Powtórka z "Lolity" w Polsce. Szokująca sprawa pedofila sprzed lat

Często prosił dziesięciolatkę o pomoc. Kilka razy udało mu się zwabić dziecko do garażu. Tam przytrzymywał ją i obnażał się przed nią. Zmuszał, by go dotykała. Po wszystkim zastraszał i zakazywał komukolwiek mówić o tym, co się wydarzyło. Z czasem pedofil poczuł się tak bezkarny, że do molestowania dochodziło również w mieszkaniu, pod obecność innych domowników.

Powtórka z „Lolity”
Powtórka z „Lolity”
Źródło zdjęć: © Pixabay

Artur Burakowski siedział przy oknie w pociągu i patrzył jak drzewa, budynki, pola i łąki zostają w tyle. Był wkurzony. Opuszczał swój ukochany Wrocław. Może nawet na zawsze. Wszystko przez swoją łatwowierność. Zawierzył koledze, z którym prowadził wspólny biznes. Szło im nieźle, ale kiedy pojawiły się małe kłopoty, to partner bez zastanowienia wyciągnął wszystkie pieniądze z firmowego konta. Skorzystał z szybkiej linii kredytowej i narobił dużych długów.

Artur wiedział, że spłacenie wszystkich zobowiązań było niemożliwe. Postanowił uciekać. Nie była to dla niego żadna nowość. W swoim krótkim 40-letnim życiu nauczył się w ten sposób rozwiązywać problemy. W przeszłości zostawił dziewczynę w ciąży, przerwał leczenie w szpitalu psychiatrycznym, kilka razy porzucił z dnia na dzień pracę, gdy dochodził do wniosku, że nie jest to zajęcie dla niego. Miał ambicje i chciał prowadzić własny biznes.

– Prawie się udało – cicho podsumował swoje marzenia. Mógł gadać do siebie, ponieważ w przedziale był sam. – Dlaczego byłem tak głupi i nie upilnowałem Arka. Bezczelny złodziej – kontynuował rozmowę z samym sobą.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Wściekłość podpowiadała mu o wiele bardziej brutalne rozwiązania. Kumpel powinien dostać nauczkę. Tymczasem to on uciekał jak szczur z tonącego okrętu. Za sekundę skarcił się za takie porównanie. Był mądrzejszy od tego ohydnego gryzonia. Zmylił pościg. Zmienił nazwisko i utrudnił komornikom pracę. Zrobił to po raz drugi w swoim życiu. Zdziwił się, że urzędnicy mu na to pozwolili. Jeśli będzie ostrożny, to przeszłość go nie dopadnie. Dlatego też postanowił zmienić miejsce zamieszkania. Wrocław nie był zbyt bezpieczny.

Na początku nowej drogi znalazł pracę w małej wiosce pod Trzebnicą. Jechał tam z myślą, że to będzie tylko krótki epizod. Mylił się! Wydarzenia, które w przyszłości rozegrają się w tej wiosce, zaważą na całym jego życiu. Materiały dowodowe, które zdobędzie policja podczas śledztwa, wstrząsną opinią publiczną. Zszokują prokuratora i zakończą się wyrokiem więzienia. Sprawą zainteresuje się nawet minister sprawiedliwości, który oburzy się niskim wyrokiem. Ale powróćmy do roku 2009. Nasz bohater, zadłużony po uszy były biznesmen, wysiadł z pociągu na peronie w wiosce, którą umownie nazwijmy – Stobnica. Nie chcemy podawać żadnych szczegółów, które mogłyby narazić na nieprzyjemności jego przyszłe ofiary. Artur Burakowski odetchnął pełną piersią. Delektował się czystym powietrzem i uważnie zlustrował okolicę. Wraz ze zmianą nazwiska pozostawił przeszłość za sobą. Długi i brak wykształcenia nie były ważne. Miał przecież zacząć nowe życie. Doskonale wiedział, że w tej małej wiosce będzie tym, za kogo się poda. Nikt go nie sprawdzi, nie zweryfikuje informacji. W kieszeni miał tylko dowód wydany na nowe nazwisko. To był jego bilet do nowego życia. Zatrudnił się w stolarni. Od małego miał smykałkę do tego typu prac. Jedno trzeba naszemu bohaterowi oddać – nie bał się żadnej roboty. Może właśnie dlatego błyskawicznie odnalazł się w tej małej społeczności. Szef potrafił docenić dobrego majstra i szybko zaoferował mu podwyżkę. Robił wszystko, by zatrzymać go w swoim zakładzie. Wiele wskazywało, że Artur w Stobnicy pomieszka trochę dłużej niż zakładał. Może wyruszyłby w dalszą drogę wcześniej, ale w jego życiu pojawiła się kobieta.

Udana potańcówka w remizie

Wszystko zaczęło się na wiejskiej potańcówce w remizie Ochotniczej Straży Pożarnej. Początkowo nie chciał tam pójść, ale koledzy z pracy go namówili.

– Siedzisz w domu jak odludek. Tylko praca i dom. Chłopie, jesteś wolny, chodź na zabawę. Zobaczysz, jakie skarby mamy we wsi. Zjadą się wszystkie towary z okolicy. Coś na pewno wpadnie ci w oko – zachęcali go kumple ze stolarni.

– Może on woli facetów – zażartował majster i ta docinka przekonała Artura, że warto się rozejrzeć i zrelaksować.

Sala w remizie nie była zbyt duża. Szybko zrobiło się ciasno. Na szczęście część imprezy, szczególnie tej alkoholowej, przeniosła się na zewnątrz. Był środek lata. Ciepła noc sprzyjała zabawie. Artur poprawił sobie humor kilkoma piwami, które kupił w barze. Kumpel z pracy przemycił na imprezę butelkę wódki. Zaproponował kilka łyków. Ciepły i mocny alkohol niemiło podrażnił podniebienie. Ale pobudził zmysły do życia. Na zabawie było mnóstwo atrakcyjnych lasek. Artur maślanymi oczami wodził szczególnie za tymi młodymi. Takie dziewczyny go fascynowały. Od zawsze podniecały go nastolatki. Niby to jeszcze dziecko, a tyle w nich było z prawdziwej kobiety. Niewinność i naturalny wdzięk, które na ogół zatracały w życiu dorosłym. Wiedział, że może tylko podziwiać. W małych miejscowościach ludzie nie tolerowali związku dojrzałego mężczyzny z młodą dziewczyną. Nie mógł liczyć na upragniony kąsek, dlatego zainteresował się trochę starszą kobietą.

– Widzisz tę blondynkę? – szepnął mu na ucho kolega. – Jest samotna. Miała męża, ale pojechał do pracy do Anglii. Tam poznał inną i już nie wrócił.

Artur przyjrzał się uważnie kobiecie. Mogła mieć 30 lat, ale równie dobrze mogła być jego rówieśniczką. Spodobał mu się pomysł zaopiekowania się atrakcyjną kobietą. Kolega, widząc rozpalone ogniki w jego oczach, zaciągnął go w stronę nieznajomej.

– Aniu! Pozwól, że przedstawię ci mojego kolegę. Przyjechał do nas z Wrocławia. Widział kawał świata i świetnie radzi sobie w pracy – zareklamował kumpla. Potem szybko się zmył.

Artur po alkoholu czuł się wyluzowany. Potrafił rozmawiać. To był jego żywioł. Koledzy często mówili, że z taką gadką powinien pracować w handlu i sprzedałby każdy towar.

Z Anią świetnie mu się rozmawiało. Chwilę rozprawiali o serialach, muzyce, pochwalił się, że ma czas na czytanie książek. Widział zainteresowanie w jej oczach. Bał się tylko, że zaproponuje taniec. W tej działce był całkowitym amatorem. Szykował wymówkę w stylu podeptanych pięknych stópek.

– Zatańczymy? – jego przewidywania potwierdziły się.

– Z przyjemnością – usłyszał swoją odpowiedź i nie mógł się nadziwić, skąd w nim tyle odwagi.

Za chwilę byli na parkiecie. Na szczęście trafili na wolny utwór. Objął ją i kołysał do powolnego rytmu. Jej ciało było gibkie i rozkosznie posłuszne. Nie protestowała, gdy przyciągnął ją mocno do siebie. Poczuł jej duże piersi. Świat zawirował i z przerażeniem uświadomił sobie, jak dawno nie był z kobietą. Trudno teraz byłoby zwolnić, ale ona wcale tego nie chciała. Wprost przeciwnie. Jej ciągle uśmiechnięte i rozchylone usta prowokowały do pocałunku. Zaryzykował i nie żałował. Poczuł słodki smak jej szminki. Ta noc musiała należeć do nich.

Miłość zmienną jest

Artur obudził nad ranem z okropnym bólem głowy. Mieszanie alkoholu to nie był dobry pomysł, ale zaraz przypomniał sobie chętne ciało, które miał w ramionach do samego rana. Zdziwił się, że nie chciała do niego przyjść.

– Nie możemy przesadzać. Wszyscy na nas patrzą i tak już będą obgadywać. Obiecuję, że niedługo ci to wynagrodzę – szeptała, kiedy żegnali się nad ranem.

Jak prawdziwy dżentelmen odprowadził ją do domu. W kontynuowaniu znajomości widział wiele korzyści. Kobieta podobała mu się. Do tego mieszkała w bardzo dużym i ładnym domku. Co prawda wraz z rodzicami, ale coraz częściej nagabywali ją, by znalazła męża.

– Kto przejmie gospodarstwo? Jestem coraz starszy, a ty sama nie dasz rady – zrzędził ojciec, widząc, że córka ciągle nie może pogodzić się z rozwodem i nie kwapi się do nowego związku.

Artur leżał i snuł plany na przyszłość. Wyobraził siebie jako właściciela gospodarstwa z piękną blondynką u boku. Tutaj przeszłość go nie dopadnie. Nikt nie narobi długów i nie będzie musiał uciekać. Wtedy po raz pierwszy pojawiła się myśl, że może w końcu znalazł swoje miejsce na ziemi. Postanowił nie zmarnować takiej okazji. Z tą myślą udało mu się zasnąć. W trochę lepszej kondycji fizycznej obudził się koło południa. Pokręcił się po pokoju i rozmyślał, co dalej począć. Czy dzisiaj odezwać się do Ani? Zadzwonić? Pójść do jej domu? Zaprosić gdzieś na randkę? Czas płynął wolno, a on ciągle nie znalazł dobrego rozwiązania. Po obiedzie w końcu zdecydował się na działanie. Wszedł po prysznic, zrobił przegląd szafy i doszedł do wniosku, że musi zainwestować w kilka nowych ciuchów. Z sercem na ramieniu stanął pod drzwiami Ani.

– To mnie zaskoczyłeś – powiedziała i zaprosiła go do środka.

Chciał ją przytulić i pocałować, ale z gracją się uchyliła.

– W domu są rodzice i moja córka. Za wcześnie na takie pokazy – wyszeptała i trochę zmieszana czekała na jego reakcję.

– Rozumiem. Może pójdziemy na spacer? – zaproponował i zastanawiał się, która informacja go bardziej zaskoczyła. Wczoraj o córce nic nie mówiła.

Ania wspięła się po schodach na piętro. Został sam w przedpokoju. Przez chwilę słyszał, że z kimś rozmawia, ale nie wiedział z kim. Dosłyszał tylko pojedyncze słowa. Nie potrafił zrozumieć, o czym rozprawia.

Kiedy ponownie się pojawiła, była rozpromienia i w doskonałym humorze. Już na ulicy poszukał jej dłoni. Nie opierała się. Poszli na spacer, jak para kochanków, która zna się od dawna. Popołudnie było ciepłe. Ania miała na sobie zwiewną sukienkę. Z apetytem patrzył na jej odsłonięte ramiona. Z prawdziwą rozkoszą odnotował, że ma wyjątkowo zgrabne nogi. Opalone uda kusiły. Nie potrafił się oprzeć. Jak tylko zanurzyli się w gęsty i stary park przy zrujnowanym pałacu, gdzie kiedyś zapewne znajdowała się dyrekcja pegeeru, to najpierw ją mocno przytulił, a potem zaczął całować. Odważnie oddawała pieszczoty.

"Dzisiaj już mi nie ucieknie" – pomyślał i czuł, jak pożądanie wygrywa z rozsądkiem.

Spotykali się codziennie. Wkrótce poznał jej rodziców i córkę. Wydawało się, że ta historia znajdzie finał przed ołtarzem. Ale nastąpiło małe zawirowanie. Komplikacja, która nieco zaskoczyła Anię…

Artur w domu swojej dziewczyny bywał bardzo często. Zaprzyjaźnił się z rodzicami, ale poznał też jej 15-letnią siostrę. Nastolatka była bardzo nieśmiała. Początkowo, kiedy Artur z nią rozmawiał na jej policzkach od razu pojawiały się rumieńce. Spuszczała wzrok i milkła. 40-latek lubił jej towarzystwo, coś go do niej ciągnęło. Może go prowokowała… Trudno to ustalić, ponieważ wszystko działo się za zamkniętymi drzwiami. Ale wkrótce się okazało, że Artur coraz więcej czasu spędzał z nastolatką. Basi imponowało, że starszy mężczyzna widzi w niej kobietę. Sprawdzała, jak daleko może się posunąć. Artur był zachwycony. Poznaliśmy już jego gust. Brak doświadczenia i niewinność młodej kobiety go fascynowały. Nie potrafił się powstrzymać. Były uściski i pocałunki. Para skrywała się ze swoimi zabawami, ale nie potrafili powiedzieć "stop". Zakazany owoc doskonale smakował, ale zakończył się ciążą.

– Nie mogę się z tobą spotykać, ponieważ kocham twoją siostrę – w końcu oznajmił Artur.

Czy była to prawda? Raczej nie! Kiedy 40-latek to oznajmił, wiedział już o ciąży. Ania była zrozpaczona, ale i rozczarowana. Najdziwniejsza jednak była reakcja rodziny. Związek mężczyzny i bardzo młodej dziewczyny spotkał się aprobatą rodziców i dziadków. Oczywiście ciąża wiele zmieniała. Pewnie bez dziecka, które miało przyjść na świat nikt, by się nie zgodził na kontrowersyjne rozwiązanie.

– Miłość nie wybiera. Na razie ślubu nie będzie, musimy poczekać, aż Basia będzie pełnoletnia. Do tego czasu możecie mieszkać razem w mieszkaniu dziadków. Dziecko musi mieć ojca – po rodzinnej debacie zapadła decyzja.

Aby uniknąć niepotrzebnych plotek, ale też pomóc 15-letniej matce w opiece nad dzieckiem, postanowiono, że w trzypokojowym mieszkaniu zamieszka jeszcze Ania. Każdy dostał swój pokój, w jednym mieszkali dziadkowie, w drugim Ania z 10-letnią córką, w trzecim Artur z Basią.

Przerażające opowieści ze szpitala

Iza, 10-letnia córka Ani zachorowała i trafiła do szpitala w Trzebnicy. Jednak lekarze nie potrafili jej poprawnie zdiagnozować. Brakowało specjalistycznego sprzętu, dlatego dziewczynkę przewieziono do szpitala we Wrocławiu. Trafiła do dwuosobowej sali. Łóżko obok zajmowała 17-letnia dziewczyna. Na rozmowy było dużo czasu. Z każdym dniem Iza nabierała zaufania do koleżanki i zaczynała coraz więcej opowiadać o swoim życiu.

– Najbardziej nienawidzę wujka Artura. W zasadzie to nie jest mój wujek. Może będzie w przyszłości. Na razie żyje z moją ciocią na kocią łapę – zwierzała się starszej koleżance.

– Nie martw się! Dzisiaj wiele par nie chce brać ślubu. To normalne. Szczególnie w dużych miastach – pocieszała ją współlokatorka.

– Oni nie mogą mieć ślubu. Ciocia jest młodsza od ciebie, ma 15 lat – szybko wyjaśniła.

Zapadła niezręczna cisza, ale po chwili dziewczynka zaczęła opowiadać dalej o swoich relacjach z mężczyzną, którego kazano jej nazywać wujkiem. Nie lubiła z nim zostawać sama w domu. Starszy mężczyzna przychodził do jej pokoju i zagadywał. Opowiadał różne dziwne historie. Pokazywał nieprzyzwoite zdjęcia. Zmuszał do oglądania filmów, na których mężczyźni z kobietami uprawiali seks. Był coraz bardziej natarczywy. Chwytał ją za piersi. Wsuwał dłonie pod sukienkę. Zmuszał, by ona dotykała go w kroku. Nienawidziła jego posapywania. Kilka razy położył się na niej i próbował zrobić to samo, co widziała na filmach. Wtedy broniła się. Płakała, ale wstydziła się powiedzieć mamie. Może nawet bała się, ponieważ wiedziała, że mama cały czas jest w nim zakochana.

– Ona patrzyła na niego jak na obrazek. Na pewno by mnie zwyzywała. Nazwała małą kurewką. Tak mówiła o Basi, która według niej ukradła jej faceta – zakończyła.

Zszokowana 17-latka wysłuchała całej opowieści. Doszła do wniosku, że smarkula opowiada brednie, ale na wszelki wypadek postanowiła powiedzieć lekarzowi o tym, co usłyszała, a ten nie miał innego wyjścia niż zawiadomić prokuraturę. Ruszała cała oficjalna machina. Izę skierowano na rozmowę z psychologiem. Jej matka została wezwana na przesłuchanie do komisariatu. Po powrocie do domu o wszystkim opowiedziała Arturowi.

– Jeśli to zrobiłeś, trafisz za kraty na długie lata – zagroziła mu, ale nie specjalnie była przejęta sytuacją.

Zapewne każda inna matka rzuciłaby się na podejrzanego i sama wymierzyła sprawiedliwość.

Arturowi zaczął się palić grunt pod nogami. Obawiał się, że prawda wyjdzie na jaw i zostanie aresztowany. Nie chciał do tego dopuścić. W nocy 14 listopada 2011 roku spakował walizki i uciekł. Nie po raz pierwszy miał wszystko zacząć od nowa.

Artur marzy o zemście

Prokurator po zapoznaniu się z opinią psychologa wysłał list gończy za uciekinierem. Mijały tygodnie i miesiące, jednak policja nie wpadła na trop podejrzanego. Możemy uchylić rąbka tajemnicy i zdradzić, że Artur nie uciekł daleko. Szybko znalazł nową kobietę i zamieszkał z nią w miasteczku oddalonym od Stobnicy zaledwie o kilkadziesiąt kilometrów. Jednak nie potrafił zapomnieć o przeszłości. Te kilka miesięcy, które spędził w małej wiosce pod Trzebnicą, uznał za najlepszy czas w swoim życiu. Oczywiście dokonał bardzo samolubnej i egoistycznej oceny. Brał pod uwagę tylko swoje zboczone potrzeby: nieskrępowany seks z 15-letnią dziewczyną i pedofilskie zabawy z 10-letnim dzieckiem. My powiemy ohydny pedofil i dewiant, on tymczasem majaczył o miłości.

W Arturze narastał gniew. Zrozumiał, że stracił bardzo wiele, dlatego postanowił się zemścić. Długo rozmyślał, kto mógł na niego donieść. W końcu doszedł do wniosku, że na pewno za wszystkim stoi dziadek.

– Musiał coś zauważyć. Z trudem zaakceptował mój związek z Basią i to tylko dlatego, że było dziecko. Przeszkadzało mu, że dogaduję się z jego wnuczką – taki był finał jego rozmyślań.

W nocy z 24 na 25 listopada 2011 roku Artur Burakowski pojawił się w Stobnicy. Nie przejmował się, że jest poszukiwany przez policję. Żądza zemsty zwyciężyła nad zdrowym rozsądkiem. Zapukał do drzwi mieszkania, gdzie kiedyś mieszkał. Chciał się rozliczyć z dziadkiem. Na nieszczęście to właśnie on podszedł do drzwi, by zobaczyć, kto tak późno przyszedł w odwiedziny. Artur wyciągnął nóż z kieszeni i bez zastanowienia zadał cios. Mierzył w gardło. Trafił i starszy mężczyzna osunął się na ziemię. Pojawiła się krew, mnóstwo krwi. Ofiara resztką sił zaalarmowała domowników. Przybiegły Ania i Iza. Kobietom udało się wypchnąć napastnika na zewnątrz. Zatrzasnęły drzwi i wezwały pomoc. Mężczyznę uratowano. Miał szczęście, że karetka przyjechała bardzo szybko. Na miejscu pojawili się też policjanci i rozpoczęli pościg za zbiegiem. Niestety podejrzany znowu przepadł. Ukrywał się ponad 4 lata. Wpadł w ręce policji przez przypadek, podczas zwykłej kontroli dokumentów. Trafił do aresztu.

Podczas procesu dowiedzieliśmy się dopiero, jakie piekło zgotował dziecku. Ofiara pedofila, kiedy zeznawała w sądzie jako świadek, miała już 17 lat, ale czas nie zagoił ran. Z trudem i dużym zażenowanie opowiadała o wydarzeniach z przeszłości.

Artur Burakowski, mieszkając w Stobnicy, zajmował się porządkami wokół posesji. Często prosił 10-latkę o pomoc. Kilka razy udało mu się zwabić dziecko do garażu. Tam przytrzymywał ją i obnażał się przed nią. Zmuszał, by go dotykała. Po wszystkim zastraszał i zakazywał komukolwiek mówić o tym, co się wydarzyło. Z czasem pedofil poczuł się tak bezkarny, że do molestowania dochodziło również w mieszkaniu pod obecność innych domowników. Aż trudno uwierzyć, że nikt z dorosłych niczego podejrzanego nie zauważył. Dziewczyna w sądzie ze szczegółami opisała wszystkie ohydne czyny "wujka". Zeznania były tak szokujące, że nie będziemy o nich pisać.

– Córka nie chciała zostawać z Arturem sama w domu. Potem dziwnie się zachowywała. Czegoś się bała. Pytałam, ale nie odpowiadała. Kiedyś Artur kupił jej kurtkę, o której marzyła. Nie ucieszyła się. Od razu ją zniszczyła. Byłam naiwna, że nie zrozumiałam, o co tu chodzi – zeznawała w sądzie matka Izy.

Oskarżony podczas przesłuchania w prokuraturze, ale także w sądzie nie przyznawał się do winy. Twierdził, że dziewczyna wszystko wymyśliła. Co dziwne, nie przyznał się również do ataku z nożem na starszego mężczyznę.

Biegli sądowi orzekli, że oskarżony nie był osobą chorą psychicznie i nie był upośledzony umysłowo. Zdawał sobie sprawę z tego, jaką krzywdę wyrządza dziecku. Jego poziom intelektualny pozwalał kontrolować swoje czyny. Molestowania dopuścił się wiedząc, że to czyn karany więzieniem. Psycholog potwierdził, że dziewczynka nie została zgwałcona. Jej koszmar trwał prawie rok.

W lutym 2018 roku Sąd Okręgowy we Wrocławiu, za obcowanie płciowe z dzieckiem i za napad na jej dziadka skazał Artura Burakowskiego na łączną karę 13 lat pozbawienia wolności. Zakazał także mężczyźnie kontaktowania się z poszkodowaną przez 10 lat. Zakaz obejmował wszystkie formy kontaktu, także te na odległość.

Żadne lata spędzone w więzieniu nie naprawią szkód i nie zmniejszą cierpień molestowanego dziecka, ale ten wyrok chyba był sprawiedliwy. Jednak Artur Burakowski nie mógł się z nim pogodzić. Odwołał się i w sądzie apelacyjnym wywalczył złagodzenie wyroku. Karę zmniejszono do 7 lat więzienia. To szokująco mało, ale jeszcze bardziej bulwersujące było uzasadnienie wyroku: "Sposób popełnienia przestępstwa nie był tak drastyczny". Internauci nie kryli swojego oburzenia. W komentarzach pod newsem o złagodzeniu kary używali niecenzuralnych słów i wyliczali, że pedofil po 3,5 roku za dobre sprawowanie może wyjść na wolność.

Sprawą zainteresował się minister sprawiedliwości

– Łagodność sądu nie może prowokować innych sprawców i utwierdzać w przekonaniu, że będą ulgowo traktowani – mówił na konferencji minister, zapowiadając wniesienie kasacji wyroku do Sądu Najwyższego.

Aż trudno uwierzyć, że historia, którą znamy z głośnej i skandalizującej kiedyś książki "Lolita" Vladimira Nabokova wydarzyła się w Polsce. Artur Burakowski tak samo zrezygnował z miłości dorosłej kobiety i wybrał nastolatkę. Posunął się jednak krok dalej i dopuścił się molestowania dziecka. Stanowisko sądu w tej sprawie powinno być zdecydowane i nie pozostawiać wątpliwości, że tak ohydne czyny zasługują na wyjątkowo ostre napiętnowanie. Ten potwór nie powinien zbliżać się do dzieci.

Autor: Małgorzata Lipczyńska

Inicjały bohatera są prawdziwe. Jednak jego nazwisko brzmi inaczej. Sądy w przypadku czynów pedofilskich często pozwalają na ujawnienie danych osobowych przestępcy. Niestety nie nastąpiło to w tej sprawie. Zmieniliśmy natomiast imiona pozostałych bohaterów. Chcemy chronić osoby pokrzywdzone.

Źródło artykułu:Detektyw
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (51)