Polska"Są dowody na zmartwychwstanie Chrystusa"

"Są dowody na zmartwychwstanie Chrystusa"

By uwierzyć, nie potrzeba faktów, lecz osobistego doświadczenia - mówi w wywiadzie dla "Polski The Times" wybitny biblista ks. prof. Waldemar Chrostowski, konsultor Rady Episkopatu Polski ds. Dialogu Religijnego, profesor zwyczajny Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie.

"Są dowody na zmartwychwstanie Chrystusa"
Źródło zdjęć: © AFP

03.04.2010 | aktual.: 06.04.2010 12:38

Andrzej Godlewski i Grzegorz Przybyszewski, "Polska the Times": Chrześcijanie wierzą, że Jezus Chrystus zmartwychwstał. Ale co na to naukowcy?

prof. Waldemar Chrostowski: - O tym, że Chrystus prawdziwie zmartwychwstał, świadczy samo istnienie chrześcijaństwa. Najlepszym dowodem jest fakt, że przez dwa tysiące lat w różnych rejonach świata miliardy ludzi wyznawały i wyznają Chrystusa oraz są gotowe dla Niego poświęcić siebie i swoje życie. Naukowcy nie mogą zatem lekceważyć istnienia chrześcijaństwa.

A jakie są historyczne dowody zmartwychwstania?

- Zależy, co rozumiemy przez słowo "dowód". Jeżeli pojmujemy je w kategoriach nauk przyrodniczych czy matematycznych, wówczas to słowo nie jest tu właściwe ani przydatne. Zmartwychwstanie Jezusa nie jest faktem empirycznym, a więc powtarzalnym. Nie jest czymś, co podpada pod kategorie doświadczenia i co można fizykalnie czy matematycznie zweryfikować. Nie należy do porządku ziemskiej logiki przyczyn i skutków. Lepsze więc są takie określenia jak "przesłanki" albo "argumenty".

Zatem jakie argumenty przemawiają za tym, że zmartwychwstanie miało miejsce?

- Pierwszy to pusty grób. Sam w sobie ma on wartość ograniczoną i nie może świadczyć o zmartwychwstaniu Jezusa. Dopiero okoliczności, w jakich najpierw kobiety, a potem apostołowie zastali ten pusty grób, były na tyle osobliwe i niecodzienne, że świadczą o zdarzeniu absolutnie bezprecedensowym.

Jednak już dwa tysiące lat temu mówiono, że grób był pusty, bo ciało wykradli uczniowie Chrystusa.

- Odpowiedź na tę wątpliwość znajdujemy w Ewangelii według św. Mateusza. Arcykapłani "zebrali się ze starszymi, a po naradzie dali żołnierzom sporo pieniędzy i rzekli: 'Rozpowiadajcie tak: Jego uczniowie przyszli w nocy i wykradli Go, gdyśmy spali. A gdyby to doszło do uszu namiestnika, my z nim pomówimy i wybawimy was z kłopotu'". Mateusz dodaje: "Tak rozniosła się ta plotka między Żydami i trwa aż do dnia dzisiejszego", a więc do czasu spisywania tej Ewangelii. Znamy zatem nie tylko plotkę, lecz i jej źródła.

Jak podają ewangeliści, w niedzielę rano do grobu udały się kobiety, aby namaścić ciało Jezusa olejami. Ale w tym klimacie ciało rozkłada się szybko. Czy na namaszczanie nie było za późno?

- Jezus został pogrzebany w piątek po południu przed zapadnięciem zmroku. Zmartwychwstał nie po trzech dniach, jak się zazwyczaj mówi, ale trzeciego dnia, bo w niedzielę rano, czyli w półtorej doby po złożeniu Jego ciała do grobu, grób był pusty. Temperatura w grobie jest zawsze znacznie niższa niż na zewnątrz. Najbardziej prawdopodobna data męki i śmierci Jezusa to 3 kwietnia 30 roku. O tej porze w Ziemi Świętej w ciągu dnia jest ciepło, ale noce są zimne. Jest więc całkowicie do pomyślenia, że kobiety poszły w niedzielę rano, by namaścić ciało Jezusa. Kto pierwszy zobaczył pusty grób? W Ewangelii mamy relację, że były to kobiety. Natomiast św. Paweł pisze w listach, że był to św. Piotr.

- Paweł myśli w kategoriach semickich. W tej kulturze kobiety nie były traktowane na równi z mężczyznami. W sądach nie przyjmowano świadectwa kobiet i zapewne stąd to jego pominięcie. Natomiast fragment Ewangelii mówiący, że to kobiety jako pierwsze zobaczyły pusty grób, świadczy o jego wiarygodności. Gdyby historia miała być zmyślona, nie pisano by o Marii Magdalenie, ale zastąpiono by ją Piotrem albo Janem.

Jan Ewangelista podaje, że po wejściu do grobu Piotr zobaczył "leżące płótna oraz chustę, która była na Jego głowie, leżącą nie razem z płótnami, ale oddzielnie zwiniętą na jednym miejscu". Czy są to całun turyński i chusta z Manoppello?

- Bardzo wiele na to wskazuje. By odpowiedzieć na to pytanie, nie możemy wychodzić od opisanych płócien i kierować się w stronę całunu i chusty z Manoppello, lecz musimy postępować odwrotnie: trzeba dokładnie badać całun i chustę oraz określić, na ile rozmaite szczegóły zgadzają się z ewangelicznym przedstawieniem tego epizodu. Wielu uczonych jest przekonanych, że tak właśnie jest. Byli również tacy, którzy chcieli udowodnić fałszerstwo, ale nikomu się to nie udało.

Powiedział Ksiądz Profesor, że pusty grób to pierwszy z argumentów za historycznością wydarzeń paschalnych. Jaki jest następny?

- To chrystofanie, czyli ukazywania się Jezusa po Jego śmierci na krzyżu. Nazwa została urobiona na podstawie języka greckiego: "Christos" to grecki odpowiednik hebrajskiego "Mesjasz", a "epifania" znaczy "ukazanie się, objawienie". Część osób, które były świadkami ziemskiego życia Jezusa, miała sposobność spotkać Go i widzieć po Jego śmierci. Nie wiemy, czy chrystofanie miały charakter zewnętrzny, czy wewnętrzny, a może jeden i drugi. Jedno jest pewne - wszyscy, którzy ich doświadczyli, mieli pewność tego, co widzą. Ich przeżycia odbiły się bardzo mocno na ich dotychczasowej postawie, bo z zalęknionych, wątpiących i zagubionych uczniów Jezusa przemienili się w Jego mężnych wyznawców, którymi już nigdy być nie przestali.

Ilu ludzi widziało zmartwychwstałego Jezusa?

- Paweł w Pierwszym Liście do Koryntian pisze o "więcej niż pięciuset braciach równocześnie". Wkrótce po męce i śmierci Jezusa Jego wyznawcy stanowili już znaczną i liczącą się społeczność w Jerozolimie i okolicach. W ciągu kilku kolejnych lat dokonali ekspansji w kierunku nadmorskim i na północ - do Jaffy i Samarii. Zaś po kolejnych 10-15 latach byli obecni nad Nilem, a 20 lat później także w Azji Mniejszej, Grecji i Rzymie. Tak wielki dynamizm chrześcijaństwa wynikał z tego, że świadków zmartwychwstania było wielu, a ich świadectwo było niezwykle dynamiczne. Dlaczego apostołowie i Maria Magdalena początkowo nie rozpoznawali Jezusa?

- Nie ma tu jednej racjonalnej odpowiedzi. Myślę, że problemy z jej znalezieniem mieliby nawet sami uczniowie. Jezus po zmartwychwstaniu jest ten sam, ale nie taki sam. Jego ciało stało się radykalnie inne niż podczas ziemskiej egzystencji. Stajemy tu na progu tajemnicy, której nie można wytłumaczyć za pomocą narzędzi i metod ludzkiego poznania. Zmartwychwstanie nie przynależy do porządku naszego świata. To fakt, który oznacza radykalną i definitywną ingerencję Boga w ziemską rzeczywistość.

Święty Tomasz nie wierzył tym, którzy widzieli Jezusa po zmartwychwstaniu.

- Ewangelista Jan zapisał słowa niewiary Tomasza tak: "Jeżeli na rękach Jego nie zobaczę śladu gwoździ i nie włożę palca mego w miejsce gwoździ, i nie włożę ręki mojej do boku Jego, nie uwierzę". Mocne słowa!

I Jezus się na to zgodził.

- Ale apostoł tego nie zrobił. Najwyraźniej zdał sobie sprawę, że w tym co nadprzyrodzone nie można szukać naturalnej weryfikacji.

Jak mógł wyglądać sam moment zmartwychwstania?

- W głowach mamy utrwalone symboliczne obrazy ze starych wielkanocnych pocztówek. Są na nich żołnierze, którzy uciekają w różne strony, mamy pękający grób oraz Jezusa, który ukazuje swoją chwałę i blask.

Było inaczej?

- Niektórzy będą wnioskować po tym, jak leżały płótna, albo po tym, co mógł oznaczać odsunięty głaz. Ale tak naprawdę nigdy się tego nie dowiemy. Na zawsze pozostanie to dla nas tajemnicą. Zresztą nie szkodzi - ta wiedza nie jest do zbawienia koniecznie potrzebna.

W Nowym Testamencie nie tylko Jezus powraca do życia. Dzięki Niemu udaje się to również Łazarzowi. Czym wskrzeszenie Łazarza różniło się od zmartwychwstania Chrystusa?

- Różnica jest zasadnicza. Łazarz został wskrzeszony do życia na ziemi. Zatem ponownie musiał chorować i cierpieć, czekała go również starość i śmierć. W ikonografii przedstawiano go jako człowieka smutnego i wynędzniałego - tak jakby miał za złe Jezusowi, że to na nim dokonał znaku zapowiadającego Jego panowanie nad śmiercią. Tradycja starochrześcijańska głosi, że w Jerozolimie wytykano Łazarza jako dziwaka, który umarł, lecz wrócił do życia, dlatego przeniósł się on na Cypr. Tam przez 40 lat miał być biskupem Kition. Ile jest w tym prawdy, tego - niestety - nie wiemy. Tymczasem Chrystus po zmartwychwstaniu pozostawał na ziemi 40 dni. Jego ciało - jak powiedział Ksiądz Profesor - było to samo, ale nie takie samo. Na tyle inne, by przechodzić przez ściany, jak w wieczerniku?

- Ani nie wiemy, czy zmartwychwstały Jezus przechodził przez ściany ani czy przez drzwi, ani też dlaczego kamień przy Jego grobie był odsunięty. W języku teologicznym mówimy, że ciało Jezusa zostało uwielbione, a więc nie należy już do doczesności, którą znamy i w której żyjemy.

Czy Chrystus wiedział, że zmartwychwstanie?

- Od dłuższego czasu modne są dyskusje na temat samoświadomości Jezusa. Większość z nich to niepotrzebne i ryzykowne próby psychologizacji Jego osoby. Ci, którzy oddają się takim dociekaniom, obierają sobie za cel poznanie czegoś, co całkowicie stoi poza naszymi możliwościami. O Jezusie jako człowieku możemy powiedzieć, że miał doskonałe rozeznanie i potrafił skutecznie przewidzieć skutki swoich wyborów. Natomiast mówienie o świadomości Jezusa jako Boga zawsze będzie jedynie niesprawdzalnym ćwiczeniem ludzkiej wyobraźni.

Wisząc na krzyżu, Chrystus mówi: "Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?". Czyżby w tamtej chwili zwątpił w sens swojej ofiary?

- Nie! Są to pierwsze, wypowiedziane w języku aramejskim, słowa Psalmu 22. Ewangelista przytacza tylko te słowa, ale Jezusowi chodziło o cały psalm: "Daleko od mego Wybawcy słowa mego jęku". A dalej: "Przebili ręce i nogi moje, policzyć mogę wszystkie moje kości. A oni się wpatrują, sycą mym widokiem...". Jezus modli się psalmem, który w czasach biblijnego Izraela był uważany za mesjański i zapowiadał cierpienia Mesjasza. Nie wyraża przez to poczucia swojej samotności, lecz przekonanie, że właśnie wypełnia się coś, co było oczekiwane od wieków. Gdy dziś ktoś modli się słowami "Zdrowaś Maryjo", dobrze wiemy, że nie jest to sposób, by pozdrowić jakąś Marysię, lecz uwielbić Maryję, bo człowiek, który je wypowiada, ma na myśli modlitwę, i to całą modlitwę.

Dla ówczesnych Żydów śmierć na krzyżu była jednym z największych upodleń. Jak pierwsi chrześcijanie mogli traktować naukę o krzyżu jako część obietnicy zmartwychwstania?

- Na początku nie odbierano tego nauczania pozytywnie. Dopiero gdy zaczęto rozumieć naukę wypływająca z męki i śmierci Jezusa na Golgocie, w nowy sposób dowartościowano krzyż. Z końca II i początku III wieku mamy już świadectwa, że fobie związane z krzyżem zostały przezwyciężone.

Wierni odwiedzają Bazylikę Grobu Pańskiego, która - jak się twierdzi - stoi w miejscu ukrzyżowania i pochowania ciała Jezusa. Na ile możemy mieć pewność, że to umiejscowienie jest zgodne z prawdą historyczną?

- Za tymi miejscami stoi długa, ciągła i solidna tradycja chrześcijańska. Jest pewne, że pielgrzymki tam odbywano już w IV w., czyli od czasów Konstantyna Wielkiego i cesarzowej Heleny. Z IV wieku mamy też świadectwa pisane, m.in. Euzebiusza z Cezarei i pątniczki Egerii. Te miejsca są autentyczne, bo pamięć chrześcijan zawsze przykładała do nich ogromne znaczenie. A co z relikwiami Krzyża Świętego? Jest ich zaskakująco wiele.

- Jak mówią złośliwi, gdyby je poskładać w całość, wyszłoby drzewo większe niż to, na którym umarł Jezus. Potrzeby wyobraźni są zawsze daleko większe niż możliwości tego, by im zadowalająco sprostać. Początek oddawania czci relikwiom Krzyża Świętego sięga IV w., kiedy to - jak przekazuje starochrześcijańskie podanie - cesarzowa Helena znalazła wiele krzyży w grocie znajdującej się obok Kalwarii. Przy jednym z nich został uzdrowiony chory człowiek i to drzewo uznano za prawdziwy krzyż, na którym ukrzyżowano Jezusa. Przekaz jest oczywiście nieweryfikowalny i ile w nim prawdy - tego ustalić nie można.

Co zatem sprawiło, że dwa tysiące lat temu tak wielu ludzi uwierzyło zmartwychwstałemu Chrystusowi?

- Dla nich zmartwychwstanie było tak ważne, że za prawdę o nim byli gotowi oddać własne życie, nie otrzymując doraźnie niczego w zamian. To każe się zastanowić - także naukowcom - skąd wzięło się tak silne przekonanie, które mimo wielu krwawych prześladowań pozwoliło chrześcijaństwu na okrzepnięcie i rozwój.

No właśnie, jak to możliwe, skoro niektóre fragmenty Nowego Testamentu dotyczące zmartwychwstania wydają się sprzeczne?

- To nie jest kwestia sprzeczności, lecz wzajemnego dopełniania się. Nowy Testament zawiera świadectwa różnych środowisk i osób, które były pierwszymi wyznawcami Chrystusa. Z jednej strony, to uczniowie, którzy Jezusa znali z okresu Jego ziemskiej działalności, a potem doświadczyli zmartwychwstania. Ale są też inni - na przykład św. Paweł - którzy Jezusa za życia nie znali, lecz też doświadczyli Jego obecności w sposób tak przekonywający, że to diametralnie odmieniło ich życie. Mamy więc różne perspektywy i odmienne punkty widzenia, na podstawie których buduje się jedność wiary w różnorodności świadectw.

Paweł, wcześniej Szaweł - prześladowca Kościoła - długo nie wierzył w zmartwychwstanie.

- To prawda. Uczestniczył w krwawych prześladowaniach Kościoła, a jego przemiana miała miejsce kilka lat po męce i śmierci Chrystusa.

Czy te fakty, a częściowo niesprawdzalne przekazy, mogą przekonać ateistę do uwierzenia w zmartwychwstanie?

- Nie! Wiara religijna wyprzedza intelekt, jest w stosunku do niego pierwotniejsza. Wielu ludzi żyje tak, że lepiej dla nich, by Boga nie było, i nie przyjmą oni żadnych argumentów. Mimo to refleksja teologiczna jest potrzebna, by wiarę w Boga rozumieć i wzmacniać, aczkolwiek okazuje się bezsilna, by ją wzbudzać. Prawdziwie głębokie pytania o sens życia otrzymują rozwiązanie nie podczas dyskusji akademickich, ale w obliczu cierpienia i śmierci. Dopiero to pokazuje tragiczną sytuację człowieka jako istoty rozumnej, która musi zadawać sobie pytania o sens cierpienia, a także życia i śmierci, ale sama nie jest w stanie na te arcytrudne pytania odpowiedzieć. Jest tak dlatego, ponieważ sens istnienia świata i człowieka nie jest składnikiem doczesności, lecz zapowiedzią i przedsmakiem wieczności.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (538)