Seks w armii Berlinga
Dla kobiet służących w armii Berlinga zagrożenie było znacznie większe niż dla mężczyzn. Musiały obawiać się nie tylko wrogich żołnierzy i sowieckiej bezpieki, ale także kolegów z własnej formacji. Wykorzystywanie seksualne żołnierek w armii Berlinga było na porządku dziennym. Fatalny przykład szedł od Armii Czerwonej.
Na mocy rozkazu I Korpusu Polskiego w ZSRS nr 1 z 19 sierpnia 1943 r. utworzony został 1. Samodzielny Batalion Kobiecy im. Emilii Plater. W skład batalionu wchodziły: dowództwo, szkoła podoficerska, dwie kompanie strzeleckie, dwie kompanie fizylierek, kompania cekaemów i ręcznych granatników przeciwpancernych, plutony moździerzy, rozpoznawczy, łączności, sanitarny, saperów oraz gospodarczy.
Kobiecy batalion
30 września 1943 r. batalion liczył 740 osób. 7 kwietnia 1945 r. - 533. 21 marca 1945 r. został podporządkowany bezpośrednio Sztabowi Generalnemu WP, a 25 maja rozwiązany. Niektóre żołnierki zamieszkały w powiecie lubańskim we wsi zwanej początkowo Platerowo, później Lipy Dolne i Zalipie Dolne, a obecnie Platerówka (zachodnia część województwa dolnośląskiego).
Kobieca formacja i w ogóle regularna służba wojskowa kobiet była w owym czasie - poza Związkiem Sowieckim - zjawiskiem nieznanym. Z wyjątkiem takich ewenementów jak właśnie patronka batalionu Emilia Plater w europejskiej kulturze wojskowej utarło się, że kobiety mogą - nie tyle w wojsku, ile przy wojsku - pełnić dwie funkcje: szpiega lub markietanki. Dlatego status żołnierek batalionu im. Emilii Plater jeszcze w latach 90. wzbudzał wątpliwości, które musiał rozstrzygać sąd.
Do tamtej pory symbolem platerówek pozostawała pełniąca służbę wartowniczą bohaterska fizylierka chor. Aniela Krzywoń, która zginęła jeszcze przed bitwą pod Lenino, ratując dokumenty sztabowe i dwóch rannych z ciężarówki trafionej bombą. Za ten czyn pośmiertnie nadano jej tytuł Bohatera Związku Sowieckiego, a w Polsce nazwano jej imieniem wiele ulic i szkół. Jednak 20 lat temu Henryk Piecuch w dość niewyważonej publikacji zajął się rolą platerówek w stosunkach męsko-damskich.
Włodzimierz Sokorski, którego akurat w tych sprawach można uznać za autorytet (lubił się żenić z bardzo młodymi kobietami, a gdy zrobił to po raz kolejny w wieku 60 lat, zapytano go, co będzie za lat 20. Odpowiedź brzmiała: "A co ma być? Rozwiodę się i wezmę młodszą"), pisał o żołnierkach bardzo oględnie i delikatnie:
"Batalion fizylierek spędzał sen z powiek zarówno żołnierzom, jak i oficerom. Dowodził nim por. Aleksander Mac, któremu wszyscy szczerze zazdrościliśmy. Batalion sanitarny, którym dowodził dr Jerzy Sztachelski, również był przedmiotem westchnień, zwłaszcza że 'siostry' miały opinię 'trudniejszych'. A jednak były to ładne miłości. Gwałtowne, a nierzadko 'do samego grobu'".
Polowe "żony"
W 1. Samodzielnym Batalionie Kobiecym im. Emilii Plater żołnierki nie zawsze mogły swobodnie sobą dysponować. Niedawno przypomniał o tym Tadeusz M. Płużański w artykule "Stalinówki i platerówki od drugiej strony. Przechodnie polowe żony - nie ma dowodów?", opracowanym na podstawie książki Andrzeja Zasiecznego "Polowanie na pułkownika. Sprawa VI K 395/96. Fakty i mity o 1. Samodzielnym Batalionie Kobiecym im. E. Plater". Warto zacytować z tego źródła fragmenty raportów dotyczących platerówek (pisownia oryginalna):
"Wieczorem 10.X.1943 była dowódcą warty baonu kobiecego w Sielcach. Oficer inspekcyjny przyszedł do niej z żądaniem, aby poszła do jednego z pomieszczeń warty, gdzie bawi się dowódca baonu kobiecego z dziewczętami. Sieńkowska odmówiła nie chcąc pójść, ponieważ są tam osoby z baonu kobiecego. Oficer inspekcyjny poszedł sam i napisał po powrocie protokół, w którym jakoby było uwidocznione, że zastał tam śpiących dowódcę baonu kobiecego por. Maca z sierżantem Wysocką i z-cę d-cy ds. wyszkolenia ppor. Holzera z sierż. Turkiewiczówną oraz podoficera Morelówną pracującą w kwatermistrzostwie, która nie spała. Oficer inspekcyjny zażądał od Sieńkowskiej podpisania protokółu. Sieńkowska odmówiła. Pytana przeze mnie sierż. Turkiewicz wyjaśniła, że w niedzielę po kolacji zawołał ją ppor. Holzer razem z sierż. Wysocką i powiedział: - Pojedziemy. Dokąd jedzie nie wiedziała, myślała, że może do teatru. Razem z nimi pojechał d-ca baonu i podoficer Morelówna. Pojechali do Sielc, gdzie jedli, pili, bawili się, potem poszli
spać. Wrócili do obozu ok. 5-tej rano...".
A oto inny raport: "Jedna z dziewcząt, która była przydzielona do sprzątania w ziemiance dowódcy i ppor. Holzera - Szalówna, z 2. komp. strzelców - wieczorem 10.X. przybiegła przerażona, że dowódca w stanie nietrzeźwym chciał ją zgwałcić i zmuszał ją rozkazem i krzykami 'baczność' do posłuszeństwa, chwytał za ręce, ciągnął na łóżko. Krzykami i prośbą uwolniła się. Wtedy dowódca kazał jej zawołać saninstruktora Kozieł, z którą się zamknął i kazał Szalównie wyjść. W tym czasie do dowódcy zachodzili niektórzy oficerowie. W ziemiance było ciemno, drzwi zamknięte i głos dowódcy odpowiadał 'nie wolno'".
Kolejny raport, za okres od 11 do 14 listopada, informował, że "znaczna część oficerów upiła się. Bili się, strzelali, chodzili po ziemiankach i obejmowali dziewczęta. Najgorzej zachowywali się ci z kompanii 4 pp. 'Żołnierze rzucali się na dziewczęta, bili je po twarzy, przemocą wydzierali karabiny, których dziewczęta nie chciały oddać, kopali dziewczęta, bili kolbami, były próby gwałtów. Dowódca kompanii kpt. Lola [? - mało czytelne] nie reagował na to, a wręcz jeszcze podniecał swoich żołnierzy'".
Jak przypomina Płużański, "Przed laty w 'Dzienniku Łódzkim' pojawiła się wypowiedź ppor. Marii Wolańskiej: 'Podczas zlotu w Platerówce sama słyszałam - niektóre dziewczyny mówiły, że 'jakby nie dawały, to by nie żyły'. To były bardzo rozgoryczone dziewczyny'. W tym samym artykule czytamy: 'Sama [M. Wolańska] ma złe wspomnienia z ruskimi oficerami-dowódcami, których było sporo i u Berlinga. Do niej też dobierali się... Więc, krótko mówiąc, dziewczyny zachowywały się różnie. Niektóre żyły z żołnierzami. Frontowe ciąże też się zdarzały, a i o skrobankach coś niecoś wie'. Czy dlatego w 1. SBK odbywały się comiesięczne przeglądy ginekologiczne?
Podpułkownik Adam Bromberg, zastępca dowódcy pułku w 1. DP, politruk, później dyrektor PWN i inicjator 'Wielkiej Encyklopedii Powszechnej': 'Nasza dywizja była większa od przeciętnej sowieckiej - trzy pułki, batalion fizylierek do służby wartowniczej i łączności, z których najładniejsze zabierano do kancelarii dywizji, pułków, batalionów. Naszkowski zostawił mi również swoją sekretarkę, Dankę, i zgodnie z wojskowym zwyczajem miejsce przy niej na łóżku polowym. Danka była bardzo atrakcyjna i łatwo nawiązywała kontakty, nawet z kilkoma oficerami naraz a pili wszędzie - na postojach, w marszu i w warunkach bojowych. W każdym czołgu jechał kanister z wódką, przy każdym czołgu kręciła się dziewczyna'.
Daleko idące rozluźnienie dyscypliny
Zygmunt Berling we wspomnieniach: 'za rozpowszechnione i niczym nie hamowane pijaństwo i pewną demoralizację korpusu oficerskiego, w tym daleko idące rozluźnienie dyscypliny w oddziałach, odpowiedzialny był Świerczewski. Świerczewski znany był jako nałogowy pijak'. Ten sam Berling napisał do żony, że po powrocie do obozu 'zastał w Sielcach burdel'.
Wszystkie te żołnierskie obyczaje w Wojsku Polskim - pijaństwo, demoralizacja, gwałty, przechodnie polowe żony - przypominały te z Armii Czerwonej, a wręcz były ich kalką. Nie ma w tym zresztą nic dziwnego. Do WP oddelegowano około 21 tys. oficerów i generałów Armii Czerwonej.
Jedną z bardziej znanych 'Platerówek' (zastępcą dowódcy ds. polityczno- -wychowawczych) była Irena Sztachelska. [...] razem z innymi 'Platerówkami': Adelą Żurawską (dowódczyni kompanii, po wojnie prokuratorka - prawa ręka Heleny Wolińskiej), Krystyną Jodkowską (dowódczyni plutonu) i Ludwiką Bibrowską (zastępczyni dowódcy ds. polityczno-wychowawczych) wytoczyła Henrykowi Piecuchowi proces za poniżenie, bo śmiał wspomnieć, jakie obyczaje panowały w 1. Samodzielnym Batalionie Kobiecym im. Emilii Plater".
Trzeba jednak dodać, że użyte przez Piecucha sformułowania były zbyt daleko idącym uogólnieniem. Kontakty męsko-damskie w 1. Armii Polskiej w ZSRS były bowiem różnej natury. Tak czy inaczej się wydaje, że przynajmniej niektóre kobiety zapłaciły więcej za wyrwanie się z "nieludzkiej ziemi" niż mężczyźni. Na zakończenie tego wątku feministycznego wypada dodać, że kobiety służyły nie tylko w samodzielnym batalionie i w pododdziałach sanitarnych, ale także w innych jednostkach, na przykład jako telegrafistki w kompaniach łączności.