Seks przenosi się pod Poznań
Sex shopy i inne sklepy o podobnym charakterze mają zniknąć z ulic Poznania. W zamian pomysłodawcy chcą, aby stworzyć poznański odpowiednik amsterdamskiej Dzielnicy Czerwonych Latarni - informuje "Gazeta Poznańska".
30.07.2005 | aktual.: 30.07.2005 07:58
Czy ten scenariusz uda się zrealizować w stolicy Wielkopolski? Jeszcze nie wiadomo, gdzie taki pomysł byłby zrealizowany, ale pomysłodawcy już są. Oponenci również.
Kwestia ta wymaga uporządkowania. Jeden z największych sex shopów znajduje się w samym centrum miasta, w jego części reprezentacyjnej. Takie sklepy były, są i będą, ale nie powinny znajdować się w centralnym punkcie - tłumaczy dziennikowi radny Jan Filip Libicki, protestujący przeciwko powstaniu sex shopu Beate Ushe przy placu Wiosny Ludów. Radny zapowiada, że zgłosi propozycję wydzielenia w Poznaniu terenu na äczerwoną dzielnicęö.
Jest to na pewno temat kontrowersyjny, jednak nie wszyscy wierzą w intencje pomysłodawców. Nie należy brać poważnie propozycji przedwyborczych. Są one co najmniej dwuznaczne. Nie umiejscowienie sklepów stanowi problem, ale witryny i ich dostępność. Należy więc zadbać o to, by witryny nie raziły - argumentuje Andrzej Grzybowski, przewodniczący komisji Rodziny, Polityki Społecznej i Zdrowia Publicznego. Poza tym jest to pomysł nierealny, ale jeżeli się pojawi, na pewno zostanie rozważony. Jest również obawa, by nie osiągnąć efektu wręcz przeciwnego - będzie to interesujące miejsce, zwłaszcza dla turystów. A Poznań jako miasto historyczne, nie z tego powinien słynąć - dodaje "Gazecie Poznańskiej" radny. (PAP)