Rzeczpospolita agentów
Kolejny sezon polowań na rosyjskich
szpiegów został otwarty - Jan Maria Rokita i Roman Giertych
zjednoczyli siły w udowodnieniu, iż lewica na czele z prezydentem
Aleksandrem Kwaśniewskim realizuje interesy paliwowe po myśli
Rosji narażając jednocześnie kraj na niebezpieczeństwo - pisze
"Trybuna".
19.10.2004 | aktual.: 19.10.2004 10:24
Umieszczono to w kontekście wiedeńskiego spotkania najbogatszego Polaka Jana Kulczyka z rosyjskim agentem Władimirem Ałganowem sugerując agenturalną działalność prezydenta. Według gazety - wymachiwanie kagebowskim straszakiem weszło do stałego repertuaru zwalczania przeciwników politycznych i ma w III RP bogatą tradycję.
Wątek radzieckich i rosyjskich specsłużb towarzyszył niemal wszystkim kryzysom politycznym. Gdy nie wiedziano, jak uderzyć w polityczną konkurencję, przydawało się oskarżenie o agenturalne powiązania z wielkim sąsiadem zza wschodniej granicy. Ujawniło się to już w pierwszej toczonej w warunkach demokratycznych kampanii prezydenckiej 1990 r. Lider KPN Leszek Moczulski grzmiał, że nie chce być przedstawicielem kolaborantów, zbrodniarzy i przestępców przeciwko Polsce.
Przed pierwszą turą wyborów w 1990 r. kanadyjski biznesmen z polskim obywatelstwem Stanisław Tymiński oskarżył swoich przeciwników o związki z Rosją. Tadeusza Mazowieckiego nazwał bardzo czynnym aktywistą w latach pięćdziesiątych, w okresie Stalina.
W ubiegłym tygodniu przedstawiciele opozycji domagali się przedstawienia informacji o powiązaniach najważniejszych osób w państwie z przedstawicielami rosyjskich służb specjalnych, pisze "Trybuna". Lewica mogłaby się odwdzięczyć podobnym wnioskiem dotyczącym prawicy. Borys Jelcyn w książce "Notatki prezydenta" napisał: "Przywiozłem Lechowi Wałęsie (wówczas prezydentowi) kopie dokumentów komisji Susłowa (...). To było całe dossier na "Solidarność". Polscy i radzieccy czekiści rozłożyli na czynniki pierwsze całą prawdę o liderach ruchu robotniczego. Niekiedy te dokumenty strasznie było czytać - aż tak bezwzględny był "kagebowski" rentgen. Trzepnąłem w teczkę i powiedziałem: Tu jest wszystko. Bierzcie. Wałęsa z lekka zbladł.
Aleksander Oskin, były dyplomata radziecki pracujący w Polsce, nazywany "jednym z trzech wybitnych szpiegów radzieckich w Polsce", napisał w gazecie "Raboczaja Tribuna": "Od 1986 r. najbliżsi intelektualni doradcy Lecha Wałęsy zaczęli nawiązywać kontakty z pracownikami ambasady radzieckiej: spotykali się potajemnie, pili wódkę, przekazywali przez nas sygnały do Moskwy. Jakie? Różne. Na przykład taki: niech się Kreml nas nie obawia, niech nas dopuści do władzy... Oto gdzie była plejada informatorów!", konkluduje "Trybuna". (PAP)