"On bywa mendowaty"
Żona premiera Małgorzata ma bardzo duży wpływ na Donalda. - Oczywiście nie taki, że podpowiada mu co zrobić w sprawie OFE albo Afganistanu. Ale mówi mu, że ta osoba wzbudza zaufanie, a tamta w żadnym wypadku. I Donald się z tym zdaniem liczy - zdradza jeden z dobrych znajomych premiera.
W innym miejscu dowiadujemy się, że przyszłego premiera wciąż nie było w domu, wszystko zostawało na barkach Małgosi. - Na dodatek ten dawny Donald, jeszcze kilka lat temu, był leniuszkiem, który nieustannie potrzebował wsparcia, pocieszenia, bo brakowało mu pewności siebie i siły. I Małgośka, która bardzo twardo stąpa po ziemi, dawała mu to wsparcie. Gdyby nie jej siła, to nie sądzę, żeby zaszedł tu, gdzie jest teraz - mówi znajomy rodziny.
Okazuje się, że Tusk bywał wybuchowy w relacjach z żoną. Dziennikarze cytują wywiad z Małgorzatą Tusk dla "Wprost" z 2001 r.: "Kiedyś przygotowywałam jajka w sosie musztardowym. Kładę więc na talerzu te jajka i chcę polewać sosem, a tu, niestety, leci jakaś papka. Spojrzał wściekły, chwycił jajka i rzucił o ścianę". Żona Tuska zdradzała też, że "on bywa mendowaty", czyli "chodzi i mendzi": masło znowu niewyjęte z lodówki. "Albo taki zniechęcony patrzy na mnie i mówi: "Ale ty masz grube nogi". W dodatku mąż pani Małgorzaty "kiedyś lubił wypić". Robił się wtedy marudny. Wciąż pytał: "Czy mnie kochasz?". Albo płakał, że go nikt nie kocha. "Teraz się pilnuje" - mówiła.