Trwa ładowanie...

Napinka. Rosja nadal chce stworzyć wrażenie, że jest supermocarstwem

Mimo upokarzającej kampanii w Ukrainie, jej bolesnych politycznych i ekonomicznych reperkusji, Rosja próbuje stworzyć wrażenie, że stać ją i ma środki, na adekwatne reagowanie w globalnej rozgrywce światowych graczy. Efekty są… śmieszno-straszne czy wręcz żałosne - pisze dziennikarz Marcin Ogdowski.

Władimir Putin nakazał siłom powietrzno-kosmicznym rozpoczęcie stałego patrolowania przestrzeni powietrznej nad Morzem CzarnymWładimir Putin nakazał siłom powietrzno-kosmicznym rozpoczęcie stałego patrolowania przestrzeni powietrznej nad Morzem CzarnymŹródło: GETTY, fot: NurPhoto
d1gb3wo
d1gb3wo

Ten materiał prezentujemy w ramach współpracy z Patronite.pl. Marcin Ogdowski jest pisarzem, dziennikarzem, byłym korespondentem wojennym. Pracował w Iraku, Afganistanie, w Ukrainie, Gruzji, Libanie, Ugandzie i Kenii. Możesz wspierać autora bezpośrednio na jego profilu na Patronite.

Nim powiodę Was ku tej konkluzji, rzućmy okiem na Morze Czerwone. Operuje tam amerykański niszczyciel USS Carney z V Floty Stanów Zjednoczonych. Tylko 19 października 2023 roku okręt ów zniszczył cztery pociski manewrujące i 15 dronów wystrzelonych z Jemenu na Izrael. Szyici z terrorystycznej organizacji Huti jasno opowiedzieli się po stronie Hamasu i od kilku dni usiłują wesprzeć go z oddali. Amerykanie, którzy mają wobec Żydów zobowiązania sojusznicze, neutralizują zagrożenie z tego kierunku. Temu służy obecność USS Carney i innych jednostek na północnym akwenie Morza Czerwonego.

W tym samym celu – by zneutralizować ewentualne ataki na Izrael innych arabskich czy szerzej, muzułmańskich państw lub organizacji – Waszyngton pchnął na wschód Morza Śródziemnego dwie grupy lotniskowcowe, wchodzące w skład VI Floty. Tak ogromnej koncentracji amerykańskich sił morskich na Bliskim Wschodzie nie było od wielu lat. USA, odkąd uniezależniły się od bliskowschodniej ropy, mocno ograniczyły obecność wojskową w regionie. Świat już do tego przywykł, a tu nagle taka demonstracja…

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Niepokojące nagranie z Rosji. Symulowany atak bronią z napędem atomowym

Putin ogłasza stałe patrole samolotów nad Morzem Czarnym

Uaktywniła ona Władimira Putina. "Na moje polecenie rosyjskie siły powietrzne i kosmiczne rozpoczynają stałe patrolowanie w neutralnej strefie przestrzeni powietrznej nad Morzem Czarnym. A nasze samoloty MiG-31K są uzbrojone w kompleksy Kindżał", odgrażał się wojenny zbrodniarz z Kremla na konferencji prasowej z 18 października br. Zapewniał przy tym, że nie miał wyjścia, że to wina Stanów Zjednoczonych, które "ściągnęły dwie grupy lotniskowców na Morze Śródziemne". "To nie jest groźba, ale będziemy sprawować kontrolę wizualną, za pomocą broni, nad tym, co dzieje się na Morzu Śródziemnym", dodał. Ze zdjęć satelitarnych wynika, że na Krym przebazowano cztery samoloty MiG-31K. Stacjonują one na lotnisko Belebek i rzeczywiście przenoszą kindżały.

Hipersoniczne Ch-47M2 zaprojektowano do niszczenia grup lotniskowcowych – przy założeniu, że przeznaczone do tego celu kindżały będą przenosić głowice jądrowe (gwarantujące odpowiednią siłę eksplozji). Rakiety mają zasięg dwóch tysięcy kilometrów, przenoszące je migi dysponują radarem, który "widzi" na odległość ponad 300 km. Operując wyłącznie nad Morzem Czarnym rosyjskie maszyny mogą zaobserwować niewielką część aktywności (i to tylko lotniczej) amerykański floty. Pamiętajmy jednak, że MiG-31 dostosowano do bieżącej wymiany danych z rozpoznania satelitarnego, de facto więc mogą "widzieć" więcej i czysto teoretycznie stanowią zagrożenie dla lotniskowców US Navy. Teoretycznie, bowiem nie ma jasności, czy przebazowane na Krym maszyny noszą kindżały z głowicami jądrowymi. Ponadto Ch-47M2 – wbrew twierdzeniom rosyjskiej propagandy – wcale nie okazał się cudowną bronią. Mimo iż pędzi toto z prędkością ponad 10 tys. km/h, w ostatniej fazie lotu i tak mocno zwalnia, wystawiając się na łup obrony przeciwlotniczej. W maju br. Ukraińcy udowodnili, że kindżały można zestrzeliwać. Co więcej, uczynili to przy użyciu starszych generacji wyrzutni i pocisków Patriot. Obrona przeciwlotnicza amerykańskich grup lotniskowcowych ma tymczasem znacznie większe możliwości.

d1gb3wo

Problemem są też same MiG-i-31

Najmłodsze maszyny tego typu liczą sobie 28 lat. Dla samolotów bojowych to taki wiek średni, pod warunkiem, że przechodzą regularne remonty i modernizacje. Tymczasem po zakończeniu produkcji seryjnej MiG-ów-31 w 1994 roku, rosyjski przemysł zaprzestał wytwarzania wielu kluczowych elementów samolotu, które umożliwiałyby ich długofalową i sensowną eksploatację. W efekcie Rosjanom pozostała w służbie niecała setka maszyn, drugie tyle, formalnie w rezerwie, faktycznie służy za rezerwuar części zamiennych. Z tych latających zaledwie kilkanaście to maszyny w wersji K, przystosowane do przenoszenia kindżałów. A wszystkie nominalnie sprawne "trzydziestki-jedynki" co rusz trapią mniej lub bardziej poważne usterki (zwłaszcza silników). Tylko w minionym roku na ich skutek Moskale utracili w wypadkach aż cztery MiG-i-31. Tak wynika z oficjalnych danych, a przecież poważnych zdarzeń lotniczych mogło być – i zapewne było – znacznie więcej. Jest zatem MiG-31 "dobrem rzadkim", a zarazem kłopotliwym, obarczonym wymogiem bardzo oszczędnej eksploatacji.

MiG-i-31 na Krymie to dla Ukraińców dobry cel

Tak jak kłopotliwa jest dla Rosjan aktywność ukraińskiego lotnictwa i sił specjalnych, które wielokrotnie już udowodniły, że atakowanie infrastruktury wojskowej na Krymie leży w ich zasięgu. Że rosyjska OPL bywa w obliczu tych uderzeń często po prostu bezradna. MiG-i-31 na Krymie to dla Ukraińców wyborny cel, naiwnością byłoby zakładać, że nie spróbują ich zniszczyć. Zwłaszcza że "trzydziestki-jedynki" od początku inwazji terroryzują Ukrainę, wykonując naloty przy użyciu kindżałów wystrzeliwanych znad terytorium Białorusi. Kijów nie chce atakować rosyjskich baz w kraju Łukaszenki, dlatego załogi MiG-ów-31 stacjonujące pod Mińskiem mogą czuć się bezpiecznie. W przypadku okupowanego Krymu sytuacja wygląda zupełnie inaczej.

Mało tego, teoretyczne, ale mimo wszystko jakieś tam zagrożenie dla własnej floty, może skłonić Waszyngton do pomocy Kijowowi w zaplanowaniu i przeprowadzeniu akcji zniszczenia migów. Z czego Putin musi sobie zdawać sprawę. A mimo to – wszystkich tych ewidentnych słabości i ryzyk – zdecydował się ogłosić światu, że jego lotnictwo rozpoczyna długotrwałe patrole "trzydziestek jedynek". Boję się obstawiać, co nastąpi szybciej – czy kolejny wypadek miga czy ukraiński atak na ich bazę. Tyle z tego napinania mięśni.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
d1gb3wo
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Wyłączono komentarze

Elementem współczesnej wojny jest wojna informacyjna, a sekcje komentarzy stają się celem działań farm trolli. Dlatego zdecydowaliśmy się wyłączyć komentarze pod tym artykułem.

Paweł Kapusta - Redaktor naczelny WP
Paweł KapustaRedaktor Naczelny WP
d1gb3wo
Więcej tematów