Simion nie uznaje przegranej. Twierdzi, że ingerowano w wybory
George Simion, przywódca skrajnie prawicowego ugrupowania AUR, zakwestionował swoją przegraną w drugiej turze wyborów prezydenckich w Rumunii – poinformował portal Politico. Polityk twierdzi, że posiada dowody na zagraniczną ingerencję, w tym ze strony Francji.
Co musisz wiedzieć?
- W drugiej turze wyborów prezydenckich w Rumunii zwyciężył proeuropejski burmistrz Bukaresztu, Nicusor Dan, zdobywając 53,6 proc. głosów.
- George Simion oskarża Francję i inne podmioty o ingerencję w wybory, twierdząc, że manipulowano instytucjami i mediami.
- Simion zapowiedział złożenie skargi do Sądu Konstytucyjnego, choć nie spodziewa się unieważnienia wyborów.
W dogrywce zwyciężył proeuropejski burmistrz Bukaresztu, Nicusor Dan, zdobywając 53,6 proc. głosów. Simion uzyskał 46,4 proc. i początkowo uznał porażkę. Wybory przeprowadzono ponownie po tym, jak Sąd Konstytucyjny unieważnił pierwszą turę z listopada ub.r. Powodem były zarzuty wobec kandydata Calina Georgescu, który miał dopuścić się nieuczciwych praktyk wyborczych i korzystać ze wsparcia z zagranicy – sugerowano związki z Rosją.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wojna na marsze. Ekspert: Nieprzemyślana idea
Simion zapowiedział, że jego partia zaskarży wyniki do Sądu Konstytucyjnego, powołując się na podobne przesłanki jak te, które doprowadziły do unieważnienia głosowania w grudniu: "wpływy zewnętrzne i instytucjonalną kompromitację".
Według lidera AUR, wybory zostały zmanipulowane poprzez "zorganizowane działania Francji, Mołdawii i innych podmiotów", które miały wpływać na media, instytucje i wynik wyborów. Mimo braku dowodów, Simion twierdzi, że w Mołdawii wydano 100 mln euro na kupowanie głosów, a w drugiej turze oddano głosy w imieniu "martwych dusz".
Polityk odniósł się również do wypowiedzi założyciela Telegramu Pawła Durowa, który miał zarzucić Francji próbę uciszania konserwatywnych treści przed wyborami. Simion wezwał go do złożenia zeznań i ujawnienia rzekomych informacji o cyberatakach i dezinformacji.
"Ani Francja, ani Mołdawia, ani nikt inny nie ma prawa ingerować w wybory w innym państwie" – napisał Simion w serwisie X. Przyznał jednak, że nie spodziewa się unieważnienia wyborów przez sąd, ale zaapelował do obywateli o składanie indywidualnych skarg.