Duże zainteresowanie słowami młodej lekarki z Poznania do minister zdrowia
Od kilku miesięcy szuka pracy w zawodzie i na razie, bezskutecznie. Choć nie jest wyjątkiem w Polsce, to gdy wskazuje na to, o jakim zawodzie mowa, pojawia się zaskoczenie. Młoda lekarka z Poznania ukończyła bardzo pożądaną przez ośrodki zdrowia specjalizację, a mimo to, ma problemy z zatrudnieniem.
Magdalena Jutrzenka, młoda lekarka zwróciła na siebie uwagę wpisem w portalu X (dawniej twitter). W poście zwróciła się bezpośrednio do minister zdrowia, Izabeli Leszczyny. Jak wskazała, w sierpniu ukończyła specjalizację z onkologii i hematologii dziecięcej. To jedna z tych dziedzin, w której brakuje specjalistów w całej Polsce, a z uwagi na swój charakter, jest wyjątkowo pożądana, mając na uwadze zdrowie i życie małych pacjentów.
Choć mogłoby się wydawać, że na takich ludzi praca czeka, a w ofertach mogą przebierać, to okazuje się, że znalezienie zatrudnienia nie jest takie łatwe.
"Nie dostałam pracy w ośrodku szkolącym w Poznaniu. Przyczyny są niejasne. Wynikają z polityki szpitala. Od października intensywnie szukam pracy w publicznym sektorze ochrony zdrowia, gotowa między innymi na "dorobienie"specjalizacji z pediatrii (dwa lata modułu specjalistycznego) i znowu z niejasnych przyczyn nie jest to możliwe" – wskazuje kobieta w swoich wpisach.
"Topnieje liczba chętnych". Plany ws. lekcji religii
Jak dodaje, dochodzi do komicznych sytuacji, w których szpitale poszukują lekarzy, a jednocześnie nie przyjmują chętnych. "Co powinnam zrobić, aby pozostać w zawodzie? Czy Polskę stać na szkolenie lekarzy, a potem niezapewnienie im pracy? Mam skończoną deficytową specjalizację, gotowa zacząć kolejną deficytową. Co nie działa w systemie, że blokuje się takie możliwości?" - pyta we wpisach skierowanych do minister zdrowia.
Dodaje także, że jedyną opcją, jaka jej pozostaje, jest sektor prywatny, ale tam nie ma tak dużego zapotrzebowania na jej specjalizację. Co więcej, nie daje możliwości zdobycia nowej, blokując możliwość rozwoju. "Jestem mamą dziecka z niepełnosprawnością. Wiele osób, na czele ze mną walczyło o to, abym mogła skończyć specjalizację pomimo przeciwności losu. Wysiłki te spełzły na niczym, bo moja specjalizacja nie zapewnia mi pracy, pomimo chęci i poszukiwań" - dodała lekarka na koniec wpisu.
Wpis wywołał falę komentarzy w Internecie. Część osób wskazuje, że są w podobnej sytuacji mimo wykształcenia w specjalizacji potrzebnej w służbie zdrowia. Inni nie kryją oburzenia taką sytuacją, mówiąc jednocześnie o bałaganie w systemie zdrowia. Jednym z wypowiadających się jest lekarz reumatolog, Bartosz Fiałek, który twierdzi, że "przyczyna takiego stanu rzeczy jest znana", a są nią… sami lekarze, a właściwie ich część.
"To niektórzy ludzie. "Koleżanki i koledzy", którzy blokują możliwości rozwoju młodym lekarzom z powodu obawy przed konkurencją i "przejęciem" ich poletka. Partykularne interesy prowadzą jednak do tragedii pacjentów, wszak takie postępowanie prowadzi do ograniczenia dostępu do lekarzy, a w niektórych przypadkach - do zamknięcia medycznych jednostek organizacyjnych z powodu… braków kadrowych. Tak. Najpierw z powodu strachu przed konkurencją blokuje się zatrudnienie nowej kadry lekarskiej, a następnie - z powodu braku zastępowalności pokoleń zamyka się oddziały czy poradnie, bo nie ma wystarczającej liczby kadry potrzebnej do zapewnienia ciągłości diagnostyczno-terapeutycznej" - wskazał w odpowiedzi do wpisu lekarki z Poznania.
Jak dodał, to osoby, które "nie są w stanie zrozumieć, że potrzeby zdrowotne są tak wysoce niezaspokojone i pracy jest tak dużo, iż starczy dla każdego". Jego zdaniem minister zdrowia nie ma wiele możliwości działania w tym zakresie, ponieważ to nie system, a pewne osoby są przeszkodą w zatrudnianiu młodych.
Nie brakuje jednak osób, które liczą, że wpis dotrze do minister zdrowia, a ta przyjrzy się sprawie. Jak dodają, choć nowy rząd działa dopiero od niedawna, należy mieć nadzieję, że niedługo sytuacja ulegnie poprawie.
Sama minister nie odpowiedziała bezpośrednio lekarce, ale odpisała na jeden z wpisów związanych z nim. Jedna z internautek stwierdziła, że minister nie rozmawia "ze zwykłymi lekarzami systemu", podobnie jak były minister zdrowia (Niedzielski). Jej zdaniem, politycy nie uznają tego za konieczne, bo "system i tak musi przetrwać".
W odpowiedzi minister zapewniła, że "ostatnio rozmawia tylko z lekarzami", zarówno rezydentami, jak i profesorami, a także z pracownikami ochrony zdrowia. Dodała, że widać wiele spraw, które powinny być załatwione nie tylko kilka miesięcy, ale i kilka lat temu.
"Zadłużające się w parabankach szpitale, Krajowa Sieć Onkologiczna, Wytyczne do terminacji ciąży… a to tylko kilka spraw, naprawdę są ich setki, także bardzo nierównomierny dostęp do lekarzy specjalistów, mieszkańcy wsi często są właściwie wykluczeni" - wskazała minister.
Co to oznacza? Prawdopodobnie kwestia poruszona przez młodą lekarkę z Poznania na razie nie znajdzie się wśród priorytetów na najbliższy czas z uwagi na dużą ilość innych spraw i problemów systemu ochrony zdrowia. Lekarzom i pacjentom pozostaje nadzieja, że jednak kwestia ta ulegnie zmianie, a specjaliści będą szybko znajdować zatrudnienie.
Źródło: codziennypoznan.pl