych, dziwnym trafem ugrzęzły w biurokratycznych procedurach lub zostały wprost wstrzymane. Jednym z najbardziej jaskrawych przykładów konfliktu interesów były decyzje administracji dotyczące relacji USA z Republiką Południowej Afryki, gdzie zresztą Musk ma swoje korzenie. Kiedy z powodu pewnych "politycznie poprawnych" ustaw w RPA SpaceX zderzył się z regulacyjną ścianą, Donald Trump i sekretarz stanu Marco Rubio zagrozili sankcjami i zaczęli określać "reżim w Pretorii" mianem "rasistowskiego".
Mówiąc krótko: komercyjne interesy jednego biznesmena, a jednocześnie sponsora ruchu MAGA, zaczęły kształtować politykę zagraniczną USA. Kiedyś Waszyngton obalał rządy w Ameryce Łacińskiej, bo takie było zapotrzebowanie United Fruit Company. Zamieńmy w tym równaniu banany na starlinki, a okaże się, że przez pół wieku niewiele się zmieniło.
Była zatem najpierw "wdzięczność", a teraz mamy do czynienia z "niewdzięcznością". Nikt nie ma jasnej wiedzy, co tak naprawdę doprowadziło do tej eksplozji. Czy zapisy w ustawie budżetowej, uderzające w interesy Tesli? Urzędniczy chaos, który zafundował wszystkim Musk swoimi działaniami w ramach Departamentu ds. Wydajności Państwa (DOGE)? Narastające obawy Trumpa przed nieobliczalnością człowieka, uzależnionego od środków odurzających? A może coś, o czymś się jeszcze nie dowiedzieliśmy i nigdy się nie dowiemy?
Tysiące memów, mniej czy bardziej udanych żartów, gify z wielkimi pudłami popcornu. Mnie jednak do śmiechu nie jest. Krwawa jatka w piaskownicy największemu mocarstwu świata po prostu nie przystoi.
Dla Wirtualnej Polski Marek Magierowski
Marek Magierowski, dyrektor programu "Strategia dla Polski" w Instytucie Wolności, ambasador RP w Izraelu (2018-21) i Stanach Zjednoczonych (2021-24), były wiceminister spraw zagranicznych. Autor książki "Zmęczona. Rzecz o kryzysie Europy Zachodniej" oraz powieści "Dwanaście zdjęć prezydenta".