Pierwszy taki kraj. Obrońcy "prawa do kotleta" wściekli
Żeby ograniczyć emisje gazów cieplarnianych w sektorze rolnym, Dania zdecydowała się na ruch, którego politycy zazwyczaj się boją. Postanowiła wprowadzić podatek od emisji, zwany "podatkiem od kotleta". Co więcej, zrobiła to w porozumieniu z rolnikami - pisze Szymon Bujalski z "Ziemia na Rozdrożu".
Jesienią 2023 r. Dania została pierwszym krajem na świecie, który opublikował plan przemodelowania rolnictwa. Celem jest przekształcenie systemu żywnościowego w system oparty w o wiele większym stopniu na roślinach. W ten sposób Dania chce ograniczyć emisje gazów cieplarnianych z rolnictwa i poprawić zdrowie obywateli, zmniejszając w rezultacie wydatki na sektor zdrowotny.
Przedstawiony rok temu dokument obejmuje działania ukierunkowane na każdą część łańcucha dostaw - od producenta do konsumenta. Z upływem czasu przedstawiane jest coraz więcej konkretów. Ten przedstawiony ostatnio to krok, którego politycy regularnie unikają - podatek od emisji.
Dania jako pierwsza
Co więcej, rząd Danii jako pierwszy kraj na świecie wprowadzi tzw. podatek węglowy w sektorze rolniczym. Jako że największym źródłem emisji w rolnictwie jest hodowla krów, podatek ten nazywany jest "podatkiem od kotleta". Ma on wesprzeć nadrzędny cel, jakim jest zmniejszenie wszystkich krajowych emisji o 70 proc. do 2030 r.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Osiągnięte w tej sprawie porozumienie jest efektem pięciomiesięcznych negocjacji z organizacjami zajmującymi się rolnictwem i ochroną środowiska. Na mocy porozumienia uzgodniono, że od 2030 r. rolnicy będą musieli płacić 120 koron duńskich (ok. 70 zł) za tonę wyemitowanych gazów cieplarnianych. W 2035 r. kwota ta wzrośnie do 300 koron (ok. 170 zł), a dwa lata później do 720 koron (ok. 420 zł).
Co ważne - nie wszyscy rolnicy będą podlegać nowemu podatkowi. Zwolnione będą z tego gospodarstwa emitujące stosunkowo niewiele gazów cieplarnianych. Ma to zapewnić, że całkowite koszty administracyjne i ekonomiczne będą "współmierne do potencjalnych redukcji".
Rząd przeznaczy również 5,3 mld euro na ponowne zalesienie, ugorowanie gruntów rolnych oraz wykupienie niektórych gospodarstw w celu zmniejszenia emisji azotu.
Ekologicznie znaczy taniej
Przedstawiciele rolników wskazują przy tym, że osiągnięte porozumienie to sukces. Dlaczego tak to postrzegają?
- Rolnik stosujący zatwierdzone i ekonomicznie zrównoważone rozwiązania klimatyczne może całkowicie uniknąć podatku - wyjaśnia na łamach "Financial Times" Søren Søndergaard, przewodniczący Duńskiej Rady ds. Rolnictwa i Żywności.
Jedna z największych organizacji zrzeszających podmioty rolnicze nie od razu była jednak na "tak". Rada obawiała się, że ryzyko związane z podatkiem jest dla sektora zbyt duże. W toku negocjacji obawy rolników zostały jednak wysłuchane na tyle, że udało się osiągnąć porozumienie. - Chociaż wielu rolników w Danii nadal sprzeciwia się temu podatkowi, myślę, że osiągnęliśmy punkt, w którym możemy z nim żyć - mówi Martin Kristian Brauer, przedstawiciel Rady.
"To porozumienie, które stanie się podstawą historycznej reorganizacji i restrukturyzacji produkcji rolnej i żywności w Danii" - komentuje szefowa resortu gospodarki Stephanie Lose, którą cytuje Politico.
Rolnik - zarządca gruntów
Jeden z punktów porozumienia zakłada "konwersję gruntów". Oznacza to, że część ziemi uprawnych zostanie przeznaczona na cele związane z ochroną klimatu i środowiska. Nie oznacza to jednak, że rolnicy stracą swe ziemie. Zamiast tego otrzymają dotacje, by samemu zmienić sposób użytkowania gruntów. Zalesianie, ochrona ekosystemów wodnych i wody pitnej czy też przywracanie terenów podmokłych będzie więc leżało w ich własnym ekonomicznym interesie.
- Rolnik w Danii w przyszłości nie będzie tylko rolnikiem, będzie faktycznie zarządcą gruntów. Część z nich będzie służyła tradycyjnemu rolnictwu, a część stanowić będą np. lasy i być może mokradła. Rolnik będzie miał więc portfel różnych rodzajów gruntów, które będą generować jakiś dochód - wyjaśnia Brauer w rozmowie z Carbon Brief.
W porozumieniu podkreślono też, że udział rolników w tworzeniu płytkich gleb bogatych w węgiel i ograniczaniu emisji azotu jest dobrowolny. Zachęty finansowe z nowego funduszu mają jednak sprawić, że faktycznie będą tym zainteresowani.
Rolnictwo a klimat
Produkcja mięsa i nabiału odpowiada za ok. 15-20 proc. emisji gazów cieplarnianych. Emisje związane wyłącznie z wołowiną są zaś na podobnym poziomie, co emisje Indii - trzeciego największego emitenta CO2 na świecie. Branża rolna jest też najbardziej odpowiedzialna za utratę różnorodności biologicznej: od wycinki Puszczy Amazońskiej, po wymieranie ptaków w Europie.
Dania to jedno z niewielu państw, w których rolnictwo jest największym źródłem emisji gazów cieplarnianych. W 2021 r. odpowiadało ono za 25 proc. ogółu, podczas gdy transport za 24 proc., a energetyka - za 19 proc.
Z jednej strony to zasługa tego, że sektor energetyczny zmienił się diametralnie, a ponad połowę prądu wytwarzają same wiatraki. Dzięki temu emisje gazów cieplarnianych związane z energią spadły w ostatnich trzech dekadach aż o dwie trzecie (68 proc.). Z drugiej strony rolnictwo jest po transporcie sektorem, w którym emisje spadły w tym czasie najmniej, bo zaledwie o 16 proc.
Co robią inne kraje?
Podobny podatek od emisji w rolnictwie jeszcze do niedawna miał zostać wprowadzony w Nowej Zelandii. Nowe przepisy miały wejść w życie od 2025 r. i być stopniowo zaostrzane. Po zmianie władzy plany te zostały jednak wykreślone.
Z kolei w 2021 r. rząd Wielkiej Brytanii opublikował opracowanie naukowe. Wskazano w nim, że aby zrealizować cele klimatyczne, należy przestawić produkcję żywności na bardziej roślinną. Zalecenia te zostały jednak szybko wykreślone.
Opublikowana w czerwcu 2022 r. Narodowa Strategia Żywieniowa Niemiec za jeden z głównych celów uznaje zwiększenie spożycia żywności roślinnej. Najnowsza strategia klimatyczna rządu Szwajcarii sugeruje zaś zmniejszenie spożycia mięsa w kraju.
Szymon Bujalski, "Ziemia na Rozdrożu"