Sarko czyściciel
Do końca roku władze francuskie chcą deportować 25 tysięcy nielegalnych imigrantów. Ale policja nie ma łatwej pracy, bo narodził się obywatelski „ruch oporu”.
Podobnie jak większość nielegalnych imigrantów, Chulan Liu starała się nie rzucać w oczy. Ta 51-letnia rozwódka, która latem wyjechała z północnych Chin, zostawiwszy tam jedynego syna, nie mówiła po francusku. Słyszała jednak o Nicolasie Sarkozym i policji, która na rozkaz prezydenta wyłapuje tysiące sans papiers, imigrantów bez dokumentów i prawa pobytu we Francji. Była więc przerażona, gdy policja zapukała do mieszkania, które wynajmowała. Wyskoczyła przez okno i zginęła.
Życie surowo wzbronione
Dwunastoletni Iwan Diemski był lubianym uczniem w swojej szkole, sęk w tym, że jego rodzice nie uzyskali statusu uchodźców politycznych. Gdy policja przyjechała do ich mieszkania w Amiens na północy Francji, Iwan wraz z ojcem usiłował uciec przez balkon. Spadł z czwartego piętra i zapadł w śpiączkę. Wybudził się, ale wciąż wymaga hospitalizacji.
Policja stara się zrealizować cel, jaki postawił sobie prezydent: wyłapanie i deportacja 25 tys. nielegalnych imigrantów, cała Francja zaś dokonuje obrachunku sumienia. Prawica twierdzi, że naród musi okazać stanowczość wobec nielegalnych przybyszów, których może być 200–400 tys., w tym wielu od lat przebywających we Francji. Inni, z lewej strony, twierdzą, że policyjne łapanki na rogach ulic, stacjach metra, przed szkołami i zakładami pracy ożywiają niemiłe wspomnienia z czasów okupacji, gdy rząd kolaborujący z Niemcami przyczynił się do deportacji ponad 75 tys. francuskich obywateli i uchodźców pochodzenia żydowskiego do hitlerowskich obozów koncentracyjnych. Ponad 22 tys. ludzi przystąpiło do obywatelskiego ruchu sprzeciwu wobec nowej polityki oraz do „podziemnej” sieci pomocy, mającej na celu ukrywanie dzieci imigrantów i uniemożliwienie deportacji ich rodziców. Nazywają siebie nową Résistance.
Pełna wersja artykułu dostępna w aktualnym wydaniu "Forum"