Dramat w Czechowicach-Dziedzicach. Jezuita molestował dzieci. Jest oświadczenie zakonu
Według informacji podanych w reportażu Pauliny Guzik "Towarzystwo Maciejowe", zakonnik z Czechowic-Dziedzic, Maciej Sz., miał przez lata molestować nastolatków. Do całej sytuacji postanowili odnieść się jezuici, którzy wyrazili "ubolewanie, że doszło do takiej sytuacji".
Jezuita Maciesz Sz. miał przez długi czas wykorzystywać seksualnie młode dziewczęta. Choć pojawiały się głosy informujące o nagannym zachowaniu duchownego, zakonnik pozostawał praktycznie bezkarny.
Lata bezkarnych krzywd
Reportaż ukazany w serwisie wiez.pl mówi o tym, jak wielkie krzywdy - nie tylko seksualne, ale duchowe, czy emocjonalne - dotykały przez lata młode dziewczyny, które miały kontakt z jezuitą Maciejem Sz. Autorka zwraca uwagę nie tylko na cierpienie ofiar, ale również na bezkarność oprawcy. Okazało się, że kolejni przełożeni nie byli w stanie zmierzyć się z tym olbrzymim problemem. Tym samym nigdy nie doszło do pełnego procesu kanonicznego.
Pierwszymi ofiarami jezuity z Czechowic-Dziedzic były dwie nastolatki - 18-letnia Nina oraz 16-letnia Wiktoria. Gdy wszystko wyszło na jaw, Maciej Sz. został przeniesiony z Kościoła św. Andrzeja Boboli do innej parafii. Dodatkowo otrzymał dwuletni zakaz pracy z młodzieżą.
- Ojciec Maciej przez cały czas stopniowo zmniejszał dystans, zawsze siadał obok mnie lub mojej koleżanki. Więc wtedy było to dla mnie już normalne, że choć w salce jest pięć kanap, to on siedzi obok mnie. Tamtego dnia jednak po raz pierwszy mnie przytulił. Ja się rozpłakałam - i wtedy po raz pierwszy ojciec wziął mnie na kolana, zaczął mnie dotykać. Pytał mnie, jak się wtedy czuję. Ja byłam przerażona (...) nie wiedziałam, jak mam na to zareagować i ze strachu w tym trwałam i nie przerywałam tego - cytuje 32-letnią dziś Ninę serwis Wiez.pl
Na tym jednak Maciej Sz. nie poprzestał. Po pewnym czasie zabierał dziewczynkę do swojego pokoju, gdzie miał ją rozbierać, całować po całym ciele oraz wykorzystywać seksualnie.
Zgłosiła sprawę, by nie ucierpiało więcej dziewcząt
Pokrzywdzona postanowiła zgłosić całą sytuację, gdy dowiedziała się, że kolejna dziewczyna stała się obiektem "zainteresowań" jezuity. O sprawie poinformowała, przełożonego Sz., lecz jedyną konsekwencją okazało się przeniesienie oprawcy do Zakopanego, gdzie szybko stał się jednym z rekolekcjonistów. Sprawa nie została zgłoszona do Stolicy Apostolskiej, a tak nakazuje prawo kanoniczne.
Jezuici z Prowincji Polski Południowej "wyrazili ubolewanie" nad zaistniałą sytuacją.