To był sprzeciw wobec szarzyzny i bylejakości
Barbara Hoff jest autorką pomysłu, wręcz symbolu sprytu Polek w dążeniu do modnego wyglądu. Na łamach "Przekroju" pokazała, jak przerobić tenisówki na baleriny (wówczas pisane "baleryny"), zwane też "trumniakami". Innym pomysłem projektantki było stworzenie chustki na głowę z ufarbowanej gazy kupionej w aptece.
Apetyt rósł w miarę jedzenia. Zaczęła projektować ubrania. Pierwsze sesje zdjęciowe do "Przekroju" robiła z koleżanką za własne pieniądze. Kupowały w hali w Katowicach tkaniny, a krawcowe szyły z nich modne ubrania według rysunków Hoff. Rok 1954, w którym Barbara Hoff rozpoczęła współpracę z "Przekrojem", był w polskiej literaturze i w historii mody znamienny i ważny. Oto pozbawiony przez komunistów środków do życia, mieszkający w ciasnym pokoiku w hotelu YMCA, 33-letni Leopold Tyrmand zaczyna pisać "Dziennik". Wyłania się z niego obraz człowieka dbałego o wygląd i czułego na punkcie mody i elegancji. Było to dla niego tak ważne, że szczegółowo opisuje, w co ubrane były osoby, z którymi rozmawiał. Niemalże od pierwszej karty wspomnień: "Bogna Bogna marzyła o tym Sylwestrze od pół roku: przygotowała sobie suknię - kreację swego krótkiego życia. Dziś w Warszawie taka suknia to próba charakteru, wyczyn i osiągnięcie. (...) Wyglądała ślicznie: wysoka, smukła, ciemna, bez krzty chemii na cienko skrojonej twarzy,
włos w kurtynę, koloryt i pełnia ramion jak z Ingresa lub choćby Czachórskiego, suknia prosta z ciemnozielonej tafty, czarne baleryny". Suknia z zielonej tafty była w tamtym okresie szczytem mody i przedmiotem pożądania każdej elegantki.
Czy eleganckie dziewczyny, młode kobiety, "polskie róże", świadomie walczyły strojem z komunizmem? Jak pisze Agnieszka L. Janas, nic na to nie wskazuje w ich wspomnieniach. Jednak determinacja w dążeniu do zachowania elegancji wpojonej im w domu była jednym z czynników sprzeciwu wobec otaczającej je szarzyzny, bylejakości i równania wszystkich w dół.
Na zdjęciu: Ewa Morelle (Frykowska) w sesji dla Domu Mody Telimena.