Sarkozy i Royal w drugiej turze wyborów we Francji
Kandydat centroprawicy Nicolas Sarkozy zdobył najwięcej głosów w niedzielnych wyborach prezydenckich we Francji, osiągając 31,11% poparcia - poinformowała francuska komisja wyborcza tuż po zakończeniu głosowania. Na drugim miejscu znalazła się przedstawicielka lewicy Segolene Royal, która uzyskała 25,84% głosów. Sarkozy i Royal spotkają się w drugiej turze głosowania, przewidzianej na 6 maja.
Galeria
[
]( http://wiadomosci.wp.pl/francuzi-wybieraja-prezydenta-6038691947999873g )[
]( http://wiadomosci.wp.pl/francuzi-wybieraja-prezydenta-6038691947999873g )
Francuzi wybierają prezydenta
Na trzecim miejscu znalazł się Francois Bayrou (18,55% głosów), a lider skrajnej prawicy Jean-Marie Le Pen - na czwartym (10,51%).
Oficjalne rezultaty komisja wyborcza ogłosi w środę.
Rekordowa okazała się frekwencja wyborcza, która według najnowszych danych, wyniosła między 83,6% a 84,5%. Zagłosowało dużo więcej Francuzów niż podczas poprzednich wyborów prezydenckich w 2002. Wtedy frekwencja wyniosła 71,6%.
Po południu w paryskich punktach wyborczych było tłoczno, przed wejściami ustawiały się kolejki chętnych do głosowania.
Reakcje francuskich polityków
Nicolas Sarkozy zaapelował do Francuzów, aby zjednoczyli się w czasie drugiej tury. Nie chcę niczego innego, niż zgromadzić Francuzów wokół nowego francuskiego marzenia - podkreślił. Zwracam się do wszystkich Francuzów dobrej woli - jakiekolwiek byłyby ich korzenie, jakakolwiek byłaby ich wiara, jakakolwiek byłaby ich partia - by się zjednoczyli - mówił.
Jean-Francois Cope, rzecznik rządu wspierającego Sarkozy'ego powiedział, że "jeszcze nie wygraliśmy. Jest jeszcze druga tura. Chciałbym jednak podkreślić, że Front Narodowy załamał się - dodał.
Dzisiaj wieczorem wygrali Francuzi. Dali najlepszą lekcję demokracji - powiedział Francois Hollande, lider Partii Socjalistycznej i partner życiowy Royal. Segolene Royal uzyskała 10 punktów procentowych więcej od Lionela Jospina w roku 2002 i więcej od Francois Mitterranda w roku 1981 - dodał.
Przywódca Frontu Narodowego Jean-Marie Le Pen jest zawiedziony wyborem rodaków. Sądziłem, że Francuzi są niezadowoleni z tego, że mamy 7 milionów ubogich, 14 milionów biednych pracowników, że mamy deficyt handlowy, dług w wysokości 2,5 miliarda euro. Cóż, myliłem się. Francuzi są bardzo szczęśliwi - powiedział. Dowodem na to jest fakt, że właśnie ponownie wybrali partie, które do tej pory były u władzy i są odpowiedzialne za sytuację Francji. Obawiam się, że ta euforia nie będzie trwała długo - podsumował.
Opinie polskich ekspertów
Ogromna frekwencja, marny wynik lidera skrajnej prawicy Jean-Marie Le Pena i niepewność co do wyniku II tury wyborów - to główne wnioski płynące z zakończonej I tury francuskich wyborów prezydenckich - uważa politolog Aleksander Smolar.
Według Smolara, wyniki I tury są potwierdzeniem zasadniczej tendencji, lecz zaskakujący jest "bardzo niski, marny wynik Le Pena".
Jak mówił politolog, widać wyraźnie, że głos protestu "poszedł w kierunku" kandydata centrum - Francois Bayrou, którego kampania była zorganizowana wokół hasła, że trzeba skończyć z systemem, w którym walki prowadzone są między prawicą a lewicą.
Smolar zwraca też uwagę na wysoką frekwencję wyborczą. Wysoka frekwencja była przewidywana, jednak nie sądzono, że aż tylu Francuzów pójdzie do urn. Takiej mobilizacji nie było we Francji od 25 lat - zaznaczył. Zdaniem Smolara, wyniki I tury nie przesądzają o tym, kto ostatecznie zostanie prezydentem Francji. Trudno jest ocenić, kto wygra wybory, choć Sarkozy wyprzedza Royal. Jest wiele czynników niepewności m.in. to, jak zachowa się Bayrou - uważa.
W opinii publicysty Marka Ostrowskiego, wyniki I tury wyborów prezydenckich we Francji nie są zaskoczeniem. Szef działu zagranicznego "Polityki" dodał, że obecnie najważniejsze jest, jak rozłożą się głosy pozostałych kandydatów, którzy do drugiej tury nie przeszli.
Ostrowski podkreślił, że z całą pewnością Sarkozy zyska wiele głosów tych, którzy głosowali na skrajnie prawicowego Le Pena. Z kolei Royal zyska głosy kandydatów skrajnej lewicy, którzy znaleźli się na kolejnych miejscach.
Historyk i polityk Aleksander Hall również nie jest zaskoczony wynikami pierwszej tury wyborów prezydenckich we Francji. Znawcą francuskiej polityki zwrócił szczególną uwagę na cofnięcie się popularności Frontu Narodowego Jean Marie Le Pena.
Hall uważa, że największe szanse w tych wyborach ma Nicolas Sarkozy. Według niego, Segolene Royal nie ma korzystnej dla Francuzów oferty politycznej, a jej socjalizm jest archaiczny.
Zdaniem eksperta z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych dr Andrzeja Szeptyckiego, frekwencja w pierwszej turze wyborów prezydenckich we Francji ma "wymiar historyczny". Przypomniał, że jeśli potwierdzą się wyniki, to będzie to najwyższa frekwencja w wyborach prezydenckich w V Republice.
Zdaniem Szeptyckiego, można wyróżnić dwa czynniki, które sprzyjały masowemu udziałowi w głosowaniu. Po pierwsze, Francuzi nie chcieli powtórzyć scenariusza sprzed pięciu lat, kiedy to w kwietniu 2002 r. w wyniku rozproszenia głosów np. na skrajną lewicę i z powodu niskiej frekwencji do II tury wyborów wszedł kandydat skrajnej prawicy - Le Pen. Drugim czynnikiem była chęć na zmiany i oczekiwanie na coś nowego.
Doktor Bartłomiej Zdaniuk z Instytutu Nauk Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego podkreśla, że zaskakiwać mogą wyniki uzyskane przez poszczególnych kandydatów. Sarkozy aż 30% w pierwszej turze, dawno tego nie było - powiedział.
Zdaniuk zwrócił też uwagę, że trzeci w wyścigu prezydenckim Francois Bayrou uzyskał 18% - więcej niż pięć lat temu Jacques Chirac.