Szary koniec. "Polska marnuje kolosalny potencjał"
Dwa osobne raporty z ostatnich dni pokazują jasno: Polska wciąż nie wykorzystuje wielkiego potencjału, jaki dają odnawialne źródła energii. Nie dość, że jesteśmy w ogonie Unii Europejskiej, to jeszcze pozostaniemy w nim na długo. Chyba że nowy rząd spełni przedwyborcze obietnice - pisze Szymon Bujalski, "Dziennikarz dla Klimatu" dla Wirtualnej Polski.
Prąd w gniazdkach musi płynąć, a jego ceny nie mogą drenować portfeli Polaków. Wytwarzanie elektryczności powinno być zaś w coraz mniejszym stopniu zależne od paliw kopalnych i rosnącego importu surowców energetycznych.
Zarówno ze względu na bezpieczeństwo energetyczne naszego kraju, jak i ochroną klimatu.
To wszystko jest nie tylko do zrealizowania, ale i opłacalne ekonomicznie. Problem w tym, że od lat brakuje politycznej woli, by transformację energetyczną Polski sprawnie przeprowadzić.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Polska w ogonie Europy
Jak wynika z nowego raportu firmy Eaton i europejskiego stowarzyszenia REA, spośród 14 przeanalizowanych państw UE najniższe wykorzystanie odnawialnych źródeł energii jest właśnie w Polsce. W poprzednim roku z OZE pochodziło zaledwie 21 proc. zużytej energii elektrycznej w naszym kraju. Dla porównania, w Norwegii, Szwecji i Danii z odnawialnych źródeł pochodzi ponad 80 proc. energii.
Kiepsko wyglądają też aktualne perspektywy na przyszłość. W pięciostopniowej skali (gdzie 1 to najniższa, a 5 – najwyższa ocena) nasz kraj jako jedyny otrzymał "dwóję". Oznacza to, że jest najsłabiej przygotowany do transformacji energetycznej.
Pewnym pocieszeniem może być fakt, że w porównaniu z 2021 r. udział OZE w zużyciu energii elektrycznej wzrósł w 2022 r. o 4 punkty procentowe (z 17 do 21 proc.). Było to możliwe dzięki wzrostowi produkcji mocy z wiatru i słońca aż o 27 proc. To najwyższy wzrost w badanych krajach. Problem w tym, że możliwości dalszego rozwoju OZE bez znaczącego wsparcia ze strony państwa są mocno ograniczone.
Problem z sieciami…
Jak wynika z raportu o rynku fotowoltaiki IEO, tylko w 2022 r. łączna moc projektów fotowoltaicznych, którym odmówiono przyłączenia do sieci, była niemal sześć razy większa niż tych, którym wydano zgodę. Oprócz ponad 30 tys. instalacji fotowoltaicznych w ubiegłym roku odmówiono też przyłączenia niemal 8 tys. magazynów energii oraz prawie 6 tys. farm wiatrowych.
- Bez szybkich działań i dostosowania sieci do potrzeb nie będzie możliwe skuteczne przeprowadzenie w Polsce transformacji energetycznej i uniezależnienie się od paliw kopalnych. Ceny energii mogą więc jeszcze rosnąć, w związku m.in. z opłatami za emisję CO2 - zauważa Mariusz Hudyga, ekspert firmy Eaton, która zajmuje się inteligentnym zarządzaniem energią.
- Liczba instalacji OZE w Polsce stale rośnie, mogłoby się więc wydawać, że i transformacja energetyczna postępuje. Kluczowy jest jednak fakt, że sieci przesyłowe w naszym kraju są znacząco niedoinwestowane, a ich elastyczność i możliwości włączania kolejnych instalacji OZE oraz odbiorców energii zmniejszają się, zamiast rosnąć - dodaje Bartłomiej Jaworski, inny z ekspertów firmy.
…i nie tylko
Ale problemów jest więcej. Na przykład samochody elektryczne stanowiły jedynie 0,1 proc. wszystkich pojazdów osobowych w Polsce w 2022 r. Obok Grecji stanowi to najniższy wynik spośród badanych państw. Pompy ciepła znajdują się w kolei w 3 proc. polskich domów, co też jest bardzo słabym wynikiem.
W obu przypadkach kluczową rolę odgrywa państwo. Z jednej strony powinno rozbudowywać infrastrukturę ładowania pojazdów elektrycznych, a z drugiej wspierać rozwój pomp ciepła. Jak? Na przykład mrożąc ceny energii dla posiadaczy tych prądożernych instalacji do wyższego pułapu niż dla innych gospodarstw.
- Jesteśmy na wczesnym etapie transformacji sektora elektroenergetycznego, zdominowanego wciąż przez paliwa kopalne. Wyzwaniem jest finansowanie niezbędnych inwestycji oraz brak potrzebnych regulacji i spójnej polityki wsparcia. Bez zachęt dotyczących m.in. samochodów elektrycznych i infrastruktury ich ładowania ciężko będzie zwiększać gotowość kraju na transformację i osiągnąć cele dekarbonizacji - podsumowuje Jaworski.
Polska w ogonie również w 2030
Zgodnie z rządowymi dokumentami w 2030 r. zaledwie 31,5 proc. wykorzystywanej w Polsce energii ma pochodzić z OZE. W tym samym czasie udział OZE w unijnym miksie energetycznym ma wynosić przynajmniej 42,5 proc. Jak wylicza Forum Energii, tak ustawiony cel UE przekłada się na polski wkład w wysokości… dokładnie 31,5 proc. OZE.
Mimo to trudno będzie uznać to za sukces. Przyczyna jest prosta: polityka unijna nie jest przesadnie ambitna, a potencjał rozwoju odnawialnych źródeł energii w Polsce jest znacznie większy.
Jak wskazuje Forum Energii, uzyskanie takiego procenta postawi Polskę na przedostatnim miejscu w całej UE pod względem rozwoju OZE do końca obecnej dekady.
- Osiąganie wyłącznie minimalnych celów przez Polskę w tej dekadzie spowoduje, że pozostaniemy w ogonie UE i w kolejnych latach będziemy musieli mocno nadganiać - zwraca uwagę Tobiasz Adamczewski, ekspert energetycznego think tanku.
I dodaje: - Jednocześnie, jeśli przyspieszylibyśmy rozwój OZE w naszym miksie elektroenergetycznym do 70 proc. w roku 2030, to jako kraj osiągnęlibyśmy niemal 40 proc. energii odnawialnej w końcowej konsumpcji. Zwiększyłoby to nasze bezpieczeństwo energetyczne, zredukowało zapotrzebowanie na paliwa kopalne i ograniczyło zapotrzebowanie na kosztowne uprawnienia CO2.
Koalicja obiecuje przyspieszyć
W umowie koalicyjnej zapisano, że ugrupowania będą współpracować na rzecz przeciwdziałania zmianom klimatycznym oraz ograniczenia ich wpływu na życie mieszkańców Polski. Mają to osiągnąć zwłaszcza poprzez przyspieszenie zielonej transformacji energetycznej.
"Stworzymy stabilne prawo wspomagające sprawiedliwą transformację energetyczną poprzez budowę systemów wspomagania finansowego i technologicznego. Bez czystej i taniej energii Polsce grozi zapaść konkurencyjna względem innych państw, co odbije się negatywnie na jakości życia i dochodach Polaków" - zapisano w dokumencie.
Koalicjanci zapowiedzieli w nim, że chcą zwiększyć udział odnawialnych źródeł energii w produkcji energii elektrycznej m.in. dzięki uwolnieniu potencjału lądowej energetyki wiatrowej, fotowoltaiki i biogazowni, a także rozwojowi konkurencji oraz zaangażowaniu sektora prywatnego i samorządowego. Inny ważny zapis dotyczy poruszonego już problemu, a więc modernizacji i rozbudowy sieci przesyłowych i dystrybucyjnych.
Zaniepokojeni exposé
Podczas swojego exposé Donald Tusk o kryzysie klimatycznym i transformacji energetycznej mówił już jednak niewiele. Wspomniał w sumie tylko o tym, że wiatraki będą rozwijane. Nie padła za to żadna deklaracja o ograniczaniu emisji gazów cieplarnianych czy wyznaczeniu daty, do której Polska osiągnie tzw. neutralność klimatyczną.
W kontekście górnictwa wspomniano jedynie o utworzeniu ministerstwa przemysłu na Śląsku i wsparcia tego oraz innych regionów w transformacji. Choć wiadomo, że chodzi o nieuniknione zamykanie kopalń, żadne konkretne deklaracje ani daty nie padły.
- Jestem trochę zawiedziony. Exposé wybrzmiało mniej ambitnie niż mogłyby sugerować zapowiedzi partii koalicyjnych z kampanii wyborczej. Sprawy energetyczne nie sprowadzają się do samych wiatraków. Kończy się światowy szczyt klimatyczny, na którym nie odegraliśmy żadnej roli. Czy staniemy się bardziej aktywni? Nie wiem - przyznaje Szymon Kardaś, ekspert ds. energetyki z think tanku Europejska Rada Spraw Zagranicznych.
- Premier Tusk słusznie wymienił katastrofę klimatyczną jako jedno z największych wyzwań i zagrożeń dla Polski zaraz obok wojny i głodu, jednak warunkiem ochrony klimatu jest pilne odejście od paliw kopalnych. Brak tego tematu w exposé rozczarowuje i niepokoi - dodaje Diana Maciąga, specjalistka ds. klimatu z Polskiej Zielonej Sieci, która zrzesza kilkadziesiąt organizacji pozarządowych.
Szymon Bujalski dla Wirtualnej Polski