O seksie wiedział wszystko
Przed wyborami prezydenckimi "Super Expressowi" udało się namówić Bronisława Komorowskiego na seksualne zwierzenia. Prezydent przyznał, że seks nigdy nie był dla niego tabu. Zdradził, że o "tych sprawach" dowiedział się od rodziców i wiele o seksie wiedział już w dzieciństwie. - Mogłem zawsze przyjść i zapytać wprost. I pytałem. Moja rodzina nigdy nie była pruderyjna. Nie było dulszczyzny i zakłamania. Rodzice, a nawet dziadkowie nie obawiali się do siebie przytulić, okazać uczucie. Widać było, że się kochają. Zapewne brało się to z wiejskich tradycji rodziny. Jako dzieci nieraz widzieli, w jaki sposób pojawia się na świecie źrebak. I otoczka tego świata zmysłowego nie była dla nich tabu. W moim przypadku jest podobnie. Zawsze dobrze czułem się w towarzystwie kobiet i zawsze mnie interesowały.
Komorowski nie musiał sięgać po popularną w czasach jego młodości "Sztukę kochania" Michaliny Wisłockiej. W domu marszałka temat seksualności w małżeństwie był zawsze obecny dzięki matce - socjologowi rodziny. - Te tematy były obecne w rozmowach rodziców - tłumaczył.
Prezydent wyjawił też, na co podrywał dziewczyny. - W szkole i na studiach zawsze byłem trochę szefem. Podrywałem na opiekuńczość, intelektualność, zainteresowanie światem. I chyba na poczucie humoru... - mówił. Czy był skuteczny? - Powiem tyle, że mam bardzo miłe wspomnienia.