Skandaliczne zachowanie policjantów. Posłanka ujawnia nowe fakty. "Nie odpuścimy tego"

Jak dowiaduje się Wirtualna Polska, to zeznania młodszego policjanta z komendy w Pruszkowie miały pogrążyć jego starszego kolegę, który popisywał się przed dwoma nastoletnimi dziewczynami i doprowadził do bardzo groźnego wypadku z ich udziałem. Policjant-senior zasłania się L4 i nie chce udzielić wyjaśnień, a posłanki Koalicji Obywatelskiej - po kontroli na pruszkowskiej komendzie - zapowiadają w rozmowie z WP dalsze interwencje w tej sprawie. - Ta sprawa to skandal i nie można jej zostawić - mówi nam posłanka KO Aleksandra Gajewska.

Posłanka Aleksandra Gajewska interweniuje ws. wydarzeń z udziałem policjantów
Posłanka Aleksandra Gajewska interweniuje ws. wydarzeń z udziałem policjantów
Źródło zdjęć: © Agencja Gazeta, East News | Agencja Gazeta, East News
Michał Wróblewski

Parlamentarzystki KO - Aleksandra Gajewska i Kinga Gajewska - we wtorek 10 stycznia przeprowadziły kontrolę poselską w komendzie w Pruszkowie. Chodzi rzecz jasna o wydarzenia z 2 stycznia. To wtedy policyjny radiowóz uderzył w drzewo w miejscowości Dawidy Bankowe pod Warszawą. W samochodzie oprócz funkcjonariuszy były dwie nastolatki.

Kilka chwil wcześniej dziewczyny wraz z grupą znajomych zauważyły pożar traw. Na miejsce przyjechała straż pożarna, która ugasiła pożar.

Niedługo później pojawił się radiowóz z pruszkowskimi policjantami. Funkcjonariusze po spisaniu świadków zdarzenia kazali wsiąść dwóm dziewczynom do auta, włączyli sygnały, po czym ruszyli w nieznanym kierunku. Po dwóch kilometrach radiowóz nie wyrobił się na zakręcie i uderzył w drzewo. Zdaniem znajomych dziewczyn jeden z policjantów sprawdził, czy dziewczynom nic się nie stało, natomiast drugi polecił im "spier…".

Nastolatkom udało się zadzwonić do znajomych, którzy przewieźli je do OSP w Raszynie. Tam dopiero przyjechało pogotowie ratunkowe. Okazało się, że jedna z dziewczyn ma złamaną kość nosowo-czaszkową z przemieszczeniem, a także stłuczenie barku i szczęki. W sprawie wszczęto policyjne postępowanie dyscyplinarne, a także śledztwo w Prokuraturze Rejonowej w Pruszkowie. Funkcjonariusze przebywają na zwolnieniu lekarskim.

Wirtualna Polska od kilku dni opisuje kulisy tej skandalicznej sprawy. - Chciałabym, żeby ci policjanci przyjechali do szpitala i zobaczyli, jak teraz cierpi moja córka – mówi nam pani Sylwia, mama 17-latki rannej w wypadku radiowozu. Nastolatka - jak dowiedziała się Wirtualna Polska - w poniedziałek 9 stycznia przeszła operację.

- Nie mówi mi się o tym łatwo. Córka cały dzień czekała na operację. Bez jedzenia, bez picia. Była przerażona, bała się. Nigdy nie widziałam jeszcze takich oczu u swojego dziecka... Takich, jakie miała, gdy wiozłyśmy ją na salę operacyjną - przyznała w rozmowie z Wirtualną Polską mama 17-latki. Kobieta uważa, że "policjanci powinni przyjechać i zobaczyć przerażone oczy jej córki". Chciałaby, "żeby zobaczyli, jaką traumę i ból zadali jej dziecku".

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Prowodyrem akcji był doświadczony policjant. "Zasłania się L4"

Na jaw wychodzą kolejne fakty w tej sprawie. Interwencję we wtorek 10 stycznia podjęły parlamentarzystki opozycji. W rozmowie z Wirtualną Polską apelują, by zgłaszały się do nich kobiety z całej Polski, które doświadczyły podobnych działań ze strony funkcjonariuszy.

- Szef komendy w Pruszkowie nie był przygotowany na kontrolę poselską, więc nie był w stanie udzielić szczegółowych informacji o postępowaniu. Odbyła się ogólna dyskusja. Postępowanie zostało przejęte w całości przez Komendę Stołeczną Policji, ponieważ waga tej sprawy jest zbyt duża, by prowadził ją bezpośrednio nadzorujący ją komendant w Pruszkowie - mówi Wirtualnej Polsce posłanka Aleksandra Gajewska z Koalicji Obywatelskiej.

Jak relacjonuje nam parlamentarzystka, szef komendy w Pruszkowie przyznał, iż młodszy policjant, który uczestniczył w wypadku, jest niedługo po zakończeniu kursu podstawowego - zaledwie dwa miesiące w pracy. - To miała być jego pierwsza interwencja, w której brał udział - słyszymy. Jak mówi nam Aleksandra Gajewska, to właśnie na podstawie zeznań młodszego policjanta podjęto decyzję o zawieszeniu starszego policjanta.

- To jest bardzo poważna sprawa. Policjanci mają stawiane zarzuty dyscyplinarne wewnątrz, prowadzone jest także postępowanie prokuratorskie. Doszło przecież do wypadku. Jeśli uszczerbek na zdrowiu będzie trwał dłużej niż siedem dni, to ci funkcjonariusze będą mieli postępowanie karne. Z zebranych materiałów wynika, że prowodyrem tej "akcji" był starszy policjant - relacjonuje w rozmowie z WP parlamentarzystka KO.

Nasza rozmówczyni twierdzi, że ów policjant wciąż zasłania się zwolnieniem L4 i jego pracodawcy nie mogą go wezwać.

- Po tej kontroli utwierdziłyśmy się w przekonaniu, że trzeba wyciągnąć konsekwencje służbowe i prawne w związku z tym, co się wydarzyło 2 stycznia. Rozmowa z szefem komendy w Pruszkowie wzmocniła nasze przekonania, czekamy więc na decyzje. Będziemy interweniować również w tej sprawie w Komendzie Stołecznej Policji. Nie można odpuścić. Policjant z 18-letnim stażem, popisujący się przed nastolatkami? To jest skandal. Ta osoba nigdy nie powinna pełnić tego typu funkcji - podkreśla Aleksandra Gajewska.

Parlamentarzystka pyta też, "dlaczego stróże prawa ograniczają wolność dwóch nastoletnich dziewcząt, uprowadzają je policyjnym samochodem, powodują wypadek, nie udzielają pomocy, a jakiekolwiek konsekwencje dyscyplinarne mają miejsce, dopiero kiedy my zapowiadamy kontrolę i kiedy jest tak ogromna presja opinii publicznej?".

Kinga Gajewska i Aleksandra Gajewska zapowiadają sprawdzenie, czy takie sytuacje zdarzały się wcześniej w Pruszkowie, innych miejscach na Mazowszu lub gdziekolwiek w Polsce. - Jedna z dziewczyn pojechała do szpitala, a druga była przesłuchiwana przez policję do godz. 4. w nocy ze złamaną ręką. Czy w taki sposób policja może potraktować wasze córki, wnuczki, uczennice? - pytają posłanki KO.

Jak przyznają, z ich kontroli w pruszkowskim komisariacie wynika, że policjanci, którzy spowodowali wypadek, odjeżdżając z nastolatkami z piskiem opon, nie zgłosili włączenia "kogutów" do dyżurnego. - Całkowita samowolka dotyczyła również zabrania dziewczynek do radiowozu - mówi Kinga Gajewska.

- Apelujemy do dziewczyn, kobiet, które miały podobne zdarzenia. Jeżeli macie taką sprawę, zgłoście się do nas. Macie nasze pełne wsparcie, dyskrecję, pomożemy jako kobiety, posłanki, matki - wzywają parlamentarzystki.

Wniosek o zawieszenie

Obrońca 17-latki, mecenas Roman Giertych, przekazał, że złożył wniosek o zawieszenie policjantów z Pruszkowa, którzy spowodowali wypadek i nie udzielili im pomocy. Funkcjonariusze niedługo po wypadku poszli na zwolnienia lekarskie.

- Przed tym, jak kazano wsiąść jednej z dziewczyn do samochodu, żarty policjantów nosiły seksualny podtekst. Tak przynajmniej odebrała to moja klientka - mówi Wirtualnej Polsce mec. Giertych i dodaje, że dzięki wizji lokalnej ustalono, że zakręt i droga, w którą skręcali, prowadziła w stronę lasu. Zupełnie w drugą stronę była komenda policji.

- Nawet jeżeli przyjmiemy założenie, że funkcjonariusze nie chcieli zrobić nic złego, to wożenie nocą młodych dziewczyn po takich miejscach wywołało u nastolatek traumę i strach. Sam mam dwie córki, mogę sobie tylko wyobrazić, co dziewczyny w radiowozie mogły przeżywać. Obawiały się, że mogą zostać skrzywdzone - komentuje prawnik.

Z nieoficjalnych ustaleń Wirtualnej Polski tuż po wypadku wynikało, że policjanci "chcieli zaimponować nastolatkom i pokazać im policyjną pracę".

- Zgubiła ich niezrozumiała głupota. Pojechali na interwencję, a ulegli urokowi młodych kobiet, które zabrali ze sobą do radiowozu - mówił nam informator, osoba znająca kulisy sprawy. Jak dodał, do całej sytuacji nie powinno dojść, tym bardziej że jeden z pruszkowskich policjantów był doświadczonym funkcjonariuszem, mającym za sobą 18 lat służby.

Jak pisaliśmy 10 stycznia w WP, policjant, który dowodził patrolem w dniu wypadku w Dawidach Bankowych, został zawieszony.

Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
radiowózpolicjawypadek
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1146)