Rzecznik Praw Dziecka: 2 tys. bezdomnych dzieci w Polsce
• Marek Michalak: 2 tys. bezdomnych dzieci to stosunkowo niewielka liczba, to i tak za duża
• RPD: to realny problem do natychmiastowego rozwiązania
• Michalak: w Polsce nie mamy do czynienia z tzw. dziećmi ulicy, jak to ma miejsce na Ukrainie czy w Rosji
• Michalak: bezdomne dzieci w Polsce to najczęściej dzieci bezdomnych rodziców
W Polsce nie powinno być ani jednego bezdomnego dziecka; choć 2 tys. bezdomnych dzieci to stosunkowo niewielka liczba, to i tak za duża - podkreśla RPD Marek Michalak. Jego zdaniem przy dobrej woli organów centralnych i samorządowych można ten problem rozwiązać.
- Z jednej strony mówimy o stosunkowo niedużej w skali kraju liczbie, czyli ok. 2 tys. dzieci. To oczywiście i tak jest za dużo i należy bić na alarm, nie powinno być w Polsce ani jednego bezdomnego dziecka. Jesteśmy w środku Europy, w XXI w. i nie możemy akceptować, że są w naszym kraju bezdomne dzieci - powiedział Michalak.
- To jest to realny problem do natychmiastowego rozwiązania - dodał RPD. W jego ocenie przy dobrej woli organów centralnych i samorządowych jest to możliwe.
Według Michalaka w Polsce nie mamy do czynienia z tzw. dziećmi ulicy, jak to ma miejsce na Ukrainie czy w Rosji; w Polsce każde dziecko, które potrzebuje wsparcia poprzez zabezpieczanie miejsca pobytu, ma taką możliwość.
Bezdomne dzieci w Polsce to najczęściej dzieci bezdomnych rodziców, które z nimi przebywają np. w schroniskach. - A to z całą pewnością nie są właściwe miejsca dla dzieci, tam często przebywają osoby chore psychicznie, z uzależnieniami, osoby, które bezpośrednio mogą zagrażać bezpieczeństwu dzieci - podkreślił Michalak.
Zwrócił uwagę, że jest też grupa dzieci, która mieszka z rodzicami np. w altankach działkowych. - Co też nie powinno mieć miejsca, bo dzieci powinny mieszkać w bezpiecznym domu - dodał.
- Czyli jest 2 tys. dzieci, które są w miejscach nie dla nich przeznaczonych, a powinny być w miejscach bezpiecznych i przyjaznych. Dla dziecka ważna jest stabilność, ono musi mieć poczucie bezpieczeństwa, musi mieć swoje miejsce na ziemi. Ale ważne jest też, by było z dorosłymi, którzy mu to poczucie bezpieczeństwo gwarantują - podkreślił rzecznik.
W jego ocenie brakuje programów skutecznego wychodzenia z bezdomności. - To nas zaprowadzi do sytuacji, że będziemy odnotowywać dziedziczenie bezdomności, tak jak kiedyś - dziedziczenie biedy - ocenił.
Zaznaczył, że są już dzieci, które urodziły się podczas bezdomności rodziców, czyli od urodzenia nie mają domu. - Człowiek, który całe życie jest osobą bezdomną, nie wie, co to znaczy mieć dom. Schronisko to tylko miejsce, gdzie jest dach nad głową, ochrona przed zimnem i coś do jedzenia. Ale dom to jest coś więcej - to są emocje, to jest wspólnota, to jest zupełnie inna rzeczywistość - dodał RPD.
Według Michalaka trzeba tworzyć realne programy wychodzenia z bezdomności, nie może być pobytu latami w takich miejscach jak schroniska, jeśli już, w ostateczności - powinien to być pobyt krótki i przejściowy.
- Takim rodzinom z jednej strony potrzebne jest wsparcie psychologiczno-terapeutyczne, pomoc przy wychodzeniu z sytuacji dla niektórych patowej. Trzeba wzmocnić ich asertywność, pokazać światełko w tunelu, pokazać, że warto walczyć i że mają dla kogo walczyć. Z drugiej strony potrzeba wsparcia typowo technicznego - do kogo się zwrócić, gdzie szukać pomocy, co napisać, do kogo pójść, nieraz trzeba wziąć za rękę i pójść razem - stymulować do działania. Nie wystarczy kogoś skierować do noclegowni, bo to trzeba traktować interwencyjnie - podkreślił Michalak.
Nie ma dzieci ulicy
Niezaradność życiowa, ubóstwo, przemoc - to najczęstsze przyczyny bezdomności dzieci. W Polsce nie ma tzw. dzieci ulicy - bezdomność dzieci wynika z bezdomności rodziców. Są natomiast dzieci, które urodziły się podczas bezdomności rodziców, czyli od urodzenia nie mają domu.
Z danych samorządów wynika, że bezdomne dzieci zwykle przebywają w schroniskach z jednym z rodziców, najczęściej z matką; rzadko są to pełne rodziny. Ich bezdomność to na ogół wynik niezaradności życiowej, ubóstwa, nierzadko przemocy - wśród podopiecznych różnego rodzaju ośrodków pomocowych nie brakuje kobiet, które wraz z dziećmi uciekały z domu przed oprawcą.
W Radomiu, drugim pod względem wielkości mieście na Mazowszu, działa jedna placówka, do której trafiają bezdomne matki wraz z dziećmi - Dom dla Bezdomnych Kobiet w Radomiu. Prowadzi ją Caritas Diecezji Radomskiej. Obecnie przebywa tutaj sześcioro dzieci, kolejnych dwoje wkrótce się urodzi. Dla kobiet z dziećmi przeznaczone są pięcio- lub sześcioosobowe pokoje. Wszystkie są już zajęte.
Jak powiedział kierownik tej placówki Wojciech Dąbrowski, matki wraz z dziećmi przebywają tu od kilku miesięcy do nawet kilku lat. - Czasami kobiety i ich dzieci stają się bezdomne z dnia na dzień. Jedną wyrzuca z domu matka i nie ma się gdzie podziać z dziećmi, inna musi opuścić mieszkanie, bo wraca z zagranicy siostra. Takich przypadków jest coraz więcej - stwierdził Dąbrowski.
W Częstochowie w Przytulisku dla Kobiet "OAZA" przebywa 28 dzieci. Jak podkreśliła Olga Dargiel z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Częstochowie, aktualnie obowiązujące przepisy ustawy o ochronie praw lokatorów, mieszkaniowym zasobie gminy oraz Kodeksu cywilnego nie przewidują szczególnego traktowania matek samotnie wychowujących dzieci. Władze Częstochowy podjęły inicjatywę zmiany przepisów w tej sprawie, kierując odo częstochowskich parlamentarzystów pismo z z prośbą o podjęcie działań mających na celu zmianę ustawy.
W Ośrodku Interwencji Kryzysowej w Gorzowie przebywają trzy rodziny - samotne matki z dziećmi w wieku od 2 do 15 lat. - Dwie rodziny znalazły się tam z powodu niezaradności w prowadzeniu gospodarstwa domowego, ubóstwa i bezrobocia. Jedna rodzina z powodu kryzysu związanego ze śmiercią bliskiej osoby oraz problemów zdrowotnych. Problem bezdomności w tych przypadkach wynika z braku własnego mieszkania. Dochody tych rodzin nie są wystarczające, by wynająć lokum - wyjaśniła Ewa Wasielewska z Gorzowskiego Centrum Pomocy Rodzinie.
Pod koniec stycznia w woj. lubuskim przebywało 31 bezdomnych rodzin z 55 dzieci. - Rodziny te przebywają najczęściej w Domu Samotnej Matki, żadna nie przebywa w miejscach zagrażających zdrowiu i życiu - powiedziała rzeczniczka wojewody lubuskiego Aleksandra Chmielińska-Ciepły.
Wszystkie bezdomne rodziny są objęte działaniami pomocy społecznej - m.in. wspierane finansowo, żywieniowo, a także w formie pracy socjalnej oraz poradnictwa specjalistycznego. 16 z 31 bezdomnych rodzin oczekuje na samodzielne mieszkania z gmin. Średni czas ich pobytu w placówkach wspierających wynosi ok. 10 miesięcy.
W Łodzi Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej ma pod opieką 34 dzieci bezdomnych, wszystkie mieszkają z matkami w schroniskach.
Do łódzkiego Domu Samotnej Matki trafiają kobiety z dziećmi, które rodzina wyrzuciła z domu, uciekły od przemocy, alkoholu itp. Od stycznia do końca marca br. przebywało tu 43 dzieci z 44 matkami. - Te dane są rotacyjne; jedne kobiety odchodzą, bo poukładały sobie relacje rodzinne albo dostały np. przydział od miasta na lokal socjalny, ale są i takie, które mieszkają w DSM długo - powiedziała rzeczniczka łódzkiego MOPS Monika Pawlak.
Bezdomne kobiety z dziećmi przebywają też w łódzkim schronisku im. Brata Alberta, gdzie warunki są mało komfortowe - kilkunastometrowe pokoje, które dzielone są przez 2-3 kobiety z dziećmi. Ostatnio prowadzące je towarzystwo apelowało do łodzian o przekazywanie łóżek, gdyż kobiety często muszą dzielić posłanie z dziećmi.
Również w woj. świętokrzyskim dzieci pozbawione domu przebywają z matkami w schroniskach i domach dla bezdomnych. Jak wynika z danych Wydziału Polityki Społecznej Świętokrzyskiego Urzędu Wojewódzkiego, w regionie było 21 takich dzieci.
Podczas zeszłorocznego liczenia bezdomnych dzieci z matkami spotkano w placówkach opiekuńczych w Kielcach, Ostrowcu Świętokrzyskim, Widełkach i Wiernej Rzece (pow. kielecki) oraz w Zochcinie (pow. opatowski). W ciągu roku 18 dzieci z tego grona wraz z matkami trafiło do mieszkań chronionych lub socjalnych, bądź powróciło do swoich domów. Tylko w jednej placówce - Domu dla Bezdomnych Matki Bożej Ubogich w Zochcinie, prowadzonym przez Wspólnotę Chleb Życia - nadal przebywa trójka dzieci z matką. - Kobieta otrzymała pracę w przetwórni prowadzonej przez wspólnotę, a dzieci uczęszczają do pobliskiej szkoły i mają zagwarantowany dach nad głową - wyjaśniła dyrektor wydziału, Anna Gromska.
W Lublinie, według wyliczeń służb miejskich, w kwietniu w placówkach dla osób bezdomnych - schroniskach, noclegowniach, ośrodkach wsparcia dla samotnych matek oraz dla ofiar przemocy w rodzinie - przebywało łącznie 151 osób bezdomnych, w tym 18 dzieci. - Oczywiście dzieci mieszkają tam wraz ze swym rodzicem lub opiekunem - powiedziała rzeczniczka prasowa Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie w Lublinie Magdalena Suduł.
Zdarzyły się pojedyncze przypadki, kiedy po pomoc zgłosiły się osoby, które - jak się okazało - były niepełnoletnie, bez opiekunów prawnych. - Zawsze w takich sytuacjach, gdy mamy do czynienia nastolatkiem, powiadamiana jest policja. To może być osoba poszukiwana - dodała Suduł.
Również we Wrocławiu wszystkie bezdomne dzieci przebywały z rodzicami lub opiekunami prawnymi w placówkach pomocowych dla osób i rodzin bezdomnych. Jak poinformował PAP Tomasz Neumann, kierownik zespołu ds. osób bezdomnych i uchodźców w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej we Wrocławiu, podczas ostatniego badania liczby bezdomnych w styczniu 2015 r., stwierdzono, że wśród nich jest 88 dzieci. - Istotnym dla nas jest fakt, że żadne dziecko nie przebywa w miejscach niemieszkalnych a znajdują się w placówkach pod opieką rodziców i personelu pracowników socjalnych - dodał Neumann.
Iwona Tworek z Ośrodka Wsparcia MOPS poinformowała, że od tego czasu we Wrocławiu otwarto dwie nowe placówki, w których z rodzicami schronienie znalazło kolejnych 38 dzieci. W sumie w placówkach pomocowych przebywa 126 dzieci.
Zdaniem RPD w Polsce brakuje programów skutecznego wychodzenia z bezdomności, co może prowadzić do jej dziedziczenia. - Nie może być pobytu latami w takich miejscach jak schroniska, jeśli już, w ostateczności - pobyt krótki i przejściowy - kilka tygodni, góra kilka miesięcy, a nie kilka lat. To jest to realny problem do natychmiastowego rozwiązania - podkreślił Michalak.