Rząd daje 3000 zł na kocioł, ale nie rozwiązuje kryzysu. "Otwarta droga do malwersacji"
Prawo i Sprawiedliwość w najbliższych tygodniach ma przedstawić pomysły na pomoc odbiorcom energii i ciepła, którzy nie skorzystają z "dodatku węglowego", czyli 3000 zł dla właścicieli zarejestrowanych kotłów. Propozycja jest kontrowersyjna, bo 3000 zł będzie można wydać na dowolny cel. Na podobną pomoc nie mogą jednak liczyć ci, którzy ogrzewają domy np. olejem opałowym. Dodatkowo opozycja zwróciła uwagę na szokującą wrzutkę PiS, która nie ma nic wspólnego z energetyką. Rządzący zaszyli w ustawie zmiany dotyczące… Komisji Nadzoru Finansowego.
Rządowy projekt ustawy o dodatku węglowym miał być odpowiedzią na zagrażający Polsce kryzys węglowy. Pierwsza próba poradzenia sobie z problemem skończyła się klęską rządzących. Ustawa wprowadzająca maksymalną cenę węgla została uchwalona i podpisana przez prezydenta, ale jeszcze przed wejściem w życie minister klimatu Anna Moskwa ogłosiła, że zostanie zlikwidowana. PiS forsowało pomysł "ceny maksymalnej", mimo ostrzeżeń ekspertów, że sprzedaż węgla za niespełna 1000 zł nie będzie możliwa.
Druga propozycja również jest przepychana kolanem: bez opinii, uzgodnień międzyresortowych czy konsultacji publicznych. Co więcej, po pytaniach Wirtualnej Polski okazało się, że proponowane 3000 zł dodatku węglowego może być wydane na dowolny cel, a nie wyłącznie na węgiel. Jedynym warunkiem sięgnięcia po pieniądze będzie zarejestrowanie pieca węglowego. Łączny koszt dopłat może sięgnąć nawet 11,5 mld zł.
Jakub Wiech, ekspert ds. energii i klimatu, w rozmowie z Wirtualną Polską podkreśla, że ustawa jest postawieniem problemu na głowie i pójściem na łatwiznę. Podkreśla, że duża część publicznych środków może zostać zmarnowana. - Mamy otwartą drogę do malwersacji i wyciągania pieniędzy przez gospodarstwa domowe, które mają zainstalowany kocioł, ale nie używają węgla. Katalog tych, którzy mogliby skorzystać z tych pieniędzy, powinien zostać zmieniony choćby o tych, którzy korzystają z ciepłownictwa systemowego - tłumaczy.
- Mechanizmy dopłat bezpośrednich miałyby zastosowanie, gdybyśmy mieli pewność, że będziemy mieli w składach węgiel po przewidywalnej cenie. Wtedy można byłoby doprecyzować grupę odbiorców szczególnie narażonych na problemy. Byłoby to efektywniejsze również pod kątem finansów państwa. Aktualna propozycja nie rozwiąże problemu. Rząd powinien skupić się teraz przede wszystkim na rozwiązaniu problemów logistycznych i otworzeniu nowych dróg transportu surowca, by odciążyć porty. Nie zdziwiłbym się, gdyby realną opcją stało się użycie wojska, by włączyło się w dystrybucję węgla, bo sytuacja zaczyna być podbramkowa - komentuje Wiech.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wiceminister finansów: Jesteśmy pod presją
Artur Soboń, wiceminister finansów, który do niedawna w rządzie był odpowiedzialny za sprawy górnictwa, nie widzi jednak problemu w tym, że "dodatek węglowy" może być przeznaczony na inny cel. - Ci, którzy mają kocioł, muszą kupić węgiel, stąd też niezależnie od tego, czy będzie to udokumentowane, czy nie, ten wydatek musi być poniesiony. Dlaczego mielibyśmy wprowadzać dodatkowe obowiązki biurokratyczne, kiedy wszyscy jesteśmy pod presją zbliżającego się sezonu? Należy założyć, że w kotle na węgiel palimy węglem, a ten węgiel trzeba kupić i za niego zapłacić, stąd pomysł - mówi.
Polityk PiS bagatelizuje też zarzuty o tym, że "dodatek węglowy" może zwiększyć inflację. - Niezależnie od tego, co nam będą doradzali ekonomiści, którzy mówią zero osłon, zero tarcz, zero dodatkowych wydatków ze względu na inflację, my będziemy szli drogą wrażliwości społecznej - komentuje Soboń.
Rafał Bochenek, członek sejmowej komisji energii, klimatu i aktywów państwowych z PiS, nie jest w stanie powiedzieć, ile ton węgla można będzie kupić za 3000 zł. - Wszystko zależy od tego, skąd jest wydobywany, jaką ma kaloryczność. Nie chce rzucać konkretną kwotą, bo później będzie mnie pan z tego rozliczał - mówił poseł PiS. Nikt w partii rządzącej nie jest w stanie tego oszacować. - Powinniśmy zastanowić się nad innymi sposobami wsparcia osób, które korzystają z innych źródeł energii niż węgiel - dodał polityk w programie "Tłit" Wirtualnej Polski.
Minister klimatu i środowiska w środę uciekała sejmowymi korytarzami przed pytaniami dziennikarzy. Z naszych informacji wynika, że w rządzie trwają międzyresortowe analizy w sprawie tego, czy będzie możliwa dodatkowa pomoc dla osób, które ogrzewają domy olejem opałowym. Jak słyszymy nieoficjalnie, propozycje mają zostać przedstawione do końca wakacji.
Opozycja: Głupia proinflacyjna ustawa
Większość polityków opozycji nie zostawia suchej nitki na rządowej ustawie. - To kolejny projekt proinflacyjny. Premier zapowiedział embargo na rosyjski węgiel, kiedy mieliśmy puste składy węglowe i magazyny węgla. Morawiecki natychmiast powinien podać się do dymisji, Kaczyński powinien go odwołać, bo chyba nie ma na świecie sytuacji, w której premier doprowadziłby do tego, że miliony polskich rodzin nie wie, czy w zimie nie zamarznie. 3000 zł nie wystarczy nawet na zakup 3 ton węgla. To jest działania na zasadzie "zatkamy ludziom usta, niech sobie kupią grube swetry i onuce i w ten sposób przetrwają zimę". Węgla nie kupią, bo go nie ma - komentuje w rozmowie z Wirtualną Polską Izabela Leszczyna z Platformy Obywatelskiej.
Posłanka dodaje, że projekt zostawia na lodzie tych, którzy zmienili źródła ciepła na bardziej ekologiczna. W podobnym tonie wypowiada się również Paulina Hening-Kloska z koła Polska2050. - Ta ustawa nie przybliży nas do tego, by węgla w Polsce było więcej. Bogaty człowiek, posiadający piec węglowy, dostanie dodatek, a biedny emeryt, który korzysta z ciepła systemowego, nie dostanie. Jeżeli ktoś kupił już węgiel, bo miał na to pieniądze, będzie mógł np. za dodatek węglowy pojechać na wakacje - dodaje w WP.
Paulina Henning-Kloska z mównicy sejmowej zwróciła również uwagę, że w ustawie o dodatku węglowym pojawiła się wrzutka, która nie ma nic wspólnego z bezpieczeństwem energetycznym. W drugiej części dokumentu znalazły się przepisy dotyczące … Komisji Nadzoru Finansowego. - Rząd chce wzmocnić pozycję Bankowego Funduszu Gwarancyjnego w procedurze przejęcia banku. Nie wiem, co to ma wspólnego z bezpieczeństwem energetycznym. Mam nadzieję, że pani minister z panem ministrem nam tutaj wyjaśnią, bo chcecie to zrobić wrzutką nocną do ustawy węglowej, jeszcze nie procedując tych przepisów w komisji finansów publicznych. Wygląda to szczerze mówiąc na większe plany zmian właścicielskich na rynku bankowym - oburzała się posłanka.
Patryk Michalski, dziennikarz Wirtualnej Polski