Sebastian K. przyznał się do podpalenia biura Beaty Kempy
Mężczyzna usłyszał zarzut o charakterze terrorystycznym. Grozi mu do 20 lat więzienia.
O zarzutach poinformowała Polska Agencja Prasowa.
We wtorek doszło do próby podpalenia biura poselskiego Beaty Kempy w Sycowie w woj. dolnośląskim. Ktoś rzucił w drzwi pojemnik z łatwopalną substancją.
Incydent miał miejsce ok. godz. 2 w nocy na ul. Ks. Rudy. Podczas ataku uruchomił się system alarmowy.
Kempa skomentowała atak na swoje biuro dla portalu wPolityce.pl. Wyznała, że to zimna krew jej męża uchroniła mieszkańców budynku przed śmiercią.
- Mąż jest bardzo skromny, ale w tym pożarze mogło zginąć wiele rodzin - powiedziała. Dodała także, że "to wszystko odbiło się na dzieciach". Podkreśliła, że teraz przede wszystkim muszą się nimi zająć.
Jej zdaniem ten incydent to wynik nagonki na polityków zjednoczonej prawicy oraz efekt patologii, za którą stoi język nienawiści.
- Nie chcę się skarżyć, ale jesteśmy ofiarami stałej i permanentnej nagonki - skomentowała dla wPolityce.pl. - My nic nikomu nie zrobiliśmy. Naszą "winą” jest to, że mamy sprecyzowane poglądy - dodała.