Seniorzy wściekli na decyzję resortu. Nie będzie częstszych kuracji
Seniorzy czują się oszukani. Według rządowych zapowiedzi, miały zostać wprowadzone przepisy skracające czas, po którym można się starać o ponowny wyjazd do sanatorium. Okazuje się jednak, że blokującym zmiany jest Ministerstwo Zdrowia.
W Sejmie prowadzono prace nad reformą uzdrowiskową. Miała ona m.in. skrócić czas, po którym można ponownie ubiegać się o wyjazd do sanatorium. Okazało się jednak, że zmianę z przepisach blokuje Ministerstwo Zdrowia.
Urzędnicy resortu przekonują, że wyjazdy na koszt państwa już teraz są nadużywane i stały się narodowym sportem Polaków.
Zgodnie z obowiązującymi przepisami, o nowe skierowanie na kurację można starać się po upływie 12 miesięcy od zakończenia poprzedniego turnusu, jednak nie częściej niż raz na 18 miesięcy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Ostra erozja" w PiS? "Proces już się zaczął"
Eksperci przekonują: można jeździć częściej
Eksperci uważają jednak, że chorzy mogliby częściej korzystać z leczenia w uzdrowiskach.
Aleksandra Sędziak, konsultantka krajowa w dziedzinie balneologii i medycyny fizykalnej proponuje, żeby o ponowne skierowanie na kurację można było się starać już po 6 miesiącach. Do sanatorium można byłoby jechać raz do roku, a nie jak obecnie - raz na 18 miesięcy.
Narodowy sport Polaków
Przeciwnego zdania są urzędnicy resortu zdrowia. - W tej chwili mamy sport narodowy. Raz się jeździ na ZUS, raz na KRUS, raz na NFZ - przekonywał dyrektor w resorcie zdrowia Michał Dzięgielewski podczas posiedzenia Parlamentarnego Zespołu ds. Lecznictwa Uzdrowiskowego.
- To blokowanie pacjentom możliwości wyjazdu do sanatorium - mówi wprost Sędziak i dodaje, że jest to jedyne świadczenie limitowane.
Seniorzy wściekli
Rozgoryczenia nie ukrywają seniorzy, którzy są grupą najczęściej korzystającą z leczenia uzdrowiskowego. - Wyjazd do sanatorium jest formą leczenia i trafiają tam ludzie chorzy - przypomina pani Irena.
- Taki wyjazd wcale nie jest darmowy. Za pokój jednoosobowy trzeba zapłacić około 1,4 tys. zł. Więc to nie są bezpłatne wczasy, zresztą to służy leczeniu - dodaje pani Elżbieta.
Źródło: "Fakt"