PolskaSanepid kontroluje sam siebie

Sanepid kontroluje sam siebie

Państwo stworzyło w Polsce układ
gangsterski - twierdzą czytelnicy "Dziennika Polskiego", którzy
skontaktowali się z redakcją po ubiegłotygodniowych tekstach tej
gazety o sanepidzie. Opowiadają jak państwowe inspekcje, powołane
do kontroli i nadzoru, dorabiają do zbyt skromnych budżetów
komercyjnymi usługami dla... nadzorowanych firm i instytucji.

Często nosi to znamiona wymuszenia - relacjonuje restaurator z Podhala. Bo co ma na myśli inspektor, który chce mi zamknąć lokal, mówiąc, że "trzeba było zlecić pomiary naszemu laboratorium"? Że wtedy miałbym spokój?

O "brutalnym marketingu" inspekcji opowiada profesor krakowskiej uczelni: Używamy aparatów rentgenowskich, które - zgodnie z rozporządzeniem ministra zdrowia - trzeba przynajmniej raz w roku przetestować. Specjalistyczne testy można zlecić laboratoriom badawczym posiadającym akredytację na zgodność z normą PN-EN-ISO 17025, np. naukowcom z Polskiej Akademii Nauk czy Uniwersytetu Jagielońskiego. W praktyce najlepiej jednak zlecić sanepidowi, który sam się potem skontroluje - mówi z ironią.

Co więcej - zgodnie ze wspomnianym rozporządzeniem, do końca 2010 roku "testy specjalistyczne mogą być wykonywane przez laboratoria badawcze nie posiadające akredytacji: laboratoria Państwowej Inspekcji Sanitarnej oraz upoważnione przez państwowego wojewódzkiego inspektora sanitarnego".

W żadnym normalnym kraju instytucje kontrolne nie mogą jednocześnie świadczyć komercyjnych usług dla podmiotów, które nadzorują - mówi dr Zbigniew Hałat, szef państwowej inspekcji sanitarnej w trzech kolejnych rządach na początku lat 90.

Opowieści czytelników "Dziennika Polskiego" pokrywają się dokładnie z ustaleniami Naczelnej Izby Kontroli sprzed... pięciu lat. Sprawdziła ona wówczas, jak działa państwowy nadzór sanitarny na poziomie centralnym (GIS) oraz w dziesięciu wojewódzkich i 39 powiatowych stacji sanepidu. Niemal wszystkie stacje (oprócz jednej) prowadziły komercyjną działalność usługową.

NIK zauważył również ze zdumieniem, że pracownicy sanepidu tak mocno poświęcili się dorabianiu, iż liczba badań laboratoryjnych wykonanych w ramach usług była o kilkanaście procent wyższa od liczby badań w ramach nadzoru ustawowego.

Inspekcja została zmuszona do dorabiania, bo państwo daje jej od lat za mało pieniędzy - tłumaczy dr Hałat. To jest jedno wielkie oszustwo: damy wam za mało, a wy sobie doróbcie. Państwo tworzy w ten sposób mechanizm korupcjogenny. A potem finansuje CBA, żeby zwalczać jego skutki... (PAP)

Źródło artykułu:PAP
kontrolasanepidukład
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)