Seria zatrzymań. Szokujące szczegóły po wypadku w Warszawie
W sprawie wypadku na Trasie Łazienkowskiej, oprócz Łukasza Ż., zatrzymano też dwóch innych mężczyzn. Wśród nich jest Kamil K., który prowadził wypożyczalnię aut. To on jest właścicielem aertona, za kółkiem którego siedział Łukasz Ż. w trakcie wypadku.
Jak przekazał na prokurator Piotr Skiba z Prokuratury Okręgowej w Warszawie w związku z wypadkiem na Trasie Łazienkowskiej śledczy zatrzymali dwóch mężczyzn na terenie Warszawy.
- Mówimy o dwóch mężczyznach, którzy bezpośrednio przed zdarzeniem przebywali w towarzystwie podejrzanego (Łukasza Ż. - red.) i pozostałych podejrzanych bezpośrednio ujętych po zdarzeniu, w jednym z lokali gastronomicznych na terenie Warszawy, gdzie wspólnie spożywali alkohol. Następnie przemieszczali się w kierunku Pragi samochodami dwóch różnych marek - tłumaczył.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Pierwszy z mężczyzn to Kamil K., który został przedwczoraj po południu zatrzymany. W dniu dzisiejszym usłyszał zarzuty nieudzielenia pomocy osobom poszkodowanym w wypadku, jak również pomocnictwa w ukrywania się podejrzanego - opowiadał Skiba.
- Jest to mężczyzna, który prowadzi wypożyczalnię samochodów. Był posiadaczem dwóch samochodów, którymi w tamtym czasie wszystkie te osoby udawały się w kierunku Pragi. Zarówno leasingowanego Aerton, jak i innego pojazdu - mówił śledczy.
- Kamil K., kierując pojazdem, który jechał mniej więcej w tej samej odległości, w bliskiej odległości od samochodu volkswagen, nie zatrzymał się, widząc zdarzenie drogowe. Następnie zabrał do auta marki cupra podejrzanego, sprawcę przestępstwa - opisywał prokurator.
- Następnie mężczyźni udali się w ustalonym kierunku na ulicę Romaszewskiego w Warszawie, gdzie przebywali i knuli zasadę dalszego uciekania od odpowiedzialności podejrzanego. Miało to miejsce przez kilka godzin w mieszkaniu innego podejrzanego - podkreślił.
Zaznaczył, że Kamil K. jest niekarany. Usłyszał zarzuty i został tymczasowo aresztowany.
Drugi z zatrzymanych mężczyzn, Aleksander G., to osoba, która również przebywała w lokalu gastronomiczną z resztą podejrzanych. Po wypadku udał się z Łukaszem Ż. i Kamilem K. do mieszkania na Bielanach.
- To z tego mieszkania były wysyłane różne wiadomości do członków rodzin, zarówno podejrzanego, jak i pokrzywdzonej w wypadku kobiety - opisywał Skiba.
- Następnie samochód marki cupra został na polecenie Kamila K. przekazany właścicielowi mieszkania, by ten przekazał je podejrzanemu. Następnie podejrzany Ż. oddalił się w tym pojeździe - mówił.
G. decyzją sądu trafił wczoraj do tymczasowego aresztu.
"Wiemy, kto wypił ile kieliszków wódki"
Jak podkreśla prokuratura, w sprawie jest 6 podejrzanych. Wszyscy trafili do aresztu.
- Nie są to ostatnie zatrzymania i najprawdopodobniej nie ostatnie zarzuty - podkreślił Skiba. Zaznaczył, że w optyce śledczych jest na razie około 10 osób.
Prokuratura sprawdzi, czy podejrzani, którzy kierowali samochodami, znajdowali się pod wpływem alkoholu.
- Dysponujemy bardzo dokładnymi nagraniami z lokalu gastronomicznego, gdzie jest wszystko doskonale zarejestrowane. Wiemy, kto wypił ile kieliszków wódki, jakiej marki była ta wódka, jakiej pojemności były te kieliszki. Kwestia uzyskania odpowiednich ustaleń, dotyczących możliwości kierowania pod wpływem alkoholu w opinii biegłego toksykologa jest realna - mówił.
Śledczy będą także badali sposób, w jaki podejrzani zachowywali się w drodze ze Śródmieścia na Pragę. - Istnieje podejrzenie, że dochodziło do wyścigu. Będziemy tę kwestię weryfikować - mówił prokurator.
Łukasz Ż. "kryminalnie doświadczony"
Prokuratura zwraca uwagę, że Łukasz Ż. jest "pod względem kryminalnym doświadczony". Już w 2019 roku został przyłapany na kierowaniu autem pod wpływem środków odurzających. Łamał też zakaz prowadzenia pojazdów.
- W wyniku wyroku sądu dla Żoliborza, gdzie osądzano dwa takie zachowania, zarządzono karę ograniczenia wolności. Drugi wyrok dotyczący trzeciego czynu o podobnym charakterze, to była już kara pozbawienia wolności w wymiarze 11 miesięcy - mówił śledczy. - Ta kara była wykonywana na przełomie listopada 2021 i sierpnia 2022 - opisywał.
- Kolejne skazania za niezastosowanie się do zakazu prowadzenia pojazdu miały miejsce w sytuacji, gdy podejrzany odbywał różne kary ograniczenia wolności. Chodzi o okres 2021-2022 w różnych terminach - podkreślił.
- W sumie dysponujemy czterema wyrokami oceniającymi pięć różnych zachowań, z których jeden z tych wyroków to kara bezwzględnego pozbawienia wolności. W grudniu 2023 roku zapadł nieprawomocny wyrok, łączny, podsumowujący wszystkie kary ograniczenia wolności, które zostały orzeczone wobec podejrzanego i wymierzono wtedy karę ograniczenia wolności oraz zakaz prowadzenia pojazdów na 12 lat. Ten wyrok uprawomocnił się w czerwcu - mówił śledczy.
Łukasz Ż. w tym czasie był pozbawiony wolności za posiadanie znacznej ilości narkotyków, oszustwo, groźby karalne i przywłaszczenie mienia. Prokurator stwierdził, że w związku z tym kwalifikacja czynu wobec Łukasza Ż. zostanie zmieniona, gdyż przestępstwo przez niego popełnione nosi znamiona recydywy.
Tragiczny wypadek
Do wypadku na Trasie Łazienkowskiej doszło w niedzielę. Ze wstępnych ustaleń wynika, że rozpędzony volkswagen aerton staranował forda, a następnie uderzył w barierki energochłonne.
Fordem podróżowała czteroosobowa rodzina. W wyniku zderzenia zginął - 37-letni pasażer forda. Do szpitala trafiły trzy osoby z forda: kierująca autem 37-letnia kobieta oraz dzieci w wieku czterech i ośmiu lat. Do szpitala trafiła także kobieta, która podróżowała volkswagenem.
KSP poinformowała, że na miejscu policjanci zastali trzech mężczyzn, którzy jechali volkswagenem. Mężczyźni byli nietrzeźwi. 22-latek miał we krwi ponad 2 promile alkoholu, 27-latek i 28-latek mieli ponad promil. Czwarty mężczyzna, który kierował autem, uciekł z miejsca zdarzenia - to właśnie zatrzymany po wystawieniu nakazu aresztowania Łukasz Żak.
Zatrzymanym trzem mężczyznom postawiono zarzuty utrudniania postępowania oraz nieudzielenia pomocy osobom pokrzywdzonym w tym wypadku, a także poplecznictwa i mataczenia. - Zostali w poniedziałek przesłuchani i złożyli wyjaśnienia. Nie przyznali się do popełnienia zarzucanych im czynów - powiedział prok. Skiba, we wtorek w rozmowie z PAP.
Czytaj więcej: