ŚwiatSanta Fe. Dzielnica prostytucji i narkotyków

Santa Fe. Dzielnica prostytucji i narkotyków

Dzielnica Santa Fe w Bogocie to jedno z miejsc, których turyści nie powinni odwiedzać. To "strefa tolerancji", do której wstępu nie ma nawet kolumbijska policja. Na ulicach dominują prostytutki, a dilerzy otwarcie sprzedają narkotyki, zażywając je przy tym bez umiaru. Morderstwa są tu na porządku dziennym.

Dzielnica Santa Fe w Bogocie to jedno z najniebezpieczniejszych miejsc, stanowczo odradzanych turystom. Tu wkracza się na własną odpowiedzialność (Flickr)
Dzielnica Santa Fe w Bogocie to jedno z najniebezpieczniejszych miejsc, stanowczo odradzanych turystom. Tu wkracza się na własną odpowiedzialność (Flickr)
Katarzyna Łapczyńska

XXI wiek, Kolumbia. W stolicy sporych rozmiarów kraju leżącego w Ameryce Południowej znajduje się dzielnica, która rządzi się swoimi prawami. Wstępu nie ma tu nawet policja, która przymyka oko na przemoc, zabójstwa, handel narkotykami i prostytucje. Jak to możliwe? Do Sante Fe mało kto ma odwagę wejść. Nie warto ryzykować życia i zdrowia dla zwykłej ciekawości. 

To, co można zobaczyć na ulicach strefy zakazanej, mrozi krew w żyłach nawet najbardziej odpornych. Narkotyki w biały dzień zażywają i młodsi, i starsi. Dilery stoją niemal co kilka metrów, otwarcie oferując wszelkiego rodzaju towar, nie stroniąc przy tym od ćpania heroiny czy wciągania kleju. 

Sprzedają i biorą. Morderstwa to codzienność

Handlarze w Santa Fe nie są czyści. Większość swojego zarobku wydają na własny nałóg. Na chodnikach regularnie znajdowane są ciała tych, których pokonało uzależnienie. Śmierć z przedawkowania to nie jedyne zagrożenie. W strefie tolerancji morderstwa są na porządku dziennym. Jedne związane są z egzekwowaniem długów, inne po prostu z narkotykowym amokiem. 

Im więcej zabójstw, tym więcej sierot. W najbardziej mrocznej części Bogoty dominują rodziny wielodzietne. Na ulicach Sante Fe nie brakuje również imigrantów z Wenezueli. Ich dzieci w większości przypadków nie uczęszczają do szkoły. Na szczęście są ośrodki, które pomagają najmłodszym, zapewniając im odrobinę edukacji, sportu oraz przede wszystkim karmiąc je. Przy tak skrajnej biedzie, pomoc wolontariuszy jest bezcenna. Wśród ludzi dobrej woli znaleźć można nawet Polaków, których los zaprowadził właśnie do Kolumbii.

Dzielnica prostytucji. Policja odwraca głowę

Przemieszczając się po Sante Fe, nietrudno zauważyć również prostytutki. Są na każdym kroku - od nastolatek, po starsze kobiety. Część z nich pracuje z własnej woli, a część padła ofiarą handlu ludźmi. Wśród pracujących kobiet są nie tylko Kolumbijki, ale także imigrantki z Wenezueli. Wiele dziewczyn jest siłą przetrzymywanych w lokalnych kamienicach, gdzie zmuszone są do oddawania się za pieniądze. 

- Myślisz, że chcą to robić? One po prostu nie mają wyjścia. Albo pracują, albo są zabijane - mówi w wypowiedzi dla WP Wiadomości Elen, która od kilku lat mieszka w Bogocie. Urodziła się w Peru, lecz koleje losu zaprowadziły ją właśnie do Kolumbii.

Dlaczego kolumbijską policja w żaden sposób nie walczy z problemami mrocznej dzielnicy? Dzięki tolerancji w Sante Fe służbom znacznie łatwiej jest zapanować nad resztą Bogoty, gdzie żyją i przyjeżdżają ludzie biznesu, a turyści wydają sporo pieniędzy. Kolorowa strona Bogoty zachęca do zabawy i rozrywki. Przede wszystkim jest jednak względnie bezpieczna, co pozwala miastu się rozwijać. Wszystko, co najgorsze, zamknięte jest w strefie tolerancji.

Wchodzisz? Licz się z tym, że nie wyjdziesz żywy

A Sante Fe? Tam zdecydowanie nie wolno wchodzić bez obstawy jednego z lokalnych mieszkańców. Nie warto również robić zdjęć czy nagrywać - może się to skończyć tragicznie. Najmniejszy wymiar kary to utrata posiadanego sprzętu oraz pieniędzy. Najgorszy? Nawet śmierć.

Lokalni mieszkańcy nie stroną od brutalnych metod działania. Na ulicy, w biały dzień odbywają się nawet pojedynki na maczety. I nie kończą się one wcale polubownie. Zawsze dochodzi do rozlewu krwi, a często ginie przynajmniej jedna osoba. - Dlatego niewielu zwykłych mieszkańców Bogoty zapuszcza się w ten rejon. Szkoda nerwów i zdrowia - wyjaśnia Elen.

Wszystkie te tragiczne obrazki na co dzień oglądają dzieci żyjące w dzielnicy prostytucji. Ich szansa na normalną przyszłość jest znikoma. Mimo ogromnych starań wolontariuszy, ciężko jest otworzyć młodym ludziom okno na świat. Brakuje pieniędzy, edukacji i perspektyw. Większości z nich szybko wciąga się w narkotykowy biznes. Dziewczynki często trafiają do domów publicznych. Ta spirala ludzkich tragedii wydaje się nie mieć końca.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (116)