Poszukiwania 28-latki i jej synka. "Trop urywa się na moście"
Od 10 dni służby bezskutecznie poszukują 28-latki z Azerbejdżanu, która zaginęła we Wrocławiu z dwumiesięcznym synkiem. Po kłótni z mężem wyszła z apartamentowca przy ul. Sikorskiego i poszła w kierunku rzeki. Psy tropiące doprowadziły policjantów do mostu Sikorskiego. Tam ślad się urywa.
Sprawa poniekąd utknęła w miejscu. Adila Mehdiyeva mogła skoczyć do rzeki, zabijając siebie i maleńkie dziecko. To byłby najpewniejszy scenariusz, gdyby nie seria znaków zapytania.
Przede wszystkim, strażacy i woprowcy przez wiele dni przeczesywali Odrę w całej okolicy, prześwietlając ją m.in. przy użyciu sonarów. Ani po kobiecie, ani po dziecku nie ma żadnych śladów.
Po drugie, na nagraniu z monitoringu widać 28-latkę podchodzącą do rzeki i trzymającą się barierek, ale żadna z kamer nie uchwyciła ewentualnego skoku do rzeki ani też reakcji ludzi przechodzących w okolicy.
- Oczywiście, ciało mogło gdzieś się zaczepić, a wtedy tylko większa burza może sprawić, że wypłynie - mówi serwisowi TuWroclaw.com uczestnicząca w poszukiwaniach Anita Suchińska-Miszczuk z grupy Gdziekolwiek Jesteś.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Topnieje liczba chętnych". Plany ws. lekcji religii
- Druga hipoteza jest taka, że Adila po prostu chciała upozorować samobójstwo z uwagi na fakt, że chciano odebrać jej dziecko - mówi Suchińska-Miszczuk.
Zaginiona kobieta miała epizody depresyjne. To dlatego psycholog sugerował, by małe dziecko nie zostawało pod jej opieką.
- Mnie wciąż dziwi, że wzięła ze sobą telefon. Teraz jest nieaktywny, ale dopóki był włączony, mogła wymieniać się wiadomościami z kimś, kto mógł pomóc się jej ukryć - dodaje Suchińska-Miszczuk. - Zastanawiający jest także fakt, że znajomi kobiety na początku jeszcze rozmawiali z policją czy wolontariuszami, a teraz nabrali wody w usta - podkreśla.
Ale i tutaj są wątpliwości. Adila nie wzięła ze sobą paszportu. Gdyby planowała ucieczkę - na przykład do innego kraju - zapewne pomyślałaby o dokumencie.
Śledztwo wciąż jest w toku. W czasie świąt poszukiwania nie były już prowadzone na taką skalę jak wcześniej.
- Zostaną wznowione jutro rano. Prawdopodobnie na odcinku od miejsca zaginięcia aż do Rędzina, w dół Odry. Do sprawdzenia jest kilka kilometrów rzeki. Ratownicy WOPR będą używali sonarów, tylko tak możemy szukać osoby pod lustrem wody - mówi serwisowi TuWroclaw.com prezes WOPR Krzysztof Skrzyniarz.