Sikorski o wojnie celnej Trumpa. "USA zaboli bardziej"
Nowy tydzień zaczął się od spadków na giełdach Europy, Azji i USA. To efekt nałożenia przez Stany Zjednoczone dodatkowych ceł na produkty z większości państw świata. - To polskie firmy będą musiały płacić te cła, chociaż Stany Zjednoczone zaboli bardziej, bo tam już widzimy, co się dzieje na giełdach i za chwilę to uderzy w siłę nabywczą Amerykanów - powiedział szef polskiego MSZ Radosław Sikorski.
Szef polskiego MSZ Radosław Sikorski był gościem "Pytania dnia" w TVP Info. Został zapytany, czy nowe cła nałożone przez prezydenta Donalda Trumpa zabolą Europejczyków w tym Polaków.
Oczywiście, że mogą zaboleć - odpowiedział. - To polskie firmy będą płacić cła, chociaż Stany Zjednoczone zaboli bardziej, bo tam już widzimy, co się dzieje na giełdach i za chwilę to uderzy w siłę nabywczą Amerykanów - kontynuował Sikorski.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Panika na światowych giełdach. Trump widzi w tym lekarstwo dla USA
Sikorski o wojnie celnej Trumpa
Dodał, że dzięki przynależności do Unii Europejskiej, która jest gospodarką równoważną USA - "mamy jednak silniejszą pozycję".
Możemy reagować na różne sposoby: czekać na negocjacje lub rozważyć inne scenariusze. Gdyby Polska działała samodzielnie, bez UE, przy takim poziomie ceł moglibyśmy być zmuszeni do ustępstw, podobnie jak inne kraje - wymienił Sikorski.
Szef polskiej dyplomacji podkreślił, że podatek VAT obowiązuje nie tylko w Europie, ale nie jest nakładany personalnie, lecz na transakcje.
Jeśli europejska firma sprzedaje samochód w Europie, nie płaci dodatkowych ceł. Podobnie działa to w drugą stronę: eksport do USA obłożony jest tamtejszym podatkiem od sprzedaży, który Amerykanie mogą podwyższyć lub zwrócić swoim eksporterom – to ich decyzja - powiedział Sikorski.
Sikorski przypomniał, że podstawowym powodem deficytu handlowego USA jest ich gigantyczny deficyt fiskalny.
Wydają więcej, niż zbierają w podatkach – około 6 proc. PKB, a zadłużenie przekracza 100 proc. PKB. Żyjąc ponad stan, USA "zasysają" towary z całego świata, co generuje deficyt handlowy. Oczekiwanie, że wszystkie kraje będą miały zrównoważony handel ze wszystkimi, jest nierealne. Ponadto handel to nie tylko dobra materialne. Za każdym razem, gdy używamy karty kredytowej, oglądamy film na Netflixie, korzystamy z Ubera czy mediów społecznościowych, pieniądze płyną do USA. Stany Zjednoczone mają ogromną nadwyżkę w handlu usługami. Dodatkowo, do USA trafia znaczny strumień europejskich oszczędności - powiedział.
Trzęsienie ziemi na giełdach. Trump wypowiada wojnę celną
W sobotę weszły w życie 10-procentowe cła na niemal wszystkie towary z prawie wszystkich krajów świata. Stanowią one podstawową stawkę celną dla niemal wszystkich importowanych do USA towarów. Nie dotyczą one Kanady i Meksyku, na które już wcześniej prezydent Trump nałożył 25 proc. podatek (dotyczy on ok. połowy importu).
Wyłączone z tych taryf są też stal, aluminium, samochody i części samochodowe, będące również przedmiotem osobnych 25 proc. ceł, a także miedź, leki, półprzewodniki i drewno (te mają zostać dodatkowo oclone w przyszłości), a także nośniki energii i minerały niedostępne w USA.
Jest to pierwsza część ogłoszonych przez Donalda Trumpa ceł mających w teorii wprowadzić wzajemność w stosunkach handlowych. 9 kwietnia wdrożone mają zostać dodatkowe podatki na towary z 57 państw posiadających nadwyżkę w handlu towarami ze Stanami Zjednoczonymi.
W tym gronie są Chiny i Unia Europejska, które zostaną objęte odpowiednio 34 proc. i 20 proc. dodatkowym cłem, a także m.in. Japonia (24 proc.), Korea Płd. (25 proc.), Indie (26 proc.), Wietnam (46 proc.), czy Tajwan (32 proc.).