Anna K. odpowie za zabójstwo. Staranowała matkę z małym dzieckiem
Po tym, jak doprowadziła do tragicznego w skutkach wypadku, stanęła przed sądem oskarżona o zabójstwo z zamiarem ewentualnym. 60-latka przyznała się do winy. Zapewniała, że od roku nadużywa alkoholu, ale się "nie upija".
W piątek przed Sądem Okręgowym w Zamościu ruszył proces Anny K., która jadąc po pijanemu potrąciła matkę z dzieckiem. Chodzi o tragiczny w skutkach wypadek, jaki miał miejsce 28 maja ub. r. w Krasnymstawie. W sobotnie przedpołudnie kierująca toyotą kobieta na ulicy Królowej Sońki wjechała w zaparkowane dwa auta: audi i mitsubishi. Widząc co się stało, zaczęła odjeżdżać. Po kilku minutach, na zlokalizowanej w pobliżu ul. Kościuszki, doprowadziła do kolejnej kolizji. Tu również nie zamierzała zostać na miejscu.
Wjechała prosto w kobietę z dzieckiem. Matka zmarła w szpitalu
W trakcie ucieczki staranowała jadącą rowerem kobietę, która w zamontowanym na bagażniku foteliku przewoziła małe dziecko. Ranna 45-latka i jej 3-letni syn w ciężkim stanie trafili do szpitala. Pomimo starań lekarzy, życia kobiety nie udało się uratować. Zmarła ona dwa dni później. Na szczęście chłopiec po długim leczeniu wrócił do zdrowia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wypadek na terenie szpitala w Krakowie. Kierowca pomylił gaz z hamulcem?
Po potrąceniu, dzięki reakcji świadków, kierująca toyotą została zatrzymana. Była od niej wyczuwalna była silna woń alkoholu, jednak nie zgodziła się na badanie alkomatem. Kiedy po pewnym czasie w końcu się na to zdecydowała, urządzenie pokazało 2,5 promila alkoholu w jej organizmie. Jednak analiza próbek krwi wykazała, że w momencie wypadku kobieta miała aż 3,5 promila.
Prokuratura Rejonowa w Krasnymstawie prowadziła postępowanie w kierunku spowodowania wypadku ze skutkiem śmiertelnym. Jednak postanowiła przedstawić Annie K. zarzut zabójstwa z zamiarem ewentualnym. Do tego dochodzi usiłowanie zabójstwa syna ofiary, który w zdarzeniu odniósł obrażenia ciała oraz kierowanie pojazdem w stanie nietrzeźwości, a także naruszenie nietykalności cielesnej i znieważenie funkcjonariusza policji. Jak nam wówczas przekazano, okoliczności mających wpływ na tą decyzję było kilka. Jedna z nich to fakt, iż sprawczyni wypadku miała możliwość uniknięcia zdarzenia. Jednak nie zrobiła nic w tym kierunku.
Wracała z zakrapianej imprezy. "Wsiadła za kierownicę, bo nie bolała jej głowa"
Przed sądem oskarżona odmówiła składania wyjaśnień, postanowiła również nie odpowiadać na pytania zarówno swojego adwokata, jak też prokuratora. Zabierała głos jedynie, kiedy pytania zadawał jej sąd.
– Wysoki sądzie przyznaję się do prowadzenia pod wpływem alkoholu, przyznaję się do spowodowania wypadku. Podtrzymuję też swoje wcześniejsze zeznania – oznajmiła Anna K. podczas rozprawy.
Sąd odczytał więc zeznania, jakie kobieta złożyła w trakcie śledztwa. Wyjaśniała, że pojechała do znajomej do Świdnika. Tam przez kilka godzin spożywała alkohol. Impreza trwała od godziny 15 do 1 w nocy. Następnie położyła się spać. Następnego dnia zdecydowała się wracać do domu. Jak stwierdziła, wsiadła za kierownicę, gdyż nie bolała jej głowa a także nie wymiotowała. Miała się czuć na tyle dobrze, że udała się jeszcze na targ na zakupy.
Potrąciła matkę z dzieckiem. Teraz odpowie za zabójstwo
Z kolei ostatnie co pamięta, to moment, kiedy przed swoim autem dostrzegła dziecko. Miało ono znajdować się w wózku, "na kostce przy uliczce". Obok stała kobieta, która zrywała z drzewa kwiatki. Kierująca sugerowała, że wózek "jakby stoczył się na drogę". Zapewniała też, że dalej nie pamięta co się działo. W swoich wyjaśnieniach dodała, iż przed laty nadużywała alkoholu przez co trafiła na leczenie odwykowe a także psychologiczne do grupy Anonimowych Alkoholików. Wszystko dlatego, że upijała się, a potem ciężko chorowała i "lądowała na kroplówkach"". W ostatnim miesiącach przed wypadkiem znów zaczęła pić, jednak tym razem "miała się już nie upijać".
W sądzie była również rodzina ofiary. Mąż 45-latki przypominał, że jego żona zginęła 300 metrów od domu i osierociła czwórkę dzieci w wieku do 4 do 23 lat. Nie dał też wiary zeznaniom oskarżonej, a dokładnie jej relacji dotyczącej owego wózka i zrywania kwiatów. Wskazał, że od początku wiadome jest, że jego małżonka została staranowana przez auto, kiedy jechała wraz z synem rowerem.
Annie K. za popełnione przestępstwa grozi dożywocie.