ŚwiatRzym: wszyscy jeżdżą na gapę, komunikacja miejska to horror

Rzym: wszyscy jeżdżą na gapę, komunikacja miejska to horror

Polscy turyści znów trafili na pierwsze strony włoskich gazet. Najpierw autokar na polskich tablicach, który kilka miesięcy temu wjechał na Plac Hiszpański i wysadził wycieczkowiczów pod samymi schodami, ku zgorszeniu Rzymian. A teraz 32 naszych rodaków próbowało wejść do metra bez biletu. Dostali rekordowy mandat: 1600 euro!

Rzym: wszyscy jeżdżą na gapę, komunikacja miejska to horror
Źródło zdjęć: © AFP | Andreas Solaro

20.07.2012 | aktual.: 20.07.2012 15:49

Jak podał dziennik "La Repubblica" 32 polskich turystów, wraz z przewodnikiem, chciało wejść do metra A na stacji Anagnina, korzystając z bramek awaryjnych. Cwaniactwo Polaków dostrzegł jeden z pracowników stacji, kazał zawrócić całej grupie i kupić bilety. W odpowiedzi - jak podaje włoska gazeta - Polacy zaczęli go wyzywać i prawie zaatakowali biednego Włocha. Pracownik metra wezwał, więc policję, która akurat była w pobliżu. W rezultacie Polaków zatrzymano, wylegitymowano i wlepiono im zbiorowy mandat na 1600 euro.

Zniżka na mandat za brak biletu

No cóż, nasi rodacy naprawdę mieli pecha, bo nie dość, że przyuważył ich nadgorliwy Włoch, to jeszcze policja, której zwykle nie ma, gdy w metrze dochodzi do kradzieży, akurat tam była. W nieszczęściu było jednak trochę szczęścia, bo dostali 50% zniżki, gdyż kara za jazdę bez biletu w Rzymie wynosi 101 euro, a im "przysolono" zaledwie 50 euro na głowę.

Dziennik "La Repubblica" komentował: "na tym przykładzie można się przekonać, jakie wyobrażenie o legalności w naszym kraju mają niektórzy turyści". Włoskie media skrytykowały Polaków, nie podały jednak przyczyn ich "cwaniactwa oraz wściekłości". A kto zna Rzym, wie, że może być ich wiele.

A oto druga historia, która kilka dni temu przydarzyła się innej młodej polskiej turystce Alicji. Chciała dojechać pociągiem na lotnisko Fiumicino ze stacji Trastevere, by zdążyć na samolot do Warszawy. Polka wcale nie miała zamiaru jechać na gapę, ale nie mogła nigdzie kupić biletu za 8 euro, bo w niedzielę rano na tej stacji były zamknięte wszystkie kasy oraz bar, w którym można było kupić bilety. Również kiosk oddalony o trzysta metrów nie miał biletów, bo się skończyły. Na stacji działał tylko jeden automat, w którym można było płacić jedynie kartą kredytową, bo te na bilony były popsute.

Pojechała na gapę, bo nigdzie nie było biletów

Zdesperowana Alicja w końcu zdecydowała się wsiąść do pociągu i jechać na gapę. Niestety też miała pecha, bo pojawił się kontroler. Wysiadła, więc na stacji Muratella licząc, że tam kupi bilet. Wraz z nią wysiadło pół pociągu, bo inni pasażerowie też jechali na gapę.

Na stacji Muratella było jeszcze gorzej, bo tam nie było już nic, nawet popsutych automatów biletowych. Alicja na progu załamania nerwowego wsiadła w końcu do następnego pociągu, bo przecież samolot nie poczeka, gotowa, co najwyżej zapłacić słoną karę za brak biletu. Tym razem do końca trasy żaden kanar się nie pojawił.

No cóż, nie da się ukryć, że wyobrażenie turystów o Rzymie jest takie, jakie jest i lepsze być nie może, skoro fakty mówią same za siebie.

W tym mieście prawie wszyscy jeżdżą na gapę

Prawda jest taka, że większość Rzymian komunikacją miejską jeździ na gapę - oczywiście autobusami i pociągami miejskimi, bo w metrze są elektroniczne bramki, które raczej trudno obejść, szczególnie w dużej grupie. W dzień powszedni i na dłuższych trasach, zwłaszcza tych peryferyjnych - Włosi starają się kasować bilety. Natomiast w nocy i w dni wolne od pracy - hulaj dusza, piekła nie ma, kto nie jedzie na gapę ten frajer. Mieszkańcy Wiecznego miasta wychodzą z założenia, że w niedzielę, święta i po godzinie 22.00 pracownikom należy płacić nadgodziny, a za pracę w godzinach nadliczbowych, oprócz normalnego wynagrodzenia, przysługuje im dodatek w wysokości 100% wynagrodzenia. Nie ma, więc takiej możliwości, aby wtedy spotkać kontrolerów, bo spółka komunikacji miejskiej ATAC nie ma pieniędzy na takie luksusy, nie mówiąc już o tym, że w ogóle nie ma kasy, nawet na kontrolerów w dzień powszedni. Ja w ciągu ostatnich 10 lat, rzymskich kanarów widziałam tylko dwa razy.

Z Rzymian biorą przykład oczywiście obcokrajowcy mieszkający w tym mieście na stałe. Tak, więc bez biletu jeżdżą notorycznie Cyganie i biedacy, dla których komunikacja miejska jest miejscem pracy, bo albo tam żebrzą, albo grają na instrumentach muzycznych, albo kradną. Praktycznie bilety kasują jedynie zagraniczni turyści, przyjeżdżający tu na kilka dni.

Jeszcze do niedawna, gdy bilet miejski kosztował 1 euro i można było jeździć na nim przez 75 minut wszystkimi autobusami po całym Rzymie oraz dodatkowo przejechać się raz metrem - niektórych Rzymian dręczyły wyrzuty sumienie i od czasu do czasu wyciągali rękę w kierunku kasownika wsiadając do autobusu. Teraz jednak, gdy od ponad miesiąca komunikacja miejska zdrożała o 50% (1.50 euro) wszyscy starają się jak najczęściej jeździć na gapę.

Za co tu płacić?

Trudno się dziwić, że w stolicy Włoch wszyscy się tak ociągają z tym obowiązkiem obywatelskim, jakim jest płacenie za przejazdy. Rzym to duże miasto, zatłoczone i zakorkowane. Autobusy i tramwaje jeżdżą jak chcą, czasami trzeba czekać na przystanku bardzo długo, a na większości z nich nie ma tablic z rozkładem jazdy lub elektronicznych ekranów informujących za ile przyjedzie kolejny pojazd. Nie zawsze też można kupić bilety, bo w kioskach zabrakło a automaty są popsute. A nawet, jeśli ma się już bilet, to czasem trudno go skasować, bo kasowniki nie działają.

Do tego wszystkiego środki komunikacji miejskiej są zatłoczone, zwykle nie ma w nich klimatyzacji (wyobrazicie sobie, co to znaczy przy 40 stopniowych upałach), brudne i stare. Wielu kierowców nie zna trasy i nie potrafi udzielić informacji jak i gdzie jedzie. Często zamykają pasażerom drzwi przed nosem i odjeżdżają.

Rzymska komunikacja miejska pozostawia naprawdę wiele do życzenia. I tu kółko się zamyka, bo pasażerowie nie czują się w obowiązku płacić za kiepskie usługi, a ATAC nie ma funduszy by podwyższyć ich standard.

Włoski surrealizm komunikacyjny

Choć na jazdę po Rzymie częściej się narzeka niż jest się z niej zadowolonym, czasami jednak zdarzają się urocze absurdy. Pewnego razu wracałam autobusem do domu dość późną porą - przyznaję się, bez biletu, bo pomimo szczerych chęci nie udało mi się go kupić. W pewnym momencie kierowca zatrzymał się w połowie drogi, między jednym a drugim przystankiem. W autobusie oprócz mnie było zaledwie kilku pasażerów. Kierowca odwrócił się do nas i mówi: - Muszę się napić kawy. Wy też? Poszliśmy, więc wszyscy do pobliskiego baru, pogadaliśmy jak starzy znajomi, a później pojechaliśmy dalej.

Z Rzymu dla polonia.wp.pl
Agnieszka Zakrzewicz

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2)