Samospalenia - najbardziej dramatyczne protesty
Wybierają potworną śmierć - zdjęcia
Polewają się benzyną i zapalają zapałkę
Najczęściej wybierają miejsce, gdzie ich tragedia będzie zauważona. Siedzibę władz, przez które czują się represjonowani czy stadion pełen ludzi. Zdesperowani wysyłają wcześniej listy - do bliskich, do urzędników - czasem dzwonią do dziennikarzy. Robią to, bo są zmęczeni daremną walka o swoje prawa, w imię wiary lub pokoju, by poruszyć sumienia, w najostrzejszy sposób pokazać, że cierpią i mają już dość. Decydują się na najbardziej dramatyczną z możliwych form protestu. Polewają się benzyną i zapalają zapałkę.
Watykan, 1998 r.
Pochodzący z Sycylii pisarz Alfredo Ormando pojawił się na placu św. Piotra w Watykanie rano 13 stycznia 1998 roku. 39-latek przystanął przed bazyliką, ale nie po to by się pomodlić. Oblał się łatwopalnym płynem i podpalił. Dwóm watykańskim strażnikom udało się ugasić mężczyznę, jednak 90 proc. jego ciała było już potwornie poparzone. Ormando zmarł 11 dni później w szpitalu. Zostawił list, w którym wyjaśnił, dlaczego postanowił popełnić samobójstwo w płomieniach. Wyjawił, że był gejem i czuł się z tego powodu prześladowany przez Kościół katolicki, który “demonizuje homoseksualizm”.
("The Hindu", wikipedia, PAP, Reuters / mp)