Skandal na skalę europejską. Areszt polskiego królewicza

W XVII w. Polacy knuli z Habsburgami przeciw Francji. Nasz królewicz miał objąć posadę z ich nadania, ale stał się kartą przetargową w rękach kardynała Richelieu. Wybuchł skandal na skalę europejską: aresztowano członka panującej rodziny królewskiej.

Jan Kazimierz Waza
Jan Kazimierz Waza
Źródło zdjęć: © Domena publiczna | Daniel Schultz

W 1638 roku Jan Kazimierz, wówczas jeszcze królewicz, zniesmaczony postanowił opuścić Polskę i wybrać się do Hiszpanii. Powody miał ku temu dwa. Po pierwsze, jego brat uniemożliwił mu związek z baronówną Guldenstern z fraucymeru Cecylii Renaty, wydając ją za mąż. A baronówna wybitnie wpadła królewiczowi w oko. Po drugie, Sejm obszedł się z nim - jego zdaniem - wyjątkowo nieelegancko. Królowi nie udało się przekonać posłów, by powierzyli Janowi Kazimierzowi zarząd nad Kurlandią. W tej sytuacji królewicz uznał, że nie ma innego wyjścia, jak tylko wyjechać z "niewdzięcznej ojczyzny".

W Hiszpanii czekało już zresztą na niego wiele dobrego. Planował zaciągnąć się na służbę u panujących tam wtedy Habsburgów. Co więcej, król Hiszpanii Filip IV trzymał dla niego nie tylko stanowisko admirała floty, ale i wicekróla Portugalii. Piękne perspektywy, prawda? Niestety, najpierw trzeba było do tej Hiszpanii dotrzeć. Tymczasem Habsburgowie byli skonfliktowani z Francją. Nic więc dziwnego, że Jan Kazimierz znalazł się na celowniku człowieka niezwykłego: samego kardynała Richelieu.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Skandal na skalę europejską

Jego szpiedzy wyśledzili polskiego królewicza już podczas jego wizyty w Preszburgu, czyli dzisiejszej Bratysławie. Spotkał się tam z cesarzem Ferdynandem III. Drogę Jana Kazimierza na Półwysep Iberyjski relacjonowała nawet francuska "Gazette". Genueńczycy, u których na krótko się potem zatrzymał, czuli pismo nosem. Nie chcąc drażnić potężnego sąsiada, bardzo szybko wyprawili go w dalszą podróż.

Jan Kazimierz ruszył dalej na genueńskiej galerze, która w pobliżu nadmorskiej Tour de Buc stała się "celem" Francuzów. Królewicz został pojmany i odstawiony do miasta Salon. O aresztowaniu zadecydowały władze lokalne, acz stało się to na wyraźny rozkaz kardynała Richelieu. Wybuchł skandal na skalę europejską: zatrzymano członka panującej rodziny królewskiej!

Oficjalnym powodem było to, że przyszły król Polski nie miał przy sobie paszportu. Jak jednak twierdzi Zbigniew Wójcik, nawet zarzut szpiegostwa był tak naprawdę pretekstem, bo Richelieu chodziło o coś innego - chciał mieć nie byle jakiego zakładnika. Dlaczego? Otóż Jan Kazimierz deklarował, że jest gotowy dostarczyć Filipowi IV kontyngent żołnierzy. Kardynał postanowił więc zrobić z królewicza kartę przetargową, która miała doprowadzić do zerwania współpracy polsko-habsburskiej.

Ponieważ istniało ryzyko, że całą sytuację wykorzystają Szwedzi, ówcześni sojusznicy Francji, którzy mogliby za obietnicę wsparcia wymóc na Władysławie IV rezygnację z roszczeń do tronu szwedzkiego, polski król musiał działać. Utrzymane w ostrym tonie listy do Ludwika XIII, które wysłał, nic jednak nie dały poza zaognieniem sytuacji. Swoje listy z więzienia próbował też pisać Jan Kazimierz. Również bez rezultatu.

Kuszenie królewicza i pleśnienie w celi

Wobec tego królewicz zdecydował się na próbę ucieczki. Wsparcia miał mu udzielić krewny Francesco Sforza, ale plan spalił na panewce, bo… jeden ze spiskowców upił się i wygadał przed dowódcą więziennej straży, kapitanem Chateraine! Tymczasem w więzieniu nad Janem Kazimierzem intensywnie "pracowano", w czym prym wiódł wspomniany kapitan, nazwany przez Zbigniewa Wójcika "szatanem stróżem". Z jednej strony przekonywał królewicza, że Władysław IV nie przejmuje się jego losem, a z drugiej – podsuwał mu kolejne francuskie księżniczki jako kandydatki na żonę.

Jednak Jan Kazimierz nie uległ. Postanowiono go zatem "zmiękczyć", posyłając go do cytadeli górującej nad miasteczkiem Sisterone. Jego cela była niedogrzana, a za wyżywienie musiał płacić z własnych środków. Na tym etapie losem brata polskiego króla zaczęły się interesować dwory europejskie. Zresztą sam więzień wysłał list do papieża Urbana VIII, skarżąc się na warunki, w jakich jest przetrzymywany. To z kolei postawiło Richelieu w trudnej sytuacji, która mogła obrócić się przeciwko niemu. Tym bardziej że Jan Kazimierz coraz bardziej podupadał na zdrowiu.

Z terrorystami… negocjujemy?

Póki co jednak kardynał nie myślał o zwolnieniu zakładnika. Postanowił jedynie przenieść go do Cháteau de Vincennes pod Paryżem, gdzie warunki były zdecydowanie lepsze. Paradoksalnie królewicz zawdzięczał to postaci dość kontrowersyjnej. Oto bowiem z wizytą we Francji bawił Bogusław Radziwiłł. I to właśnie on przypomniał kardynałowi, jak dobre relacje łączyły niegdyś Polskę i Francję. Jan Kazimierz trafił do swojego nowego lokum we wrześniu 1639 roku. Jego przymusowy pobyt w Sisterone lokalna ludność… uhonorowała specjalną tablicą!

Jednak poprawa warunków była tylko chwilowa. Królewiczowi zabroniono się z kimkolwiek widywać, uniemożliwiono mu pisanie listów i w dalszym ciągu obciążano go kosztami wyżywienia. Tymczasem wszelkie zabiegi dyplomatyczne ze strony polskiego dworu wciąż nie przynosiły rezultatu. Brakowało po prostu sprzymierzeńców, którzy w wystarczająco zdecydowany sposób ujęliby się za losem królewicza. Władysław IV nie miał zatem innego wyjścia. Postanowił ustąpić.

Uwolnienie Jana Kazimierza

Jako poseł, mający oficjalnie zakomunikować to stronie francuskiej, wybrany został Krzysztof Korwin Gosiewski, referendarz litewski. Nie uzyskano jednak asekuracji sejmowej, bo… sejm został zerwany! Do tego po drodze Gosiewski zachorował. Wreszcie jednak 2 lutego 1640 roku dotarł do Paryża, a Richelieu zaczął się skłaniać ku temu, by zakończyć całą farsę. Nie mógł nie zdawać sobie sprawy z tego, jaki "prezent" wręczyłby Austrii, gdyby misja Gosiewskiego się nie powiodła. Dodatkowym czynnikiem, który wpłynął na uwolnienie Jana Kazimierza, był fakt, że królowa Polski zaszła w ciążę, co oddalało perspektywę objęcia tronu przez uwięzionego królewicza.

Negocjacje trwały dwa tygodnie. Richelieu osiągnął swój cel. Sojusz Polski z Habsburgami został osłabiony. Ostateczna deklaracja została podpisana 25 lutego 1640 roku. Odtąd Janowi Kazimierzowi nie wolno było służyć żadnemu monarsze, którego państwo prowadziło wojnę z Francją, ale nareszcie był wolny. Przed wyjazdem został jeszcze przyjęty na audiencji przez Ludwika XIII. 5 czerwca 1640 roku powrócił do Warszawy. Niedługo później ponownie zaczął myśleć o współpracy militarnej z Hiszpanią.

Bibliografia:

  1. A. Garlicki (red.), "Poczet królów i książąt polskich", Czytelnik, Warszawa 1984.
  2. S. Rosik, P. Wiszewski, "Wielki poczet królów i książąt", Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 2007.
  3. Z. Wójcik, "Jan Kazimierz Waza", Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław 1997.


Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)