Sąd odebrał prawa rodzicielskie kobiecie podejrzanej o sprzedanie dziecka
Sąd Okręgowy w Koninie (Wielkopolskie)
podtrzymał decyzję miejscowego sądu rejonowego o
pozbawieniu praw rodzicielskich 34-letniej Barbary N. do córki.
Sprzedanie dziecka tuż po urodzeniu niemieckiej rodzinie zarzuciła
jej niemiecka prokuratura. Orzeczenie to jest prawomocne.
03.03.2006 | aktual.: 03.03.2006 13:27
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Od decyzji sądu rejonowego odwołała się Barbara N., która zaprzeczyła jakoby miała zamiar sprzedać dziecko w Niemczech.
Barbara N. swój brak predyspozycji do sprawowania władzy rodzicielskiej nad córką Martyną wykazała jeszcze przed urodzeniem tego dziecka. Wyrażało się to w podjętym przez nią zamiarze urodzenia i pozostawienia tego dziecka za granicą - powiedział uzasadniając orzeczenie sędzia Włodzimierz Maśliński.
Według sądu, dowody na to, że Barbara N. wyjeżdżając do Niemiec tuż przed terminem urodzenia dziecka miała zamiar je tam urodzić i zostawić, są przekonujące. Jak podkreślił sędzia, kobiecie zamiar ten udało się zrealizować tylko częściowo, ponieważ pozostawienie dziecka za granicą udaremniły działania służb wymiaru sprawiedliwości w Niemczech.
Wpływ na decyzję sądu miało również to, że Barbarze N. odebrano lub ograniczono prawa rodzicielskie do pięciu wcześniej urodzonych przez nią córek. Wszystkie wychowują się obecnie w rodzinach zastępczych albo trafiły do adopcji.
Sprawę ujawnił na początku listopada ubiegłego roku niemiecki dziennik "Bild am Sonntag", informując o dobiegającym końca śledztwie w sprawie sprzedaży przez bezrobotną polską szwaczkę z Konina jej nowo narodzonego dziecka niemieckiemu małżeństwu za 10 tys. euro.
Gazeta napisała, że będącą po raz szósty w ciąży Barbarę N. skontaktowała z 48-letnią Niemką z Krefeld, która nie mogła mieć dzieci ze względu na wiek swój i swojego 73-letniego partnera, jej dawna szkolna koleżanka. Niemka udawała przed sąsiadami, że jest w ciąży, wkładając pod ubranie poduszkę. Koleżanka - pośredniczka przywiozła Barbarę N. do Niemiec tuż przed porodem. Razem z nimi przyjechała najmłodsza wtedy córka mieszkanki Konina.
Zaraz po urodzeniu dziewczynki Barbara N. miała otrzymać od niemieckiej rodziny 1900 euro. Jednak zdaniem tamtejszej prokuratury, była to tylko część kwoty, bo cała transakcja opiewała na 10 tys. euro.
O sprzedaży dziecka policję poinformowała nastoletnia córka pośredniczki, w zemście za to, że matka nie pozwoliła jej spotykać się z nowym chłopakiem. Zatrzymano wówczas zarówno niemieckie małżeństwo, jak i pośredniczkę. Do aresztu na pewien czas trafiła też Barbara N., a noworodka i drugą córeczkę odesłano do Polski.
Z informacji, które niedawno uzyskał koniński sąd od prowadzącej sprawę niemieckiej prokuratury wynika, że śledztwo wobec Barbary N. prawdopodobnie zostanie umorzone. Natomiast odpowiedzialności przed sądem nie unikną pośredniczka i niemieckie małżeństwo.
W Niemczech za handel dziećmi grozi kara do trzech lat pozbawienia wolności.