"Nie porzucam krzyża"
"Benedykt XVI, papież tradycjonalista jakich mało, zrewolucjonizował papiestwo jednym gestem. Nie 22 lutego, jak się okazało, lecz 11 lutego, kiedy Kościół katolicki obchodzi Światowy Dzień Chorego. Chyba najbardziej wyjątkowe w jego oświadczeniu było to, że nie przyznał się do żadnej ciężkiej choroby, lecz rzekł z prostotą, że brak mu sił. Powiedział, że bycie papieżem w dzisiejszych czasach wymaga wigoru, którego mu zabrakło, w związku z czym nadeszła pora, by ustąpić. Słaby papież mógłby być tolerowany przed stuleciem, gdy wystarczyło podpisywać kolejne dekrety za murami Watykanu, jednakże jest nie do zaakceptowania dziś, w świecie wymagającym papieskiej aktywności, komunikacji i fizycznej obecności. W rezultacie starał się przystosować jedną z najstarszych instytucji do realiów nowoczesnego społeczeństwa, co raczej nie było tradycyjnym podejściem i co wyprowadziło z równowagi wiele osób.
W Polsce rozległ się głos kardynała Stanisława Dziwisza, który zareagował słowami: - Z krzyża się nie schodzi. Traktowano te słowa jako aluzję do przeświadczenia Jana Pawła II o tym, że trzeba opierać się pokusie abdykacji mimo fizycznych wyzwań. Polski kardynał pośpiesznie wydał 'sprostowanie', w którym stwierdził, że jego wcześniejsze słowa wyrwano z kontekstu. A jednak utkwiły one w zbiorowej pamięci. Benedykt XVI podczas swej ostatniej znaczącej audiencji 27 lutego, na dzień przed ustąpieniem, oświadczył: - Nie porzucam krzyża, lecz pozostaję w nowy sposób przy ukrzyżowanym Panu" - czytamy.
(evak)