Siły specjalne USA po cichu rozmieszczone w krajach bałtyckich. Kolejny element odstraszania Rosji
USA po cichu rozmieściły w krajach bałtyckich swoje siły specjalne. To czytelny sygnał wysyłany Moskwie i kolejny element strategii odstraszania.
04.01.2017 | aktual.: 04.01.2017 15:54
- Oni śmiertelnie boją się Rosji. Mówią o tym otwarcie i rozpaczliwie oczekują naszego przywództwa - mówi o krajach bałtyckich gen. Raymond T. Thomas, szef Dowództwa Operacji Specjalnych USA (USSOCOM), cytowany przez "New York Times".
Wojskowy niedawno wizytował Litwę, Łotwę i Estonię i przyznaje otwarcie, że obecnie praktycznie na stałe stacjonują tam dziesiątki amerykańskich komandosów. Oficjalnie wzmacniają sojusznicze więzi i szkolą miejscowych żołnierzy. Ale nie da się ukryć, że jest to również polisa ubezpieczeniowa na wypadek ataku "zielonych ludzików".
Odstraszania ciąg dalszy
Od aneksji Krymu i wojny w Donbasie państwa bałtyckie drżą przed podobnym scenariuszem - szczególnie Łotwa i Estonia, gdzie rosyjska mniejszość jest wyjątkowo liczna. Oczywiście przytłaczająca militarna przewaga Moskwy nieustannie spędza sen z powiek rządzącym, ale dziś bardziej od klasycznej agresji należy obawiać się wojny hybrydowej. Zresztą cały czas możemy zaobserwować jej elementy, np. w sferze informacyjnej czy cyberprzestrzeni.
Dlatego tak istotna jest obecność sił specjalnych USA. Według "NYT" operatorzy byli przerzucani do krajów bałtyckich w ostatnich miesiącach. Pentagon robił to bez większego rozgłosu, ale wystarczająco sugestywnie, by Moskwa mogła bez problemu odczytać wysyłany w jej stronę sygnał. Rozmieszczenie komandosów jest częścią szerszej strategii odstraszania Rosji, obok wzmocnienia wschodniej flanki NATO przez cztery sojusznicze bataliony.
Nie jest to wyłącznie dodatkowy potencjał bojowy, bowiem Amerykanom towarzyszą najnowocześniejsze systemy obserwacji i rozpoznania oraz całe potężne zaplecze wywiadowcze. Dziennik cytuje dowódcę wojsk USA w Europie gen. Bena Hodgesa, który przyznał, że dzięki dodatkowym oczom i uszom w krajach bałtyckich, które bacznie monitorują rosyjską aktywność, jego siły mają znacznie lepszą świadomość tego, co dzieje się na rubieżach Sojuszu.
O ile ministerstwo obrony Estonii nie chce komentować doniesień o obecności amerykańskich wojsk specjalnych, o tyle litewskie władze nie ukrywają, że korzystają z ich wsparcia. Szef Departamentu Bezpieczeństwa Państwa Darius Jauniskis, który sam jest byłym komandosem, powiedział dziennikarzom w parlamencie, że rozmieszczenie tych sił jest "silną odpowiedzią dla Rosji, pokazującą, że NATO i inne kraje nie będą tolerować rosyjskiej agresji w regionie".
Osobliwie za to zareagowało ministerstwo obrony Łotwy, które w oświadczeniu przesłanym mediom publicznym napisało, że agresywne działania Rosji sprawiają, że Łotwa musi szukać "dodatkowych gwarancji bezpieczeństwa" i zwiększać "kooperację z sojusznikami". "Wciąż jednak zaniepokojenie wojskową aktywnością sąsiada nie oznacza, że jest się śmiertelnie przerażonym" - napisał resort, nawiązując do słów gen. Thomasa.
Kraje bałtyckie przygotowują się na najgorsze
Dla malutkich krajów bałtyckich wsparcie ze strony NATO to w zasadzie być albo nie być. Same nie mają najmniejszych szans w starciu z Rosją. Nie oznacza to, że nic nie robią w kierunku wzmacniania własnych zdolności obronnych, bo w ostatnich latach starają się jak mogą, by na miarę skromnych możliwości rozbudowywać i modernizować siły zbrojne.
Na tym jednak nie koniec, bo oprócz zwiększania nakładów na zbrojenia, przygotowują też swoje społeczeństwa na wrogą okupację. Estonia szkoli członków obrony terytorialnej do wojny partyzanckiej i zachęca obywateli do trzymania broni w swoich domach oraz gromadzenia zapasów. Litwa wydała już trzy wielostronicowe broszury z instrukcjami, jak zachować się w obliczu rosyjskiej agresji. Podobną drogą podążyła też Łotwa.
Niestety, optymizmem nie napawają symulacje przeprowadzone przez powiązany z amerykańskimi siłami zbrojnymi think tank RAND Coporation. Z kilkunastu przeprowadzonych sztabowych gier wojennych, zakładających atak Rosji na kraje bałtyckie, każda kończyła się błyskawiczną klęską sił Sojuszu, głównie z powodu miażdżącej przewagi wojsk Kremla.
Obecne wysiłki zmierzające w kierunku wzmocnienia wschodniej flanki NATO tylko symbolicznie poprawiają sytuację strategiczną Litwy, Łotwy i Estonii. Według dokonanych analiz do skutecznego powstrzymania agresora potrzeba sił wielokrotnie liczniejszych, na wystawienie których w dzisiejszej sytuacji politycznej i ekonomicznej członkowie Sojuszu sobie nie pozwolą.