Setki więźniów zmarły w męczarniach w wojskowych ośrodkach przetrzymywania w Nigerii
Setki osób zmarło w wojskowych ośrodkach przetrzymywania w północno-wschodniej Nigerii, gdzie armia walczy z islamską rebelią prowadzoną przez radykalną sektę Boko Haram - informuje BBC News, powołując się na doniesienia Amnesty International (AI).
15.10.2013 | aktual.: 15.10.2013 14:39
AI dotarła do wysokiego rangą oficera nigeryjskiej armii, który ujawnił, że w pierwszej połowie roku w wojskowej niewoli zmarło prawie tysiąc osób. Większość aresztowanych jest oskarżana o powiązania z ekstremistami.
Urządzili im piekło
Więźniowie przetrzymywani są w strasznych warunkach - niektórzy umierali z powodu uduszenia w przepełnionych celach, inni byli głodzeni na śmierć. Część została po prostu stracona bez żadnego wyroku sądowego. Innym strzela się w nogę podczas przesłuchania i zostawia bez opieki lekarskiej, aż wykrwawią się na śmierć.
- Ludzi zabija się w aresztach, strzelając do nich lub dusząc ich. Spędza się ich do zatłoczonych cel. Niekiedy codziennie aresztantów wywozi się i zabija - powiedział oficer nigeryjskiej armii w rozmowie z AI.
Większość zgonów udokumentowanych przez AI miała miejsce w Damaturu, w stanie Yobe, oraz w Maiduguri, stolicy stanu Borno i kolebce Boko Haram.
Doniesienia te zdają się potwierdzać zdjęcia, do których dotarli niedawno dziennikarze BBC. Widać na nich mnóstwo martwych ciał wyrzuconych przez żołnierzy za zewnątrz kostnicy w Maiduguri. Na zwłokach nie ma krwi ani ran, co sugeruje, że ludzie ci nie zginęli w walce.
Masowe pogrzeby ofiar
Aktywiści twierdzą, że w pewnym momencie śmiertelność w wojskowych ośrodkach przetrzymywania była tak wysoka, że regularnie odbywały się masowe pogrzeby.
Gdy pobliskie kostnice się zapełniają, zwłoki zamęczonych ofiar są wywożone samochodami stanowej Agencji Ochrony Środowiska i zakopywane na cmentarzach - podało kilka źródeł.
Jeśli dane te okażą się prawdziwe, będzie to oznaczało, że rządowe siły Nigerii przez pół roku konfliktu zabiły więcej cywilów niż sami islamiści.
Według działacza Shehu Sani z Nigeryjskiej Rady Praw Człowieka w aresztach przetrzymywanych są tysiące ludzi. AI zauważa, że w atmosferze nagonki i strachu do aresztów wojskowych niekiedy trafiają osoby zadenuncjowane służbom jako terroryści w ramach wyrównania porachunków.
Amnesty zaapelowała o niezależne śledztwo. - Mówimy tu o zatrważająco wysokich liczbach (ofiar), a to wymaga reakcji ze strony nigeryjskiego rządu. Szczegóły na temat tego, co wydarzyło się za zamkniętymi drzwiami tych aresztów, muszą wyjść na światło dzienne, a osoby odpowiedzialne za pogwałcenie praw człowieka trzeba pociągnąć do odpowiedzialności - podkreśliła wicedyrektor AI na Afrykę Lucy Freeman.
BBC podkreśla, że na razie przedstawiciele nigeryjskich władz i sł zbrojnych nie odnieśli się do tych oskarżeń. Ale w przeszłości armia odrzucała wszelkie oskarżenia o łamanie praw człowieka.
Wojna z Boko Haram
Stan Borno jest ostoją Boko Haram i terenem, gdzie jego zbrojna działalność przybrała największe rozmiary. To radykalne ugrupowanie od 2009 roku prowadzi walkę o przekształcenie Nigerii lub przynajmniej jej części w państwo islamskie, co kosztowało dotąd życie kilku tysięcy ludzi. Ugrupowanie atakuje chrześcijańskie świątynie, szkoły i inne obiekty.
Mimo obowiązującego od kilku miesięcy stanu wyjątkowego w północno-wschodniej części kraju, nigeryjscy ekstremiści nie składają broni, a wojna z nimi co miesiąc pochłania setki ofiar.
Boko Haram i podobne jej ideologicznie organizacje, jak powiązany z Al-Kaidą Ansaru, a także zwykłe bandy kryminalne stanowią główne zagrożenie dla wewnętrznej stabilności zasobnej w ropę naftową Nigerii. Jej ludność niemal po połowie dzieli się na chrześcijan i muzułmanów.
Źródło: BBC News