Senator PiS chciał nasłać na żonę prokuratorów. Znamy decyzję śledczych
Senator PiS Waldemar Bonkowski został oskarżony przez żonę m.in. o grożenie jej rodzinie atrapą broni, a także o przemoc psychiczną i ekonomiczną, wreszcie o zdradzanie jej z działaczką PiS poznaną na miesięcznicach smoleńskich. W reakcji chciał, aby żoną zajęli się prokuratorzy - w listopadzie złożył zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Wirtualna Polska poznała decyzję śledczych - odmówili wszczęcia postępowania.
04.01.2018 | aktual.: 04.01.2018 16:35
Prokuratura Rejonowa w Malborku odmówiła wszczęcia postępowania z zawiadomienia senatora PiS Waldemara Bonkowskiego - dowiedziała się Wirtualna Polska. Polityk oskarżył swoją żonę o zniesławienie, po tym jak opowiedziała ona dziennikarce o przemocy psychicznej i ekonomicznej, jaką miał stosować jej mąż. Wywiad opisywaliśmy tutaj. Waldemar Bonkowski miał też grozić bronią rodzinie swojej żony, w tym niepełnoletniemu bratankowi. U źródeł rodzinnego konfliktu miał leżeć romans senatora z działaczką PiS, poznaną podczas jego wyjazdów na miesięcznice smoleńskie.
Śledztwa nie będzie
Polityk zarzucił żonie kłamstwo i złożył zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa do Prokuratury Rejonowej w Kościerzynie, ale ta poprosiła o przekazanie sprawy do innej jednostki. Bonkowski jest w Kościerzynie wpływową postacią, zapewne więc śledczy nie chcieli być posądzeni o stronniczość. Sprawą zajęli się prokuratorzy z Malborka, którzy odmówili wszczęcia postępowania - poinformowała WP prok. Grażyna Wawryniuk, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, pod którą podlegają jednostki w Kościerzynie i Malborku.
Decyzję argumentuje tym, że przestępstwo zniesławienia jest ścigane z oskarżenia prywatnego, a ściganie z oskarżenia publicznego ma miejsce tylko w przypadku uzasadnionego interesu społecznego. W przypadku zawiadomienia Waldemara Bonkowskiego nie doszukano się takiego. - Myślę, że mój prawnik już złożył zażalenie na tę decyzję - mówi Wirtualnej Polsce Waldemar Bonkowski.
Niewinny? To nie tak
Polityk traktuje decyzję prokuratury jako dowód swojej niewinności. - Proszę pana, gdyby uznali, że rzeczywiście groziłem komuś bronią czy znęcałem się, to nie tylko wszczęto by postępowanie, ale już dawno wyprowadziliby mnie w kajdankach. A skoro umorzono, to nie trzeba dużego wysiłku intelektualnego, żeby stwierdzić, że zdaniem prokuratury tamte zarzuty się nie potwierdziły - przekonuje senator.
Problem w tym, że to tak nie działa. W przypadku takich zgłoszeń, prokuratorzy nie zajmują się treścią zarzutów, tylko sprawdzają, czy zachodzi uzasadniony interes społeczny, na podstawie którego to oni, a nie prywatny oskarżyciel mieliby się zająć rzekomymi pomówieniami. Senator wciąż musi się więc liczyć tym, że to on może stać się obiektem zainteresowania śledczych.